Czy naprawdę wszystko zaplanowałaś, babciu? – Opowieść o rodzinnych tajemnicach i drugim początku
– Naprawdę myślisz, że to wszystko przypadek? – zapytała mama, patrząc na mnie przez łzy, kiedy stałyśmy nad trumną babci. W powietrzu czuć było zapach świeżych róż i kadzidła, ale mnie dławił tylko ciężar niewypowiedzianych słów.
Nie odpowiedziałam. W głowie miałam tylko jedno: co teraz? Babcia była ostatnią osobą, która trzymała naszą rodzinę w całości. To ona godziła mnie z mamą, to ona potrafiła rozśmieszyć mojego męża, nawet kiedy był w najgorszym humorze. To ona zawsze wiedziała, kiedy przyjechać z rosołem, kiedy trzeba było po prostu posiedzieć w milczeniu. Teraz jej nie było, a ja czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce.
Wróciłam do Warszawy z pogrzebu z poczuciem pustki. Mąż, Michał, czekał na mnie w domu, ale jego spojrzenie było nieobecne. Przez ostatnie miesiące coraz częściej znikał wieczorami, tłumacząc się pracą. Tego wieczoru, kiedy wróciłam, nie wytrzymałam.
– Michał, musimy porozmawiać – powiedziałam, stając w drzwiach sypialni.
– Teraz? – westchnął, nie odrywając wzroku od telefonu.
– Tak. Teraz. Czy ty mnie zdradzasz?
Cisza. Dłuższa niż powinna. W końcu podniósł wzrok. W jego oczach zobaczyłam coś, czego nie widziałam od dawna – strach.
– To nie tak, jak myślisz…
Nie musiał kończyć. Wiedziałam już wszystko. W jednej chwili poczułam, jakby cały świat się zawalił. Wyszłam z mieszkania, zostawiając za sobą wszystko, co znałam. Wsiadłam do pociągu do rodzinnego miasta, do domu babci, który teraz stał pusty.
Przez pierwsze dni nie mogłam spać. Chodziłam po domu, dotykałam jej rzeczy, wdychałam zapach lawendy, który zawsze unosił się w jej sypialni. W szufladach znalazłam listy, zdjęcia, stare zeszyty z przepisami. Każda rzecz przypominała mi o niej, o tym, jak bardzo była obecna w moim życiu.
Pewnej nocy, kiedy nie mogłam zasnąć, usłyszałam ciche pukanie do drzwi. To była mama. Usiadła na brzegu łóżka i przez chwilę milczałyśmy.
– Wiesz, że babcia zostawiła dla ciebie coś w swoim testamencie? – zapytała cicho.
Spojrzałam na nią zaskoczona. – Co takiego?
– List. Powiedziała, że masz go przeczytać dopiero wtedy, kiedy poczujesz się naprawdę samotna.
Znalazłam go następnego dnia, schowany w starej książce kucharskiej. Drżącymi rękami otworzyłam kopertę.
„Kochana Marto,
Jeśli to czytasz, znaczy, że życie cię nie oszczędziło. Ale pamiętaj – jesteś silniejsza, niż myślisz. W tym domu znajdziesz odpowiedzi na pytania, których nawet nie zdążyłaś zadać. Nie bój się prawdy. Kocham cię. Babcia.”
Przez kolejne dni zaczęłam przeszukiwać dom. W piwnicy znalazłam stare pudło z dokumentami. Były tam listy od nieznanego mężczyzny, zdjęcia babci z kimś, kogo nigdy wcześniej nie widziałam. Na jednym zdjęciu była młoda, uśmiechnięta, trzymała za rękę mężczyznę w mundurze. Na odwrocie napis: „Na zawsze twój, Janek”.
Zaczęłam pytać mamę o Janka, ale ona tylko wzruszała ramionami.
– To była młodzieńcza miłość twojej babci. Zanim poznała dziadka. Nigdy o nim nie mówiła.
Ale ja czułam, że to coś więcej. W listach Janek pisał o planach ucieczki, o marzeniach o wspólnym życiu. O tym, że muszą się rozstać przez rodzinę, przez wojnę, przez strach. Z każdym kolejnym listem czułam, jakby babcia prowadziła mnie przez własne wybory, przez swoje rozczarowania i nadzieje.
W tym czasie Michał próbował się ze mną kontaktować. Pisał, dzwonił, błagał o rozmowę. Ale ja nie byłam gotowa. Musiałam najpierw zrozumieć siebie.
Pewnego dnia wpadła do mnie kuzynka, Anka. Zawsze była tą odważną, która mówiła głośno to, czego inni bali się powiedzieć.
– Wiesz, że babcia miała swoje sekrety? – rzuciła od progu.
– Każdy ma – odpowiedziałam, pokazując jej listy.
Przez kilka godzin siedziałyśmy na podłodze, czytając kolejne kartki. Anka płakała, śmiała się, przeklinała los. W końcu spojrzała na mnie poważnie.
– Może to wszystko po to, żebyś zrozumiała, że nie musisz żyć według cudzych oczekiwań?
Te słowa zapadły mi w pamięć. Zaczęłam patrzeć na swoje życie inaczej. Zrozumiałam, że przez lata próbowałam być idealną żoną, córką, wnuczką. Że bałam się rozczarować innych, nawet jeśli sama byłam nieszczęśliwa.
Po kilku tygodniach zdecydowałam się spotkać z Michałem. Usiedliśmy w kawiarni, w której kiedyś spędzaliśmy godziny na rozmowach o przyszłości.
– Przepraszam – powiedział cicho. – Nie wiem, co się ze mną stało.
– Ja też nie wiem – odpowiedziałam. – Ale wiem jedno: nie chcę już żyć w kłamstwie.
Rozstaliśmy się w zgodzie, choć z bólem. Wiedziałam, że to jedyna droga, żeby zacząć od nowa.
Wróciłam do domu babci i postanowiłam zostać tam na dłużej. Zaczęłam remontować stare pokoje, sadzić kwiaty w ogrodzie, zapraszać sąsiadów na kawę. Powoli odzyskiwałam siebie.
Pewnego wieczoru, siedząc na werandzie z mamą, zapytałam:
– Myślisz, że babcia naprawdę wszystko zaplanowała?
Mama uśmiechnęła się smutno.
– Może po prostu chciała, żebyś odważyła się żyć po swojemu.
Patrząc na zachodzące słońce, poczułam spokój, jakiego nie czułam od lat. Może właśnie o to chodziło – żeby przestać się bać i zacząć żyć naprawdę.
Czasem zastanawiam się: czy nasze życie to tylko splot przypadków, czy może ktoś nad nami czuwa i prowadzi nas tam, gdzie powinniśmy być? A może to my sami musimy w końcu odważyć się wybrać własną drogę?