Moja córka wstydzi się mnie, bo nie stać mnie na drogie prezenty. Czy pieniądze naprawdę są ważniejsze niż miłość?

– Mamo, czy ty naprawdę nie możesz się bardziej postarać? – Głos Kasi drżał, a ja poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Stałyśmy w mojej małej kuchni, pachniało kawą i świeżym chlebem, ale atmosfera była ciężka jak nigdy.

– Kasiu, co masz na myśli? – zapytałam ostrożnie, choć serce już waliło mi jak młotem.

– No… teściowie zawsze coś nam dają. Nowy ekspres do kawy, wycieczkę do Włoch, nawet samochód. A ty? – spojrzała na mnie z wyrzutem. – Ty przynosisz słoik ogórków i ciasto. Wiesz, czasem mi wstyd przed Tomkiem.

Zatkało mnie. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Przecież całe życie starałam się być dla niej najlepszą matką. Odkąd jej ojciec odszedł, sama ciągnęłam wszystko – dwie prace, wieczne oszczędzanie na wszystkim, żeby tylko miała lepiej. A teraz słyszę, że się mnie wstydzi?

– Kasiu… – zaczęłam cicho. – Wiesz dobrze, że nie mam takich pieniędzy jak państwo Nowakowie. Oni mają firmę budowlaną, ja ledwo wiążę koniec z końcem.

– Ale mogłabyś się bardziej postarać! – przerwała mi gwałtownie. – Tomek mówił, że jego mama zawsze znajdzie sposób, żeby nas wspomóc. Nawet jak nie mieli dużo, to zawsze coś wymyślili.

Poczułam gulę w gardle. Przypomniałam sobie te wszystkie noce spędzone na szyciu firanek dla sąsiadki za grosze, żeby tylko kupić Kasi nowe buty do szkoły. Te wszystkie święta bez prezentów dla siebie, bo wszystko szło na jej wymarzoną lalkę czy książkę.

– Kasiu, czy ty naprawdę myślisz, że nie chcę ci pomagać? – zapytałam z rozpaczą. – Oddałabym ci ostatnią złotówkę!

– Ale to nie to samo… – mruknęła i spuściła wzrok.

Wyszła trzaskając drzwiami. Zostałam sama w kuchni, patrząc na stary obrus i popękane kafelki. Przez okno widziałam dzieci sąsiadki bawiące się na podwórku. Przypomniałam sobie Kasię jako małą dziewczynkę – zawsze uśmiechniętą, wdrapującą się na moje kolana po całym dniu pracy.

Wieczorem zadzwoniła moja siostra Basia.

– Coś ty taka przybita? – zapytała od razu.

Opowiedziałam jej wszystko. Basia westchnęła ciężko.

– Wiesz co? Ludzie teraz myślą, że wszystko można kupić. Ale to nieprawda. Ty dałaś Kasi serce i czas. Może ona tego jeszcze nie rozumie.

Ale ja czułam się coraz gorzej. Przez następne dni unikałam kontaktu z Kasią. Bałam się kolejnej rozmowy. W pracy byłam rozkojarzona, szefowa zwróciła mi uwagę na błędy w dokumentach.

W sobotę zadzwonił Tomek, zięć.

– Pani Aniu, czy może pani przyjść do nas na obiad? Kasia źle się czuje.

Serce mi zamarło. Pojechałam od razu autobusem przez pół miasta. W drzwiach przywitała mnie Kasia – zapuchnięta od płaczu.

– Przepraszam cię, mamo – wyszeptała. – Ja… ja po prostu czuję się gorsza przy rodzinie Tomka. Oni mają wszystko. A ja… czuję się jak nikt.

Przytuliłam ją mocno.

– Kochanie… ja też czasem czuję się gorsza. Ale przecież mamy siebie.

Usiadłyśmy razem przy stole. Tomek podał herbatę i ciasto od swojej mamy.

– Pani Aniu – odezwał się nagle – wie pani, że Kasia zawsze mówi o pani z dumą? Że była pani dla niej wszystkim?

Spojrzałam na córkę. Miała łzy w oczach.

– Mamo… przepraszam za tamte słowa. Ja po prostu… chciałabym ci dać więcej niż dostałam. I czasem boli mnie to porównywanie.

Zrozumiałam wtedy, że nie tylko ja czuję się niewystarczająca. Kasia też walczy ze swoimi demonami.

Po obiedzie wróciłam do domu z ciężkim sercem, ale i z nadzieją. Może kiedyś doceni to, co naprawdę ważne?

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy naprawdę warto mierzyć wartość matki portfelem? Czy miłość i troska już nic nie znaczą w dzisiejszym świecie?