Powrót do domu: Między siostrzaną miłością a burzą małżeńską – czy można uratować rodzinę, gdy wszystko się wali?
– Znowu wróciłaś późno. – Damir stał w kuchni, oparty o blat, z kubkiem kawy w ręku. Jego głos był zimny jak poranny wiatr na przystanku tramwajowym w listopadzie.
Zatrzymałam się w progu, czując jak serce zaczyna mi bić szybciej. W powietrzu wisiała nieprzyjemna cisza, którą przerywało tylko ciche kapanie kranu. Ivana siedziała przy stole, bawiąc się łyżeczką. Jej wzrok był utkwiony w pustym kubku, jakby szukała tam odpowiedzi na pytania, których nie miała odwagi zadać.
– Pracowałam dłużej, szefowa kazała zostać po godzinach – odpowiedziałam cicho, zdejmując płaszcz. – Przecież wiesz, jak jest w tej firmie.
Damir prychnął. – Zawsze masz wymówkę. Od kiedy tu wróciłaś, wszystko się zmieniło. Ivana jest inna. Ty jesteś wszędzie.
Poczułam, jak zaciska mi się gardło. Chciałam coś powiedzieć, ale Ivana podniosła wzrok i spojrzała na mnie błagalnie. W jej oczach widziałam zmęczenie i strach.
– Damir, proszę cię… – zaczęła cicho.
– Nie, Ivana! – przerwał jej ostro. – Od kiedy twoja siostra tu mieszka, nie mamy już spokoju. Ciągle się kłócimy. Może powinna wrócić do mamy?
Zrobiło mi się gorąco. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na siostrę. Była moją jedyną rodziną w tym mieście. Po śmierci taty trzymałyśmy się razem, a kiedy musiałam wrócić z Wrocławia po nieudanym związku i utracie pracy, tylko ona wyciągnęła do mnie rękę.
– Nie jestem tu na zawsze – powiedziałam drżącym głosem. – Szukam mieszkania, pracy… Nie chcę wam przeszkadzać.
Damir spojrzał na mnie z pogardą. – To już trwa trzy miesiące. Ile jeszcze mamy to znosić?
Ivana zerwała się z krzesła i wybiegła do łazienki. Usłyszałam trzask drzwi i jej cichy płacz za ścianą.
Zostaliśmy sami. Damir patrzył na mnie z nienawiścią.
– Wiesz, że ona przez ciebie płacze? – syknął. – Zawsze byłaś tą lepszą siostrą, prawda? Wszystko ci się należało.
Zacisnęłam pięści. – To nieprawda! Nigdy nie chciałam być lepsza od Ivany. Zawsze ją wspierałam!
– A teraz ją niszczysz – rzucił i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą z moimi myślami.
Usiadłam przy stole i ukryłam twarz w dłoniach. Przypomniałam sobie dzieciństwo: wspólne zabawy na podwórku, śmiech Ivany, kiedy uczyłam ją jeździć na rowerze. Byłyśmy nierozłączne aż do czasu, gdy ona poznała Damira. Wtedy coś zaczęło się zmieniać – coraz rzadziej dzwoniła, coraz częściej była zajęta „dorosłym życiem”.
Kiedy wróciłam do Warszawy po rozstaniu z Pawłem, byłam wrakiem człowieka. Ivana przyjęła mnie bez słowa wyrzutu. Ale Damir od początku patrzył na mnie jak na intruza.
Następnego dnia rano atmosfera była jeszcze gorsza. Ivana siedziała przy stole z czerwonymi oczami.
– Przepraszam cię… – zaczęłam niepewnie.
– To nie twoja wina – przerwała mi szeptem. – Po prostu… Damir jest zazdrosny o naszą bliskość. O to, że rozumiesz mnie bez słów.
– Ale przecież to on jest twoim mężem…
– Tak, ale czasem czuję się przy nim samotna – wyszeptała i spojrzała na mnie z bólem.
Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że ich małżeństwo jest tylko fasadą. Że pod powierzchnią kryje się coś więcej niż tylko zwykłe kłótnie o bałagan czy rachunki.
Wieczorem Damir wrócił późno i był wyraźnie pod wpływem alkoholu.
– Może powinnaś już sobie pójść? – rzucił do mnie przez ramię.
Ivana zerwała się z kanapy.
– Damir! Przestań! To moja siostra!
– A ja jestem twoim mężem! – krzyknął. – Wybierz: ona albo ja!
Zapadła cisza tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
Patrzyłyśmy na siebie z Ivaną przez długą chwilę. W jej oczach widziałam przerażenie i bezradność.
– Nie każ mi wybierać… – wyszeptała.
Damir trzasnął drzwiami i wyszedł z mieszkania.
Przez kolejne dni żyliśmy jak duchy pod jednym dachem. Ivana zamykała się w sobie coraz bardziej, a ja czułam się coraz bardziej winna. Szukałam pracy gdzie popadnie: w kawiarni, w sklepie spożywczym, nawet jako opiekunka do dzieci. Bez skutku.
Pewnego wieczoru usiadłyśmy razem na balkonie.
– Może rzeczywiście powinnam się wyprowadzić… – powiedziałam cicho.
Ivana złapała mnie za rękę.
– Nie zostawiaj mnie samej z nim… Boję się czasem jego wybuchów…
Spojrzałam na nią uważnie. Po raz pierwszy zobaczyłam w jej oczach cień strachu przed własnym mężem.
– Ivana… On cię krzywdzi?
Zamilkła na chwilę, po czym pokiwała głową.
– Czasem… krzyczy… czasem popycha… Ale mówi potem, że to moja wina…
Objęłam ją mocno i poczułam łzy spływające po policzkach.
Wtedy podjęłam decyzję: muszę ją zabrać stąd, choćby nie wiem co.
Następnego dnia spakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy i po cichu opuściłyśmy mieszkanie. Zamieszkałyśmy u naszej mamy na Pradze. Damir wydzwaniał przez kilka dni, groził i błagał na zmianę, ale Ivana nie odebrała ani razu.
Minęły trzy miesiące odkąd uciekłyśmy. Ivana powoli odzyskuje spokój i uczy się żyć bez strachu. Ja znalazłam pracę w bibliotece i zaczynam wierzyć, że jeszcze może być dobrze.
Czasem jednak budzę się w nocy i pytam siebie: czy zrobiłam dobrze? Czy miałam prawo rozbić ich małżeństwo dla dobra siostry? A może powinnam była odejść wcześniej?
Może wy mi odpowiecie: czy rodzina to zawsze najważniejsze? Czy czasem trzeba wybrać siebie?