Mama przyjeżdża? Odwołaj! Będzie moja była!
— Kamil, pamiętasz, że jutro przyjeżdża moja mama? — krzyknęłam z kuchni, wycierając pot z czoła. Aromat pieczonego schabu z rozmarynem unosił się w powietrzu, a ja po raz pierwszy od dawna czułam się jak prawdziwa gospodyni. Chciałam, żeby wszystko było idealne. Moja mama zawsze patrzyła na mnie krytycznym wzrokiem, jakby sprawdzała, czy dorosłam do jej oczekiwań.
Kamil pojawił się w drzwiach. Miał minę, jakby właśnie połknął cytrynę.
— Iga… — zaczął niepewnie. — Musimy pogadać.
Zamarłam z łyżką w ręku. — Co się stało?
— Jutro… będzie tu też Ola.
Ola. Jego była. Ta sama, która przez dwa lata była obecna w każdym naszym sporze, w każdej mojej niepewności. Ta, która zostawiła go dla kogoś innego, ale potem wróciła do miasta i nagle zaczęła pisać do Kamila. Próbowałam być ponad to, ufać mu, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy miałam jej cień.
— Żartujesz? — głos mi zadrżał. — Przecież wiesz, że przyjeżdża moja mama! Miało być spokojnie!
Kamil spuścił wzrok. — Ola ma sprawę do mnie… coś z papierami po mieszkaniu jej babci. Nie mogłem odmówić. Powiedziała, że to pilne.
Poczułam, jak narasta we mnie złość i bezradność. — To odwołaj mamę! — wyrwało mi się. — Albo Olę! Nie dam rady tego znieść jednocześnie!
W kuchni zapadła cisza. Słychać było tylko bulgotanie sosu i moje przyspieszone oddechy. Kamil podszedł bliżej.
— Iga, proszę cię… To tylko formalność. Ola przyjdzie na chwilę, załatwimy to i pójdzie.
— A jeśli nie? — spojrzałam mu prosto w oczy. — Znasz ją. Zawsze potrafiła cię zmanipulować.
Kamil westchnął ciężko. — Przesadzasz.
— Nie przesadzam! — krzyknęłam. — Wiesz, jak bardzo się staram, żeby twoja rodzina mnie zaakceptowała! Teraz jeszcze moja mama… A ty zapraszasz swoją byłą?!
Oparłam się o blat i poczułam łzy pod powiekami. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystkim i wyjść z domu.
— Iga… — Kamil próbował mnie objąć, ale odsunęłam się gwałtownie.
— Nie dotykaj mnie teraz.
Wyszłam na balkon, żeby ochłonąć. Nocne powietrze było zimne i wilgotne, ale nie czułam chłodu. Myślałam tylko o tym, jak bardzo wszystko wymyka mi się spod kontroli. Zawsze byłam tą odpowiedzialną, tą, która wszystko planuje i ogarnia. A teraz? Nawet własnego życia nie potrafię poukładać.
Telefon zadzwonił. Mama.
— Iga? Wszystko gotowe na jutro? — jej głos był jak zawsze stanowczy.
— Tak, mamo… — skłamałam. — Wszystko pod kontrolą.
— Mam nadzieję. Pamiętaj, że nie lubię niespodzianek.
Uśmiechnęłam się gorzko. Gdyby tylko wiedziała…
Następnego dnia rano atmosfera była gęsta jak śmietana w lodówce po świętach. Kamil chodził spięty, ja udawałam spokój. Mama miała przyjechać o czternastej, Ola zapowiedziała się na trzynastą.
O dwunastej trzydzieści zadzwonił domofon.
— To pewnie ona — powiedział Kamil i poszedł otworzyć drzwi.
Stałam w kuchni i słyszałam ich rozmowę na korytarzu:
— Cześć, Kamilu… Dawno się nie widzieliśmy.
— Cześć, Olu. Wejdź…
Jej głos był taki sam jak zawsze: miękki, trochę zbyt słodki. Weszli do salonu. Słyszałam szelest papierów i ciche śmiechy. Zacisnęłam dłonie na ściereczce tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.
Po chwili weszli do kuchni.
— Cześć, Iga — powiedziała Ola z uśmiechem. — Pięknie pachnie! To dla twojej mamy?
Skinęłam głową bez słowa.
— Ola przyszła tylko na chwilę — powiedział Kamil szybko. — Zaraz wszystko załatwimy.
Ola spojrzała na mnie uważnie.
— Wiem, że to może być niezręczne… Ale naprawdę nie chcę robić problemów.
Chciałam jej uwierzyć, ale coś we mnie krzyczało: „Nie daj się nabrać!” Przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy. W jej spojrzeniu widziałam cień współczucia… albo litości?
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama.
Serce mi stanęło. Kamil spojrzał na mnie błagalnie.
— Proszę cię… spróbujmy zachować spokój.
Otworzyłam drzwi mamie z wymuszonym uśmiechem.
— Dzień dobry, mamo!
Mama weszła do środka i od razu zauważyła Olę.
— O, mamy gościa? — jej ton był lodowaty.
— To Ola… przyszła tylko na chwilę — wyjaśnił Kamil nerwowo.
Mama spojrzała na nią z góry do dołu i uśmiechnęła się chłodno.
— Miło poznać… Byłą dziewczynę mojego zięcia?
Zapadła niezręczna cisza. Ola zarumieniła się i zaczęła zbierać papiery.
— Już wychodzę… Dziękuję za gościnę — powiedziała cicho i wyszła niemal biegiem.
Zostałam sama z mamą i Kamilem w kuchni. Mama spojrzała na mnie surowo:
— Iga, czy ty naprawdę masz wszystko pod kontrolą?
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Kamil próbował coś powiedzieć, ale mama uciszyła go gestem ręki.
— Wiesz co? Może czasem warto pozwolić sobie na chaos — powiedziała nagle łagodniej niż zwykle. — Życie nie zawsze jest takie uporządkowane, jak byśmy chcieli.
Spojrzałam na nią zdziwiona. Po raz pierwszy poczułam, że może mnie rozumie bardziej niż sądziłam.
Wieczorem siedzieliśmy już tylko we dwoje z Kamilem przy zimnej herbacie. Milczeliśmy długo.
— Przepraszam cię za to wszystko — powiedział cicho Kamil.
Pokręciłam głową.
— Może właśnie tego nam brakowało… trochę prawdy i trochę bałaganu?
Patrzyłam przez okno na ciemniejące niebo i zastanawiałam się: czy naprawdę można pogodzić przeszłość z teraźniejszością? Czy da się nauczyć żyć z tym wszystkim naraz? Może czasem trzeba po prostu pozwolić sobie na niedoskonałość…