Spotkanie z Przeszłością: Gdy Zobaczyłem Moją Byłą Żonę w Supermarkecie

Nie spodziewałem się, że zwykły piątkowy wieczór w Biedronce stanie się początkiem czegoś, co przewróci moje życie do góry nogami. Stałem w kolejce do kasy, z koszykiem pełnym mrożonek i taniego wina, kiedy nagle usłyszałem znajomy śmiech. To był ten śmiech, który kiedyś budził mnie rano i koił po ciężkim dniu. Odwróciłem się powoli, jakby bał się potwierdzić swoje przeczucia. I wtedy ją zobaczyłem.

Kasia. Moja była żona. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy, gdy ostatni raz widzieliśmy się w sądzie. Miała na sobie elegancką sukienkę, wysokie szpilki i płaszcz, którego nie powstydziłaby się żadna gwiazda z telewizji. Jej włosy lśniły, a uśmiech rozświetlał całą salę. Rozmawiała z kasjerką, żartowała, jakby świat należał do niej. Przez chwilę miałem wrażenie, że patrzę na kogoś obcego – tak bardzo się zmieniła. A potem poczułem ukłucie żalu. Czy to możliwe, że to ja byłem tym ciężarem, który ją przygniatał przez tyle lat?

Zanim zdążyłem się otrząsnąć, Kasia przeszła obok mnie, nie zauważając mnie wcale. Jej perfumy unosiły się w powietrzu jeszcze długo po tym, jak zniknęła za drzwiami. Stałem jak wryty, z sercem bijącym jak szalone. „To niemożliwe…” – pomyślałem. „Jak ona mogła tak się zmienić? I dlaczego ja stoję tu sam, z zamrożoną pizzą i winem za dziesięć złotych?”

Wróciłem do domu jak automat. W mieszkaniu panowała cisza, którą kiedyś ceniłem, a teraz mnie przytłaczała. Otworzyłem butelkę wina i usiadłem na kanapie, patrząc w pustkę. W głowie kłębiły się wspomnienia: nasze pierwsze spotkanie na studiach, ślub w małym kościele pod Warszawą, narodziny córki Oliwii… I potem wszystko zaczęło się sypać. Kłótnie o pieniądze, o czas dla siebie, o to, kto ma rację. Coraz częściej wracałem późno z pracy, coraz rzadziej rozmawialiśmy. Kasia próbowała ratować nasz związek – ja uciekałem w milczenie.

Pamiętam dzień rozwodu jak przez mgłę. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, obcy sobie ludzie. Kasia płakała cicho, ja udawałem twardego. „To dla naszego dobra” – powtarzałem sobie w myślach. Ale czy naprawdę wiedziałem, co robię?

Tamtego wieczoru nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok, myśląc o tym, co by było gdyby… Gdybym wtedy bardziej się postarał? Gdybym nie był taki uparty? Czy dzisiaj byłbym szczęśliwszy? Czy ona byłaby szczęśliwsza?

Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama. „Jacek, słyszałam, że Kasia dostała awans w pracy!” – powiedziała z entuzjazmem. „Podobno prowadzi teraz własny dział i jeździ na konferencje do Krakowa!” Uśmiechnąłem się smutno. „Tak, widziałem ją wczoraj… Wyglądała świetnie.” Mama milczała przez chwilę. „A ty? Jak się czujesz?” Nie odpowiedziałem od razu.

W pracy byłem rozkojarzony. Koledzy żartowali ze mnie: „Jacek, co ty taki zamyślony? Znowu przegrałeś w totka?” Uśmiechałem się wymuszenie i wracałem do swoich papierów. Wieczorami coraz częściej zaglądałem na Facebooka Kasi – zdjęcia z podróży służbowych, uśmiechnięta z koleżankami z pracy, selfie z córką na rowerach… Zazdrościłem jej tej lekkości bycia.

Kilka dni później zadzwoniła Ola. „Tato, mogę przyjechać do ciebie na weekend?” – zapytała niepewnie. „Oczywiście!” – odpowiedziałem bez namysłu. Chciałem jej pokazać, że mimo wszystko jestem dobrym ojcem.

Przyjechała z walizką pełną książek i nowymi słuchawkami na uszach. Siedzieliśmy razem przy stole, jedliśmy pizzę (tym razem domową), rozmawialiśmy o szkole i jej marzeniach o studiach za granicą. „Mama mówiła, że chcesz zmienić pracę” – rzuciła nagle Ola. Zaskoczyło mnie to pytanie. „Myślę o tym… Może czas coś zmienić?” – odpowiedziałem niepewnie.

Wieczorem Ola zapytała: „Tato… czy ty jesteś szczęśliwy?” Zaniemówiłem na chwilę. „Nie wiem… Staram się być” – wyszeptałem.

Po jej wyjeździe długo siedziałem przy oknie, patrząc na światła miasta. Wtedy zadzwonił telefon – numer nieznany.

„Cześć Jacek… Tu Kasia.” Jej głos był spokojny, ale wyczuwałem nutkę niepewności.

„Cześć… Wszystko w porządku?” – zapytałem ostrożnie.

„Chciałam tylko powiedzieć… Wiem, że przypadkiem spotkaliśmy się ostatnio w sklepie. Nie chciałam cię zranić tym, że cię nie zauważyłam… Po prostu byłam zamyślona.” Milczałem przez chwilę.

„Nie musisz przepraszać… Cieszę się, że dobrze ci się wiedzie.” Usłyszałem jej cichy śmiech.

„Jacek… Chciałam ci podziękować za wszystko. Za to, że pozwoliłeś mi odejść wtedy… Dzięki temu mogłam odnaleźć siebie.” Poczułem łzy pod powiekami.

„Kasia… Ja też dziękuję. Może kiedyś uda nam się jeszcze porozmawiać jak dawniej?” – zapytałem nieśmiało.

„Może… Życzę ci wszystkiego dobrego.” Rozłączyła się.

Siedziałem długo z telefonem w dłoni, czując dziwną ulgę i smutek jednocześnie. Może czas naprawdę coś zmienić? Może jeszcze nie wszystko stracone?

Czy można zacząć od nowa po tylu latach błędów i żalu? Czy człowiek jest w stanie wybaczyć samemu sobie? Czasem jedno przypadkowe spotkanie potrafi przewrócić całe życie do góry nogami…