Nie chcę już być drugą po teściowej. Moja rodzina się rozpada, bo mąż nie chce wyprowadzić się od matki.

— Znowu to samo, Tomek! — krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą. — Ile razy mam ci powtarzać, że nie chcę tak żyć? Że nie mogę już dłużej mieszkać z twoją matką?

Tomek nawet nie podniósł wzroku znad gazety. — Sara, przecież wiesz, że mama jest sama. Nie zostawię jej. To nasz dom.

Mój dom? Od pięciu lat mieszkamy w tym samym szeregowcu na obrzeżach Wrocławia. Od pięciu lat dzielę kuchnię, łazienkę i każdy kąt z jego matką, panią Haliną. Kobietą, która nigdy nie zaakceptowała mnie jako synowej i codziennie daje mi to odczuć.

Pamiętam nasz ślub. Byłam taka szczęśliwa! Wierzyłam, że zaczynamy nowy rozdział. Ale już pierwszego dnia po powrocie z podróży poślubnej Halina czekała na nas z obiadem i… listą zasad. „W moim domu nie jemy po dwudziestej”, „Nie zostawiamy naczyń w zlewie”, „Nie przynosimy obcych ludzi”. Tomek tylko się uśmiechał: „Mama jest trochę staroświecka, ale da się przyzwyczaić”.

Minęło pięć lat. Nie przyzwyczaiłam się. Każdy dzień to walka o odrobinę prywatności. Gdy wracam z pracy, Halina już czeka z pytaniami: „Co tak późno?”, „Znowu gotowałam dla dwóch osób?”, „Nie powinnaś tyle pracować, kobieta powinna dbać o dom”. Tomek nigdy nie staje po mojej stronie. Zawsze tłumaczy: „Mama jest samotna od śmierci taty”.

Ale ja też jestem samotna! Własny mąż mnie nie widzi. Nasze rozmowy sprowadzają się do wymiany zdań przy stole, gdzie Halina zawsze musi mieć ostatnie słowo.

Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi:

— Tomek, ona cię kiedyś zostawi — mówiła Halina cicho.
— Nie zostawi — odpowiedział pewnie mój mąż. — Sara wie, że rodzina jest najważniejsza.

Zacisnęłam pięści. Czy ja nie jestem rodziną? Czy moje potrzeby nic nie znaczą?

Próbowałam wszystkiego. Rozmawiałam z Tomkiem setki razy. Proponowałam wynajem mieszkania — mamy przecież oszczędności! On zawsze odpowiadał: „Może kiedyś” albo „Mama sobie nie poradzi”. Raz nawet zaproponowałam, żeby Halina zamieszkała bliżej swojej siostry w Opolu. Wybuchła wtedy awantura:

— Chcesz mnie wyrzucić na stare lata?! — krzyczała teściowa.
— Nie chcę nikogo wyrzucać! Chcę mieć własny dom! — płakałam.

Tomek stał między nami jak dziecko, które nie wie, do kogo się przytulić.

Najgorzej było po narodzinach naszej córki, Zosi. Myślałam, że wtedy coś się zmieni. Że Tomek zobaczy, jak bardzo potrzebujemy własnej przestrzeni. Ale Halina przejęła opiekę nad Zosią niemal natychmiast. Krytykowała wszystko: jak ją karmię, jak przewijam, nawet jak śpiewam jej kołysanki.

— Za moich czasów dzieci spały same! — powtarzała.

Czułam się jak intruz we własnym życiu. Zosia zaczęła mówić „babcia” szybciej niż „mama”.

Przyjaciółki pytały: „Dlaczego się nie wyprowadzisz?” Nie rozumieją. Tomek nie chce słyszeć o żadnych zmianach. Dla niego dom rodzinny to świętość. Dla mnie — więzienie.

Ostatnia kropla przelała czarę goryczy dwa tygodnie temu. Wracałam późno z pracy — miałam ważne spotkanie z klientem. Wchodzę do domu, a Halina stoi w przedpokoju z Zosią na rękach:

— Dziecko płakało przez ciebie! Gdzie byłaś?!

— Pracowałam! — odpowiedziałam zmęczona.

— Matka powinna być w domu!

Tomek wyszedł z salonu i spojrzał na mnie z wyrzutem:

— Sara, mama ma rację…

Wtedy coś we mnie pękło. Przez całą noc płakałam w łazience, żeby Zosia nie słyszała. Następnego dnia spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do mojej siostry, Magdy.

Magda przyjęła mnie bez słowa. Usiadłyśmy na kanapie i długo milczałyśmy.

— I co teraz? — zapytała w końcu.

— Nie wiem… Kocham Tomka, ale nie mogę już tak żyć. Nie chcę być drugą po teściowej we własnym domu.

Tomek dzwonił codziennie przez tydzień. Najpierw prosił, żebym wróciła. Potem groził rozwodem. W końcu przestał odbierać moje telefony.

Zosia tęskni za tatą i babcią. Ja tęsknię za normalnością.

Dziś siedzę przy oknie i patrzę na bawiącą się Zosię. Wiem jedno: już nigdy nie wrócę do tego domu na starych zasadach. Albo będziemy rodziną na nowych warunkach, albo… każdy pójdzie swoją drogą.

Czy naprawdę w Polsce kobieta zawsze musi być tą, która się poświęca? Czy rodzina to tylko matka męża i jej zasady? A może czas wreszcie zawalczyć o siebie?