Mąż powiedział, że nie da siostrze ani grosza, jeśli się nie zgodzę. Po latach wciąż pamiętam tamto publiczne upokorzenie…
— Nie wierzę, że znowu tu jesteś — powiedziałam przez zaciśnięte zęby, kiedy zobaczyłam Magdę stojącą przy furtce naszego ogrodu. Słońce odbijało się od jej ciemnych okularów, a ona uśmiechała się tym swoim wymuszonym uśmiechem, który zawsze zwiastował kłopoty.
— Cześć, Aniu. Musimy porozmawiać — rzuciła, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Ale ja dobrze pamiętałam, co wydarzyło się kilka lat temu. I wcale nie miałam ochoty na rozmowy.
Wtedy, tamtego dnia, wszystko się zaczęło. Była wiosna, a ja właśnie wróciłam z pracy do naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Mój mąż, Tomek, siedział przy stole z głową w dłoniach. Na stole leżał jego telefon — ekran świecił się od nieodebranych połączeń. Wiedziałam już wtedy, że chodzi o Magdę.
— Znowu dzwoniła? — zapytałam cicho.
Tomek westchnął ciężko.
— Potrzebuje pieniędzy. Spłaciła tylko połowę kredytu za samochód, a bank już grozi windykacją. Mówi, że jeśli jej nie pomożemy, zostanie bez auta i pracy.
Poczułam znajome ukłucie w żołądku. To nie był pierwszy raz. Magda zawsze miała talent do pakowania się w kłopoty i wyciągania ręki po pomoc. Ale tym razem Tomek spojrzał na mnie inaczej — jakby czekał na moją decyzję.
— Aniu… Ja jej nie dam ani grosza, jeśli ty się nie zgodzisz — powiedział nagle. — To nasza wspólna kasa. Nie chcę już więcej kłótni przez nią.
Patrzyłam na niego w milczeniu. Wiedziałam, że to dla niego trudne. Zawsze był lojalny wobec rodziny, nawet jeśli oznaczało to stawianie mnie na drugim miejscu. Ale tym razem oddał mi głos decydujący.
— Tomek… Ja nie chcę być tą złą — wyszeptałam.
— Ale to ty musisz zdecydować — odparł twardo.
I wtedy poczułam się tak, jakby cała odpowiedzialność za los Magdy spadła na moje barki. Przez kolejne dni chodziłam jak struta. Magda wydzwaniała do mnie, do Tomka, nawet do mojej mamy — próbowała wszystkich sposobów, by nas przekonać.
Aż w końcu przyszła sobota i rodzinny obiad u teściów. Siedzieliśmy przy stole: ja, Tomek, Magda i jego rodzice. W pewnym momencie Magda wstała i zaczęła płakać.
— Ania nie chce mi pomóc! — krzyknęła nagle. — Przez nią stracę wszystko!
Wszyscy spojrzeli na mnie oskarżycielsko. Czułam się jak oskarżona przed sądem rodzinnym. Teściowa zaczęła lamentować:
— Aniu, przecież jesteście rodziną! Jak możesz być taka zimna?
Tomek milczał. Nie stanął w mojej obronie. Siedział z opuszczoną głową, jakby chciał zniknąć.
Wyszłam wtedy z płaczem do łazienki i zamknęłam się na klucz. Słyszałam zza drzwi szepty i ciche łkanie Magdy. Wtedy przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę się tak upokorzyć.
Minęły lata. Magda jakoś wyszła na prostą — znalazła inną pracę, spłaciła długi. Z Tomkiem długo nie rozmawialiśmy o tamtym dniu. Coś pękło między nami; pojawiła się rysa, której nie potrafiliśmy zaleczyć.
Aż do dzisiaj.
Magda stała przede mną w ogrodzie i patrzyła na mnie wyczekująco.
— Aniu… Wiem, że wtedy cię skrzywdziłam — zaczęła cicho. — Chciałam tylko przeprosić. Wiem, że to nie było fair wobec ciebie.
Przez chwilę milczałam. Przypomniały mi się wszystkie tamte emocje: wstyd, żal, poczucie niesprawiedliwości.
— Dlaczego zrobiłaś to publicznie? Mogłaś porozmawiać ze mną na osobności…
Magda spuściła głowę.
— Bałam się, że odmówisz… Chciałam postawić cię pod ścianą. Teraz wiem, że to było okrutne.
Patrzyłam na nią długo. Widziałam łzy pod jej okularami. Może naprawdę żałowała? Może przez te lata coś zrozumiała?
Tomek wyszedł z domu i zobaczył nas razem.
— Wszystko w porządku? — zapytał niepewnie.
Spojrzałam na niego i poczułam dawny ból.
— Tomek… Ty też powinieneś mnie wtedy wesprzeć — powiedziałam cicho.
Zawahał się.
— Wiem… Przepraszam cię za to wszystko. Byłem tchórzem.
Staliśmy tak we trójkę w ogrodzie, a ja poczułam ciężar lat spadający z moich ramion. Może czas wybaczyć? Może czas przestać żyć przeszłością?
Ale czy można naprawdę zapomnieć publiczne upokorzenie? Czy rodzina zawsze zasługuje na drugą szansę?
Czasem myślę: czy gdybym wtedy postąpiła inaczej, nasze życie wyglądałoby dziś lepiej? Czy wy też mieliście kiedyś poczucie niesprawiedliwości ze strony najbliższych?