Nazywam się Leszek i chciałbym opowiedzieć o pewnym trudnym okresie w życiu naszej rodziny. Moja żona Natalia wyjechała na kilka dni, zostawiając mnie z trójką naszych dzieci. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, ale dzięki wsparciu rodziny udało nam się to przetrwać.

Wszystko zaczęło się dwa dni temu, gdy synowa Haliny, Natalia, zostawiła dzieci mężowi i teściowej, i wyjechała w nieznanym kierunku.

Ale najpierw była kłótnia, awantura i wyjaśnianie relacji, wydawałoby się, z niczego.

O wszystkim Halina dowiedziała się krótko z relacji syna Leszka. Syn wrócił z delegacji, włóczył się po wszystkich znajomych, prawie nie bywał w domu. Właśnie rozmawiał z kolegą i zbierał się gdzieś wyjść, gdy nagle jego żona Natalia oznajmiła, że jedzie z koleżankami na wieczór panieński.

– Ale ja mam plany! Natalia, co to za numer?! – oburzył się mąż.

– Już odwiedziłeś wszystkich znajomych. A w domu nie byłeś! Ja też nie jestem kurą domową, żeby ciągle siedzieć w domu! Jestem młoda, też chcę wychodzić, odpoczywać, spędzać czas poza domem! – krzyczała synowa.

– Jesteś matką! Jakie wyjścia z koleżankami?! Tym bardziej, że twoja Marina wychodzi za mąż po raz trzeci! – oburzał się Leszek.

– Chcę jechać! Jestem żywym człowiekiem i też się męczę! To ty chciałeś dzieci, więc bądź porządnym ojcem, nie rozpadniesz się – wybuchła Natalia.

– Natalia, nie zaczynaj! Mówiliśmy o tym. Niczego nie chciałem. To ty, jak wariatka, je rodziłaś – wykrzyczał mężczyzna.

Potem Leszek oczywiście żałował, że tak się wyraził o swoich dzieciakach. Ale, szczerze mówiąc, Natalia nie bardzo go informowała o swoich planach, nie konsultowała się z mężem, czy rodzić, czy nie.

Leszek pracował na północy. Przyjeżdżał do domu, od razu rzucał się do ukochanej żony. Potem wyjeżdżał, a kiedy wracał, Natalia już była w ciąży.

– Tam na północy imprezujesz, a ja tu sama z nimi! Żadnej pomocy! Tylko wyrzuty, wyrzuty. Tak się nie da, Leszek! – wybuchła żona.

Leszek bezskutecznie próbował udowodnić, że pracuje dla dobra rodziny, ale Natalia płakała z żalu.

– Jadę bawić się z Tanią. Dziewczyny zaprosiły mnie po raz pierwszy od pięciu lat w normalne miejsce! Czy ci się to podoba, czy nie, nie zostanę w domu!

– A dzieci? Co z nimi?

– Nie wiem! Oddaj matce! Ona wie, jak je wychowywać. Czasami wydaje mi się, że twoja mama przeżyła za wszystkich i zna odpowiedzi na wszystkie pytania!

Natalia wyjechała w południe z jedną z koleżanek. Lekko wskoczyła do samochodu, nawet nie obejrzała się na okna mieszkania na parterze.

– Taka to zmęczona mama – skomentował zachowanie żony ojciec.

– Tato, jesteśmy głodni – powiedziała ośmioletnia córka Lena.

– Jesteś najstarsza, pomóż mi jakoś – podrapał się po głowie Leszek.

– Nie umiem. Tato, co ty?! Mama robi wszystko za nas! – dziewczynka poszła do pokoju, żeby zrobić porządek.

– Przynajmniej tego was nauczyła! – wykrzyknął Leszek.

– A Mateusz rysuje na tapetach! – krzyknęła Lena.

– Mateusz! Przestań! Jest album, zeszyt! Jeszcze remontu mi brakuje – powiedział zły Leszek.

Dzieci nudziły się, nie wiedziały, co robić. Najmłodszy, Staś, jeszcze dobrze nie chodził, ale swoimi kaprysami i płaczem nadawał ton wszystkim innym.

– Tato, jego pieluszka… Tam… – zatykając nos palcami, powiedziała Lena.

W tym czasie Leszek kręcił się w kuchni, zastanawiając się, co ugotować. Jak na złość, lodówka była prawie pusta. Były drobiazgi, ale dzieci jajecznicą się nie nakarmi.

– Będziecie jeść omlet? – spytał w biegu ojciec.

– Fuj! Nie! – grymasił Mateusz.

– Chcę naleśniki – powiedziała Lena.

– Nie umiem ich piec. Gdzie są pieluszki Stasia? – spytał Leszek, wbijając ręce w boki.

Dzieci tylko rozłożyły ręce. Skąd miały wiedzieć?

– Wszystko robiła mama – powtórzyła Lena.

W ciągu dwóch godzin Leszek był całkowicie wyczerpany. Kiedy pracował na mrozie na zmianie, nie męczył się tak jak teraz z trójką małych dzieci.

Mężczyzna nie był gotowy spędzać cały dzień w domu i wymyślać, czym nakarmić dzieci.

Lena była najstarsza i to jej dostawało się najwięcej, jak zawsze mówiła Halina. To ona zaproponowała wyjazd do babci. Ojciec, nie zastanawiając się długo, zgodził się.

Halina oniemiała, kiedy zobaczyła syna z wnukami.

– Co się stało, Leszku? Dlaczego w takim składzie? A gdzie Natalia?

– Pojechała do koleżanki – odpowiedział sucho syn. – Mamo, przygotuj coś do jedzenia. Nie mam już sił! Nie wiem, czym ich karmić! Nic nie chcą.

– Tata zaraz wróci ze sklepu. Wysłałam go po mąkę – powiedziała Halina o swoim mężu.

Zdziwiło ją, że Leszek był z dziećmi tylko pół dnia w domu i nie mógł ich nakarmić.

– Co wasza mama po prostu tak sobie wyjechała, zostawiła was i jeszcze nic nie przygotowała? – pytała syna Halina.

Leszek opadł na kanapę z telefonem, podczas gdy dzieci biegały w innym pokoju, dokuczając grubemu kotu Haliny. Mały Staś leżał obok, na wpół śpiący.

– Jak na złość, wyobraź sobie! Przyjechałem do domu, a tam pusta lodówka. Myślałem, że tak będzie dzień lub dwa. Ale nie! Wczoraj dała wszystkim zupki błyskawiczne, obiecała, że będzie gotować cały weekend. A dziś wyjechała!

– Tak nie może być, synku – pokręciła głową matka.

Leszek wstał z kanapy, nie odrywając się od telefonu, poszedł się ubierać.

– Dokąd idziesz, Leszek? – spytała matka.

– Idę do Szymona. Sto lat go nie widziałem. Właśnie pisaliśmy do siebie na portalach społecznościowych. Okazało się, że nieźle mu się powodzi. Mój kumpel się wybił! – zagwizdał mężczyzna.

– Kiedy wróci Natalia?

– Nie wiem! Idę do wieczora. Niech dzieciaki pobiegają u was.

Nie pytał, a stwierdził fakt.

Halina krzątała się w kuchni, nie zwracając uwagi na krzyki zaszczutego kota. Dzieci ściskały Markusa, próbowały go przewijać… Staś spokojnie spał na kanapie. A Halinie to wszystko bardzo się nie podobało.

Nie zdążył syn odejść, gdy ze sklepu wrócił mąż. Paweł zdziwił się nieoczekiwanym gościom.

– Co za okazja?

– Natalia pojechała do koleżanek, a Leszek poszedł do Sazonów, tam właśnie jest Szymon.

– Rozumiem. No cóż, moje ukochane wnuki! Jak się macie?

– Dziadku! – rzuciły się do niego Lena i Mateusz.

– Babciu, jesteśmy głodni. Nakarm nas!

– Już, Lenka. Zrobię wam placki. No i co za mama! – pozwoliła sobie skomentować zachowanie synowej Halina.

Minęło pół dnia. Już się ściemniało. Wnuki trzeba było położyć spać, a syna i synowej nadal nie było.

– Gdzie jest Leszek? A gdzie Natalia? Co to jest, Halina?! – zapytał surowo Paweł.

– Paweł, nie krzycz. Leszek pojechał za miasto z kolegą. A Natalia… Dzwoniłam do niej, ale nie odbiera.

– Dziadku, chodź się bawić! – poprosił Mateusz.

– Idźcie spać! Babcia zaraz wyda wam pościel i do łóżka! – powiedział dziadek, mierząc żonę wzrokiem.

Mąż nie pochwalał takiego zachowania Haliny. Uważał, że dzieci same powinny sobie radzić.
– Moi rodzice by tego nie znieśli! – marudził, przewracając się na bok Paweł.

– Nie mów, Paweł! Twoja mama bardzo nam pomagała. Zawsze! Oni są młodzi…

– Nie, my też byliśmy młodzi, ale tak jak Leszek i Natalia się nie zachowywaliśmy! Gdzie to widziane, Halina, żebyśmy po prostu tak się zebrali i wyjechali każdy gdzieś, osobno?!

Mąż długo kręcił się w łóżku, nie mogąc zasnąć z powodu zmartwień. Halina czekała, aż syn wróci, nasłuchiwała, ale zasnęła.

Rano sprawdziła drzwi, furtkę, ale wszystko było zamknięte.

Leszek nie przyjechał.

– Może coś się stało? Może wpadł w kłopoty? – mruczała matka.

– Tak, wpadł! Pracował, a teraz postanowił się rozerwać, jak i jego żona. Halina, pamiętaj, nie będę wychowywać wnuków. Wiem, do czego to zmierza! Już dawno im mówiłem: nie rodzi się dzieci dla mnie, tylko dla siebie!

Od hałasu obudziły się wnuki. Mały Staś kaprysił, bo był mokry i nie znalazł ukochanej mamy, otwierając oczy u dziadka w pokoju.

– Czego ryczysz, mazgaju? Kiedy zaczniesz mówić? – krzyknął dziadek.

Staś zapłakał mocniej.

– Paweł, ma dopiero półtora roku! Jeszcze jest mały!

– Nie wiem! Bartek w rok sam zakładał spodnie! – skrzywił się mąż.

Starszy syn zginął dwa lata temu w wypadku. Już go nie przywrócisz…

– Potrzebna pieluszka. Leszek nic nie przyniósł, jest taki lekkomyślny. Idź do sklepu, pamiętam, jakie Natalia kupowała – poprosiła Halina, wyciągając portfel.

Mąż szybko wrócił, ale niezadowolenie nie minęło, tylko się nasiliło.

– Dziadku, zobacz, Mateusz pokolorował ci książkę! – powiedziała Lena.

Mateusz, średni wnuk pięcioletni, pokolorował ulubiony kryminał dziadka, który czytał chyba ze sto razy.
– Ach ty, mały łobuzie! Halina, co się dzieje! Zobacz, co narobił! – krzyczał Paweł.

– Paweł, kłopot! Leszek jest w szpitalu. Wypił…

– Wypadek? Co? No mów szybciej! – Paweł chwycił się za serce, usiadł na krześle.

Lena zaczęła płakać ze strachu. W końcu z dziadkiem wszystko było w porządku. A Leszek za bardzo świętował spotkanie z kolegą i czymś się zatruł.

Jest w szpitalu, musimy do niego pojechać. Wkrótce ma jechać na zmianę!

– Mamy ich dzieci! Gdzie Natalia? Co sobie wyobraża?! – krzyczał Paweł.

Synowa odebrała telefon, gdy zadzwoniła Halina, i spokojnie powiedziała, że wie, gdzie jest Leszek.

– Tak, zadzwonili do mnie. No to dobrze mu tak! Nie powinien imprezować. Ja wczoraj zachowałam się przyzwoicie, po prostu posiedziałam z koleżankami i tyle!

– Gdzie jesteś? Jakie przyzwoitości?! Natalia, mamy wasze dzieci, kto zabierze wnuki?

– Jestem u mamy. Pojechaliśmy z dziewczynami na przedmieścia, a w nocy było za późno, żeby wracać do domu. Pobędę kilka dni u mamy i wrócę.

– Co?! Jak to sobie wyobrażasz?

– Halina! Zawsze uczyła mnie pani, jak wychowywać dzieci. No to teraz proszę posiedzieć z nimi, a ja wreszcie odpocznę! Przecież wszystko robiłam, wszystko sama! A Leszek niech nie obija się w szpitalu. Jeśli nie pojedzie do pracy, to niech tu się zatrudni. Albo się rozwiedziemy!

Następnego dnia cierpliwość Pawła się skończyła. Leszka szybko wypisali do domu, ale syn nie zamierzał wracać do siebie i zabierać dzieci też nie spieszył się.
– Podaj mi numer synowej! Dość z nią cackania. Niech jedzie do matki i zabiera dzieciaki – mruknął mąż Haliny.

Kobieta spojrzała na swoje wnuki.

– Paweł, przecież to rodzina! Jak możemy wyrzucić Natalię, co ty mówisz?!

– Tak, prosto z mostu! Jeśli nasz syn chce ją znosić, to proszę bardzo. W moim domu na pewno nie będzie rządzić.

Mąż poszedł do innego pokoju, a dzieci zamilkły i patrzyły na Halinę.

– Babciu, jesteśmy głodni! Ile można czekać? – z wyrzutem powiedziała najstarsza Lena.

– Lena, przestań rządzić babcią! – nie wytrzymał Leszek. – Pakujcie się, wracamy do domu. Nacieszyliście się!

Chwiał się, był jeszcze słaby, ale zebrał dzieci i zabrał je do siebie.

Przed wyjazdem Halina prosiła syna, żeby zadzwonił do Natalii i porozmawiał z nią.

W domu Leszka ogarnęła tęsknota za czasem, który spędzał na zmianie z dala od rodziny. Potem spojrzał na dzieci. Małe, jasnowłose łobuziaki stały obok ojca i znów były głodne.

– Tato! Jesteśmy głodni! Trzeba zmienić pieluszki Stasiowi! – mówiła Lena.

– Jakie pieluszki w wieku dwóch lat?! Niech się przyzwyczaja bez nich! No dalej, Staś, zajmę się tobą! Lena, idź po garnek. Będziemy gotować kolację. Idę do sklepu, a wy bądźcie cicho i nie brońcie – powiedział ojciec.

Matka proponowała Leszkowi gotowe jedzenie, ale nie wziął.

Radząc sobie z najmłodszym, ojciec poszedł do sklepu. Kiedy wrócił z zakupami, w domu była już Natalia.

– No, częstujcie się! Babcia upiekła wam ciasto – mówiła.

Natalia przywiozła od mamy prezenty, wyglądała wypoczęta i zadowolona, w przeciwieństwie do Leszka.

– Zmęczony? – zapytała wprost żona.

– Nie. W porządku. Wróciłaś wcześnie – starając się zachować spokój, odpowiedział mąż.

Nie chciało mu się kłócić i spierać. Tak, mają troje dzieci, ale Leszek kochał żonę, kochał swoją rodzinę, choć czasami trudno było radzić sobie z codziennością.

– Zrozumiałem wszystko, Natalia – westchnął mężczyzna. – Ale mogłaś wyjaśnić, jak ci ciężko.

– Próbowałam. Ale dopóki sam się nie przekonasz… – nie dokończyła zdania, bo dzieci domagały się uwagi.

Po kolacji Leszek powiedział, że raczej nie pojedzie już do odległego miasta.

– Dlaczego? Przecież dobrze jest. Sam chwaliłeś się koledze przez telefon, zanim pojechałam do koleżanek.

Dopiero teraz Leszek zrozumiał, co było przyczyną kłótni. Musiał przeprosić żonę, a potem rodziców za to, że zrzucił na nich swoje obowiązki.

– Czwarty wnuk w planach? – zapytała z uśmiechem Halina, miesiąc po tym wydarzeniu.

– Nie, mamo. Postanowiliśmy się zatrzymać. Troje naszych dzieci wystarczy z nawiązką – powiedział Leszek.

Tej wiosny mężczyzna nigdzie nie wyjechał, został w domu. Praca znalazła się szybko, dobrze płatna i niedaleko od domu. A co najważniejsze, Leszek spędzał więcej czasu z rodziną.