Czuję się uwięziona w domu z mamą – czy to już koniec moich marzeń?
– Znowu nie kupiłaś mleka, Aniu! – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, z dłonią zaciśniętą na kubku, i poczułam, jak fala frustracji zalewa mi gardło.
– Mamo, przecież mówiłam, że dzisiaj nie zdążę do sklepu. Byłam w pracy do późna…
– Praca, praca! – westchnęła ciężko. – A kto o mnie pomyśli? Gdyby nie ja, nie miałabyś gdzie mieszkać!
Zamknęłam oczy. Ile razy już słyszałam te słowa? Od pięciu lat mieszkam z mamą w naszym starym mieszkaniu na Pradze. Tata odszedł dawno temu, brat wyjechał do Anglii i kontaktuje się tylko od święta. Zostałyśmy same. Mama coraz częściej choruje, a ja… Ja czuję się jak więzień własnego życia.
Kiedyś miałam marzenia. Chciałam podróżować, pisać książki, może nawet zamieszkać w Krakowie. Ale po śmierci babci mama zaczęła podupadać na zdrowiu. Najpierw były tylko bóle stawów, potem problemy z pamięcią. Zrezygnowałam z wynajmu kawalerki i wróciłam do rodzinnego domu „na chwilę”. Ta chwila trwa już pięć lat.
– Aniu, możesz mi podać tabletki? – głos mamy wytrącił mnie z zamyślenia.
– Już idę – odpowiedziałam cicho.
W salonie mama siedziała w fotelu, owinięta kocem. Jej twarz była zmęczona, oczy patrzyły gdzieś daleko. Podałam jej leki i przez chwilę patrzyłam na nią w milczeniu. Była kiedyś silną kobietą, zawsze wszystko ogarniała sama. Teraz coraz częściej pyta mnie o podstawowe rzeczy.
Wieczorem zadzwoniła do mnie Ola, moja przyjaciółka ze studiów.
– Anka, musisz wyjść z domu! W sobotę idziemy na koncert do Stodoły, chodź z nami!
– Ola… Nie mogę. Mama…
– Zawsze ta sama śpiewka! – przerwała mi zirytowana. – Ile jeszcze będziesz się poświęcać? Masz trzydzieści pięć lat!
Poczułam łzy pod powiekami.
– Nie rozumiesz…
– Właśnie, że rozumiem! Ale ty musisz też pomyśleć o sobie.
Rozłączyłam się i długo siedziałam w ciemności. Czy naprawdę jestem egoistką, jeśli chcę mieć własne życie? Czy jestem złą córką?
Następnego dnia w pracy szefowa zwróciła mi uwagę na spóźnienia.
– Aniu, wiem, że masz trudną sytuację w domu, ale musisz być bardziej dyspozycyjna. Inaczej będziemy musieli się pożegnać.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Mama czekała już z obiadem.
– Co się stało? – zapytała z troską.
– Nic… – skłamałam.
Ale ona wiedziała. Zawsze wiedziała.
– Może powinnaś wyjechać gdzieś na weekend? Odpocząć ode mnie…
Spojrzałam na nią zdziwiona.
– Mamo?
– Wiem, że nie jest ci łatwo. Ale ja też się boję. Boję się zostać sama.
Usiadłam obok niej i pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie na łzy.
– Ja też się boję – wyszeptałam. – Boję się, że zmarnuję życie…
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Mama pogłaskała mnie po ręce.
– Nie chcę być ciężarem. Ale nie wiem, jak inaczej…
Tego wieczoru długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: dom opieki? Opiekunka? A może brat mógłby wrócić choć na jakiś czas?
Następnego dnia zadzwoniłam do Marka.
– Marek, musimy pogadać o mamie. Nie dam już rady sama…
– Anka, przecież wiesz, że tu mam pracę, dzieci…
– A ja nie mam życia! – krzyknęłam przez łzy.
Po tej rozmowie długo patrzyłam w sufit. Czułam się winna i wściekła jednocześnie.
W pracy zaczęłam popełniać błędy. Szefowa wezwała mnie na rozmowę.
– Musisz coś zmienić, Aniu. Albo praca, albo dom.
Wróciłam do domu i usiadłam naprzeciwko mamy.
– Mamo, musimy podjąć decyzję. Ja nie dam rady tak dalej żyć…
Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Może czas znaleźć kogoś do pomocy? – szepnęła.
Zadzwoniłyśmy do opieki społecznej. Pani Basia przychodzi teraz dwa razy w tygodniu. To niewiele, ale dla mnie to okno na świat. Zaczęłam chodzić na jogę, spotykać się z Olą. Powoli odzyskuję siebie.
Ale wyrzuty sumienia nie znikają. Każde wyjście z domu to walka: czy mam prawo zostawić mamę samą?
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można być dobrą córką i jednocześnie mieć własne życie? Czy ktoś z was też tak czuje?