Narzeczony mojej siostry był ideałem tylko na pokaz. Odkryłam prawdę, która rozbiła naszą rodzinę.
– Magda, nie przesadzaj, przecież Michał jest cudowny – usłyszałam po raz kolejny od mamy, kiedy próbowałam wyjaśnić, dlaczego nie mogę patrzeć na narzeczonego mojej siostry bez uczucia niepokoju. Siedziałyśmy w kuchni, a zapach świeżo parzonej kawy mieszał się z napięciem, które wisiało w powietrzu od kilku tygodni. Moja młodsza siostra, Ania, była zakochana po uszy. Michał – wysoki, przystojny, zawsze uśmiechnięty, z dobrą pracą w banku – wydawał się spełnieniem marzeń każdej dziewczyny. Ale ja widziałam coś, czego inni nie chcieli dostrzec.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Michał pojawił się na rodzinnym obiedzie z bukietem róż dla mamy i butelką wina dla taty. Szybko zdobył sympatię wszystkich. Nawet babcia, która zawsze była podejrzliwa wobec nowych osób, powiedziała: „Taki chłopak to skarb, Aniu, nie wypuść go z rąk!”. Ale ja… ja czułam, że coś jest nie tak. Może to przez sposób, w jaki patrzył na mnie, kiedy myślał, że nikt nie widzi? Albo przez to, jak potrafił nagle zmienić temat rozmowy, gdy ktoś pytał go o przeszłość?
Pewnego wieczoru, kiedy Ania była u koleżanki, a Michał czekał na nią w naszym domu, weszłam do salonu i zobaczyłam go przeglądającego jej telefon. Zamarłam. – Co ty robisz? – zapytałam ostro. Michał uśmiechnął się lekko i odpowiedział: – Sprawdzałem tylko godzinę jej spotkania. Nie chciałem jej przeszkadzać. – Ale przecież mogłeś zapytać mnie albo poczekać – odparłam, czując narastający niepokój. Wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.
Od tego momentu zaczęłam go obserwować. Zauważyłam, że często kontroluje Anię – pyta, z kim wychodzi, gdzie idzie, o której wróci. Z początku wydawało się to troskliwe, ale z czasem stało się duszące. Ania zaczęła się zmieniać – coraz rzadziej się uśmiechała, przestała spotykać się z przyjaciółkami, nawet ze mną rozmawiała mniej. Kiedy próbowałam z nią o tym porozmawiać, zbywała mnie: – Michał po prostu się o mnie troszczy. Ty byś chciała mieć takiego chłopaka.
Nie dawało mi to spokoju. Postanowiłam dowiedzieć się więcej o Michale. Zaczęłam przeglądać jego profile w mediach społecznościowych, rozmawiać z ludźmi z jego pracy. Okazało się, że Michał miał już wcześniej narzeczoną – Martę – która nagle zniknęła z jego życia. Nikt nie wiedział dlaczego. Znalazłam jej profil na Facebooku i napisałam do niej wiadomość. Po kilku dniach dostałam odpowiedź: „Nie mogę rozmawiać o Michale. To zamknięty rozdział. Uważaj na niego”. Te słowa tylko spotęgowały mój strach.
W międzyczasie rodzice byli zachwyceni przygotowaniami do ślubu. Mama wybierała salę weselną, tata dogadywał orkiestrę. Ja czułam się coraz bardziej samotna i bezradna. Pewnego wieczoru usłyszałam kłótnię Ani i Michała przez drzwi jej pokoju:
– Przestań mnie kontrolować! – krzyczała Ania.
– Robię to dla twojego dobra! – odpowiadał Michał.
– Nie chcę tak żyć!
Weszłam do pokoju. Ania siedziała zapłakana na łóżku, Michał stał nad nią z zaciśniętymi pięściami. – Wyjdź stąd – powiedziałam do niego stanowczo. Spojrzał na mnie z pogardą i wyszedł trzaskając drzwiami.
Tej nocy Ania przyszła do mnie do pokoju. – Magda, boję się go – wyszeptała. Przytuliłam ją i obiecałam, że jej pomogę. Następnego dnia pojechałyśmy razem do Marty. Spotkałyśmy się w małej kawiarni na Pradze. Marta była blada i nerwowa. – Michał jest mistrzem manipulacji – powiedziała cicho. – Na początku jest cudowny, potem zaczyna kontrolować każdy twój ruch. Kiedy próbowałam odejść, groził mi. Musiałam wyjechać z Warszawy na kilka miesięcy, żeby się od niego uwolnić.
Ania była w szoku. Wróciłyśmy do domu i powiedziałyśmy wszystko rodzicom. Mama nie chciała wierzyć. – Przesadzacie! Michał jest taki dobry! – krzyczała. Tata milczał, ale widziałam, że coś do niego dociera. Michał przyszedł wieczorem. Kiedy powiedzieliśmy mu, że ślub jest odwołany, wpadł w szał. Wyzywał nas od najgorszych, groził, że zniszczy naszą rodzinę. Musieliśmy wezwać policję.
Po tym wszystkim nasza rodzina już nigdy nie była taka sama. Mama długo nie mogła pogodzić się z tym, że jej wymarzony zięć okazał się potworem. Ania przez wiele miesięcy leczyła się u psychologa. Ja… ja straciłam zaufanie do ludzi. Ale wiem, że zrobiłam dobrze. Czasem jednak zastanawiam się, czy mogłam coś zrobić inaczej. Czy gdybym wcześniej powiedziała prawdę, uniknęlibyśmy tego wszystkiego?
Czy warto ryzykować rodzinny spokój dla prawdy? A może czasem lepiej żyć w błogiej nieświadomości? Co wy byście zrobili na moim miejscu?