Cienie Przeszłości: Rodzinne Sekrety w Gdańsku
– Krzysiu, nie spóźniaj się dzisiaj, proszę – głos Ewy odbił się echem w ciasnej kuchni naszego mieszkania na Zaspie. Mieszała zupę, a ja stałem w przedpokoju, z kluczami w dłoni i ciężarem na sercu. – Nasza Zosia chce nam przedstawić Kamila, swojego chłopaka!
Zamknąłem oczy na chwilę. Moja mała dziewczynka dorosła. Jeszcze wczoraj biegała po parku z rozbitym kolanem, a dziś… już ma narzeczonego. Jak szybko leci czas! Przełknąłem ślinę i próbowałem się uśmiechnąć.
– Będę na czas, obiecuję – odpowiedziałem, choć sam nie wierzyłem w swoje słowa. W pracy miałem dziś ciężki dzień. Szef znowu czepiał się o raporty, a ja nie mogłem się skupić. Od kilku tygodni czułem narastający niepokój, jakby coś miało się wydarzyć. Nie wiedziałem jeszcze, że ten wieczór zmieni wszystko.
Kiedy wróciłem do domu, Zosia już czekała w salonie. Miała na sobie nową sukienkę i nerwowo poprawiała włosy. Obok niej siedział Kamil – wysoki, szczupły chłopak o szerokim uśmiechu i pewnym siebie spojrzeniu. Uścisnął mi dłoń mocno, patrząc prosto w oczy.
– Dobry wieczór, panie Krzysztofie. Bardzo mi miło pana poznać.
– Wzajemnie, Kamilu – odpowiedziałem, starając się ukryć tremę. Ewa nalała wszystkim zupy i usiedliśmy przy stole. Rozmowa toczyła się gładko – Kamil okazał się inteligentny, oczytany, miał poczucie humoru. Zosia patrzyła na niego z zachwytem.
W pewnym momencie Kamil wspomniał o swoim dzieciństwie.
– Wychowałem się na Oruni – powiedział. – Mama pracowała w szpitalu wojewódzkim, tata… no cóż, tata odszedł, kiedy miałem pięć lat.
Zamarłem. Orunia. Szpital wojewódzki. Przez chwilę miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Przed oczami stanęły mi obrazy sprzed dwudziestu lat: nocne dyżury, zmęczone twarze pielęgniarek i… ona. Anna.
– Krzysiu? – Ewa spojrzała na mnie z troską. – Wszystko w porządku?
– Tak… tak, przepraszam – wymamrotałem i upiłem łyk zupy.
Kamil kontynuował:
– Mama zawsze powtarzała mi, że trzeba być silnym i nie oglądać się za siebie. Ale czasem trudno nie myśleć o tym, dlaczego tata nas zostawił.
Zosia ścisnęła jego dłoń.
– Może kiedyś go odnajdziesz? – zapytała cicho.
Kamil uśmiechnął się smutno.
– Nie wiem nawet, jak wyglądał naprawdę. Mam tylko jedno stare zdjęcie…
Serce zaczęło mi bić szybciej. Coś we mnie pękło. Przez cały wieczór nie mogłem oderwać wzroku od Kamila. Jego rysy twarzy… coś mi przypominały. W głowie zaczęły kłębić się myśli, których nie chciałem dopuścić do świadomości.
Po kolacji Zosia i Kamil wyszli na spacer. Ewa zaczęła sprzątać stół, a ja stałem przy oknie i patrzyłem na ciemniejące niebo nad Gdańskiem.
– Krzysiu… co się z tobą dzieje? – Ewa podeszła do mnie i położyła rękę na ramieniu.
– Nic… po prostu jestem zmęczony – skłamałem.
Ale prawda była inna. Przeszłość wróciła do mnie z całą siłą. Anna… pielęgniarka ze szpitala na Oruni. Nasz krótki romans podczas moich praktyk lekarskich. Byłem wtedy młody, głupi i przekonany, że świat leży u moich stóp. Kiedy dowiedziałem się, że jest w ciąży… uciekłem. Wyjechałem do Warszawy na specjalizację i nigdy więcej się z nią nie skontaktowałem.
Czy to możliwe? Czy Kamil…
Nie spałem tej nocy prawie wcale. Rano zadzwoniłem do starego przyjaciela ze studiów, Marka, który nadal pracował w tamtym szpitalu.
– Marek, muszę cię o coś zapytać… Pamiętasz Annę Nowak? Pracowała jako pielęgniarka na Oruni dwadzieścia lat temu.
– Jasne, pamiętam ją. Miała syna… chyba została sama po tym, jak ojciec dziecka wyjechał za granicę czy coś takiego.
Zacisnąłem pięści.
– Wiesz może coś więcej o tym chłopaku?
– Niewiele… Wiem tylko, że Anna bardzo go kochała. Zmarła kilka lat temu na raka.
Poczułem lodowaty dreszcz na plecach.
Wieczorem Zosia wróciła sama. Była zamyślona.
– Tato… Kamil chciałby cię jeszcze raz zobaczyć. Powiedział, że czuje jakąś dziwną więź z tobą.
Zadrżałem.
– Dobrze… niech przyjdzie jutro.
Całą noc rozważałem: powiedzieć prawdę czy milczeć? Czy mam prawo burzyć życie mojej córki? Czy powinienem wyznać Kamila kim jestem?
Następnego dnia Kamil przyszedł sam. Usiadł naprzeciwko mnie przy kuchennym stole.
– Panie Krzysztofie… czy mogę być szczery?
Skinąłem głową.
– Od kiedy pana poznałem… mam wrażenie, że już gdzieś pana widziałem. Mama miała jedno zdjęcie mojego ojca… Był pan bardzo do niego podobny.
Zamarłem. Wziąłem głęboki oddech.
– Kamilu… jest coś, co musisz wiedzieć – zacząłem drżącym głosem. – Dwadzieścia lat temu byłem młody i głupi. Poznałem twoją mamę podczas praktyk w szpitalu na Oruni…
Kamil pobladł.
– To pan…?
Skinąłem głową ze łzami w oczach.
– Przepraszam cię za wszystko. Za to, że cię zostawiłem. Za to, że nigdy cię nie szukałem.
W pokoju zapadła cisza tak gęsta, że aż bolało oddychać.
Kamil odsunął krzesło i przez chwilę patrzył przez okno.
– Wie pan… całe życie marzyłem o tym, żeby poznać ojca. Ale nigdy nie sądziłem, że stanie się to w takich okolicznościach.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Chciałem go objąć, ale nie miałem odwagi.
Po chwili Kamil wyszedł bez słowa. Zosia znalazła mnie godzinę później siedzącego przy stole z głową w dłoniach.
– Tato… co się stało?
Spojrzałem na nią przez łzy.
– Zosiu… muszę ci coś wyznać…
Opowiedziałem jej wszystko: o Annie, o Kamilu, o swojej winie i tchórzostwie sprzed lat. Zosia płakała razem ze mną.
Dziś minął tydzień od tamtego wieczoru. Kamil nie odezwał się ani razu. Zosia jest zamknięta w sobie jak nigdy wcześniej. Ewa patrzy na mnie z wyrzutem i bólem w oczach.
Czy można naprawić błędy przeszłości? Czy zasługuję na drugą szansę jako ojciec? A może są sekrety, które powinny pozostać ukryte na zawsze?