Zgubiłam portfel, a oddał mi go ktoś z rodzinnych zdjęć. Kim naprawdę jest ten mężczyzna?

– Pani Anna Wójcik? – głos w domofonie był niski, lekko zachrypnięty, jakby nie używany od lat. Zamarłam z kluczami w dłoni, bo przecież nie spodziewałam się nikogo. – Tak? – odpowiedziałam ostrożnie, ściskając telefon w kieszeni na wszelki wypadek. – Mam coś, co chyba należy do pani. Portfel. Znalazłem go w centrum handlowym.

Serce mi zamarło. Przez dwa dni żyłam w nerwach, przeklinając własną nieuwagę i wyobrażając sobie najgorsze scenariusze: kradzież tożsamości, puste konto, kłopoty z dokumentami. A teraz ktoś przynosi mi portfel pod drzwi? Otworzyłam domofon i czekałam, aż mężczyzna wejdzie na klatkę. Słyszałam jego kroki – powolne, ciężkie, jakby każdy stopień był dla niego wyzwaniem.

Gdy stanął w drzwiach, przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Był wysoki, siwiejący, z głębokimi zmarszczkami wokół oczu. Ale to nie wiek mnie zaskoczył – to jego twarz. Rozpoznałam ją natychmiast. Znałam ją z rodzinnych zdjęć, tych starych, czarno-białych, które mama chowała na dnie szuflady. Ale nigdy nie mówiła mi, kim jest ten mężczyzna. Zawsze unikała odpowiedzi.

– Proszę – podał mi portfel, patrząc prosto w oczy. – Wszystko jest w środku. Sprawdziłem tylko dokumenty, żeby znaleźć adres.

– Dziękuję… – wydukałam, czując jak policzki płoną mi ze zdenerwowania. – Skąd… skąd pan wiedział?

Uśmiechnął się lekko, ale w jego oczach zobaczyłam cień smutku.

– Czasem życie zatacza koło szybciej, niż się spodziewamy – powiedział cicho. – Poznałem panią od razu.

Zanim zdążyłam zapytać o cokolwiek więcej, odwrócił się i ruszył w stronę windy. Stałam w progu z portfelem w dłoni i sercem bijącym jak oszalałe. Przez chwilę miałam ochotę pobiec za nim, ale nogi miałam jak z waty.

Wieczorem wyjęłam stare albumy i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Na jednym z nich stała mama jako młoda dziewczyna, obok niej ten sam mężczyzna – uśmiechnięty, obejmujący ją ramieniem. Na odwrocie zdjęcia ktoś napisał: „Basia i Janek, 1987”.

Janek. Imię nic mi nie mówiło. W rodzinie nigdy nie było żadnego Janka.

Następnego dnia pojechałam do mamy. Siedziała przy stole z kubkiem herbaty i krzyżówką.

– Mamo… muszę cię o coś zapytać – zaczęłam niepewnie.

Podniosła wzrok i od razu zobaczyła zdjęcie w mojej dłoni.

– Skąd to masz? – głos jej zadrżał.

– Przyszedł do mnie wczoraj. Oddał mi portfel. Mamo… kim on jest?

Przez chwilę milczała, patrząc gdzieś poza mnie. Potem westchnęła ciężko.

– To twój ojciec, Aniu.

Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.

– Ale… przecież tata…

– Twój tata wychował cię jak własną córkę – przerwała mi łagodnie. – Ale Janek… Janek był moją pierwszą miłością. Zniknął nagle, zanim się dowiedziałam, że jestem w ciąży. Nigdy nie wrócił. Myślałam, że nie żyje albo że po prostu nie chciał mieć z nami nic wspólnego.

Łzy napłynęły mi do oczu. Całe życie żyłam w przekonaniu, że wiem, kim jestem. Że moja rodzina jest zwyczajna – trochę pokręcona jak każda, ale szczera wobec siebie.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Mama spuściła głowę.

– Bałam się twojej reakcji. Bałam się też reakcji twojego ojczyma… On cię kochał jak własną córkę i nie chciałam tego burzyć.

Wróciłam do domu roztrzęsiona. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, próbując poukładać myśli. Kim jestem? Czy powinnam szukać kontaktu z Jankiem? Czy mam prawo mieć do mamy żal?

Następnego dnia zadzwonił domofon po raz kolejny.

– Mogę wejść? – zapytał Janek cicho.

Tym razem zaprosiłam go do środka. Usiadł na kanapie i przez dłuższą chwilę milczeliśmy.

– Wiem, że masz prawo być na mnie zła – zaczął w końcu. – Nie byłem gotowy na ojcostwo wtedy… a potem było już za późno. Próbowałem wrócić do waszego życia wiele razy, ale zawsze brakowało mi odwagi.

Patrzyłam na niego i widziałam w nim siebie: ten sam kształt ust, te same oczy.

– Dlaczego teraz? – zapytałam cicho.

Uśmiechnął się smutno.

– Bo życie jest krótkie. Bo chciałem choć raz spojrzeć ci w oczy i powiedzieć: przepraszam.

Nie wiem jeszcze, czy potrafię mu wybaczyć. Nie wiem nawet, czy chcę go poznać bliżej. Ale wiem jedno: ta historia zmieniła mnie na zawsze.

Czy można odbudować coś, czego nigdy się nie miało? Czy prawda zawsze boli bardziej niż kłamstwo? Może ktoś z was zna odpowiedź…