„Nie jesteś już jej mężem” – Jak jedno zdanie naruszyło fundamenty mojej nowej rodziny
– Michał, ile jeszcze będziemy udawać, że ona tu jest? – głos Magdy przeciął powietrze jak brzytwa. Siedzieliśmy przy stole w salonie, ja, mój syn Kuba i Magda, moja narzeczona. W powietrzu unosił się zapach pieczonego kurczaka, który miał być symbolem naszej nowej, wspólnej codzienności. Ale to jedno zdanie sprawiło, że wszystko się zatrzymało.
Patrzyłem na Magdę, nie dowierzając. Kuba zamarł z widelcem w dłoni, a jego oczy natychmiast zaszkliły się łzami. Przez chwilę nikt się nie odezwał. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia: śmiech Ani w kuchni, jej ciepłe dłonie na moim karku, jej głos, który zawsze koił każdy ból. Minęły trzy lata od jej śmierci, a ja wciąż czułem jej obecność w każdym kącie tego mieszkania.
Magda westchnęła i odsunęła talerz. – Michał, ja rozumiem, że ją kochałeś. Ale ile można żyć przeszłością? Przecież jestem tutaj. Chcę być twoją rodziną.
Kuba wstał gwałtownie od stołu i wybiegł do swojego pokoju. Usłyszałem trzask drzwi. Poczułem się rozdarty na pół – między miłością do syna i lojalnością wobec Ani, a pragnieniem normalności i ciepła, które dawała mi Magda.
– Magda… – zacząłem cicho. – To nie jest takie proste. Dla Kuby… dla mnie… Ania była wszystkim.
– Ale jej już nie ma! – wybuchła. – A ja mam dość bycia duchem we własnym domu! Nawet jej zdjęcia są wszędzie! Czy naprawdę muszę z nią konkurować?
Zamilkłem. Przez chwilę słyszałem tylko tykanie zegara i stłumione szlochy Kuby za ścianą. Przypomniałem sobie dzień pogrzebu Ani – jak trzymałem Kubę za rękę, jak obiecałem mu, że zawsze będziemy razem. Że nigdy nie pozwolę nikomu go skrzywdzić.
Poznałem Magdę rok po śmierci Ani. Była ciepła, energiczna, wnosiła do naszego życia światło i śmiech. Kuba początkowo ją polubił – razem grali w planszówki, chodzili na lody do naszej ulubionej cukierni na Mokotowie. Ale im bliżej byliśmy z Magdą, tym bardziej Kuba zamykał się w sobie.
Pamiętam jedną z naszych rozmów:
– Tato, czy mama by się cieszyła, że masz nową dziewczynę?
– Myślę, że chciałaby, żebym był szczęśliwy – odpowiedziałem wtedy niepewnie.
Kuba tylko skinął głową i wrócił do układania klocków.
Magda próbowała się starać. Gotowała jego ulubione naleśniki, kupowała mu książki o dinozaurach. Ale czasem widziałem w jej oczach cień rozczarowania, gdy Kuba nie chciał się przytulić albo odpowiadał monosylabami.
Wróciłem myślami do teraźniejszości. Magda siedziała sztywno przy stole.
– Może powinniśmy porozmawiać – powiedziała chłodno.
– Może… – odpowiedziałem, ale w środku czułem pustkę.
Wieczorem poszedłem do Kuby. Siedział na łóżku z podkulonymi nogami.
– Synku…
– Tato, czy musimy udawać, że Magda jest mamą? – zapytał cicho.
– Nie musimy niczego udawać – odpowiedziałem i przytuliłem go mocno.
Następnego dnia Magda spakowała kilka rzeczy i pojechała do swojej siostry na Ochotę. Zostaliśmy sami. Przez kilka dni dom był cichy jak nigdy wcześniej. Myślałem o tym, co powiedziała Magda – o zdjęciach Ani na półkach, o jej sukience w szafie, której nie miałem serca wyrzucić. Czy rzeczywiście trzymałem się przeszłości za mocno?
Zadzwoniła do mnie mama:
– Michałku, życie toczy się dalej. Ale pamiętaj, że Kuba też stracił mamę. On potrzebuje czasu.
Spotkałem się z Magdą tydzień później w kawiarni na Placu Zbawiciela.
– Michał, ja cię kocham – powiedziała bez ogródek. – Ale nie mogę być tylko dodatkiem do twojego starego życia. Chcę być częścią rodziny.
– Rozumiem… Ale nie mogę wymazać Ani z naszego życia. Dla Kuby ona zawsze będzie mamą.
– A ja? Kim mam być dla was?
Zamilkłem. Nie umiałem odpowiedzieć.
Wróciłem do domu i spojrzałem na zdjęcie Ani z Kubą na plaży w Jastarni. Uśmiechali się do siebie tak beztrosko…
Przez kolejne tygodnie próbowałem rozmawiać z Kubą o Magdzie. Pytałem go o uczucia, o to, czego się boi.
– Boję się, że zapomnisz o mamie – powiedział pewnego wieczoru.
– Nigdy nie zapomnę – zapewniłem go.
Magda wróciła po miesiącu. Byliśmy inni – ostrożniejsi, bardziej wycofani. Próbowaliśmy jeszcze raz budować coś wspólnie: wyjazd nad jezioro, wspólne gotowanie pierogów na Wigilię. Ale coś pękło tamtego wieczoru przy stole i nie dało się tego naprawić.
Pewnego dnia Magda spakowała wszystkie swoje rzeczy i zostawiła mi list:
„Michał, kocham cię, ale nie potrafię żyć w cieniu twojej przeszłości. Życzę wam szczęścia.”
Usiadłem z Kubą na kanapie i długo milczeliśmy.
– Tato…
– Tak?
– Czy kiedyś będziemy szczęśliwi?
Objąłem go mocno.
– Spróbujemy, synku. Spróbujemy.
Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa po wielkiej stracie? Czy da się pogodzić pamięć o tych, których kochaliśmy z miłością do tych, którzy pojawiają się później? Co byście zrobili na moim miejscu?