Wszystko dla Ciebie, Córeczko – Historia Ojca, Który Przekroczył Własne Granice

– Tato, patrz! – krzyknęła Zosia, machając do mnie z pomostu. Słońce odbijało się od tafli Zalewu Zegrzyńskiego, a ja przez chwilę zapomniałem o wszystkim – o pracy, o kłótniach z Anią, o tym, że od miesięcy nie potrafimy się dogadać. Byliśmy tu razem pierwszy raz od rozwodu. Chciałem udowodnić sobie i Zosi, że potrafię być dobrym ojcem.

– Nie odchodź za daleko! – zawołałem, ale ona już biegła w stronę końca pomostu. Widziałem jej jasne włosy i różową sukienkę, którą sama wybrała rano. Była taka szczęśliwa…

Nagle usłyszałem plusk. Odwróciłem się na sekundę, bo telefon zawibrował w kieszeni. Gdy spojrzałem z powrotem, Zosi nie było na pomoście.

– Zosia! – wrzasnąłem. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Ludzie na plaży patrzyli na mnie, ktoś krzyczał „ratownik!”, ale nikt nie ruszył się z miejsca. Wbiegłem na pomost i bez zastanowienia skoczyłem do wody.

Woda była lodowata. Szukałem jej na oślep, czułem jak panika ściska mi gardło. „Nie mogę jej stracić… nie mogę…” powtarzałem w myślach. W końcu zobaczyłem jej rączkę wynurzającą się spod wody. Chwyciłem ją i z całych sił wypłynąłem na powierzchnię.

Zosia była bezwładna. Położyłem ją na pomoście i zacząłem robić sztuczne oddychanie. Ktoś zadzwonił po pogotowie. Czułem, jak łzy ciekną mi po policzkach. – Proszę, oddychaj… proszę…

Po chwili zakaszlała i zaczęła płakać. Przytuliłem ją mocno do siebie, nie przejmując się tym, że wszyscy patrzą. Wtedy podbiegła Ania – była blada jak ściana.

– Co się stało?! Jak mogłeś ją spuścić z oka?!

– To był moment…

– Zawsze wszystko robisz „na moment”! – krzyczała przez łzy. – Gdyby coś jej się stało…

Nie miałem siły się bronić. Wiedziałem, że zawiodłem. Zosia tuliła się do mnie i płakała cicho.

W szpitalu lekarz powiedział, że wszystko będzie dobrze. Ale ja nie mogłem przestać myśleć o tym, co by było, gdybym spojrzał na telefon choćby sekundę później.

Wieczorem siedziałem sam w kuchni. Ania zabrała Zosię do siebie „na kilka dni”. Wpatrywałem się w zdjęcie córki na lodówce i czułem narastającą pustkę.

Telefon zadzwonił. To był mój ojciec.

– Słyszałem… Jak się trzymasz?

– Ledwo…

– Synu, każdy popełnia błędy. Ważne, żeby wyciągnąć wnioski.

– Ale co jeśli już za późno? Co jeśli ona nigdy mi nie wybaczy?

– Dzieci wybaczają szybciej niż dorośli. Najważniejsze to być przy niej.

Przez kolejne dni próbowałem rozmawiać z Anią. Odbierała chłodno, rzucała krótkie odpowiedzi.

– Nie wiem, czy mogę ci zaufać – powiedziała w końcu. – Może lepiej będzie, jeśli Zosia zostanie ze mną na stałe.

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż cokolwiek wcześniej. Przez lata walczyliśmy o opiekę naprzemienną – dla mnie to był sens życia.

Zacząłem chodzić na terapię. Rozmawiałem z psychologiem o lęku przed porażką, o tym jak bardzo boję się być złym ojcem. O tym, jak bardzo boli mnie samotność po rozwodzie i jak trudno pogodzić pracę z byciem rodzicem.

Po miesiącu Ania zgodziła się na spotkanie w kawiarni.

– Wiem, że kochasz Zosię – powiedziała cicho. – Ale musisz nauczyć się być obecny naprawdę, nie tylko ciałem.

Patrzyłem na nią i wiedziałem, że ma rację. Praca w korporacji zabierała mi wszystko – czas, energię, radość życia. Ale czy mogę to zmienić?

Zosia przyszła do mnie w kolejną sobotę. Bała się wejść do wody.

– Tato… a jeśli znowu się utopię?

Przyklęknąłem przy niej.

– Obiecuję ci, że już nigdy cię nie spuszczę z oka. I nauczymy się razem pływać, dobrze?

Uśmiechnęła się niepewnie i mocno mnie przytuliła.

Od tamtej pory każdą wolną chwilę spędzam z nią nad wodą – uczymy się razem pływać, rozmawiamy o wszystkim. Praca zeszła na drugi plan.

Czasem myślę o tamtym dniu i pytam siebie: czy można naprawić błędy przeszłości? Czy naprawdę wystarczy kochać najmocniej na świecie? A może najważniejsze to nauczyć się być obecnym tu i teraz…

Co wy byście zrobili na moim miejscu? Czy można odzyskać zaufanie dziecka i byłej żony po takim wydarzeniu?