„Oddaj mi swoją działkę, bo moja jest bezużyteczna!” – historia rodzinnego konfliktu po śmierci mamy
– Ty zawsze musisz mieć lepiej, prawda? – głos Agaty drżał, a jej oczy błyszczały gniewem. Stałyśmy na środku ogródków działkowych, wśród resztek zwiędłych pomidorów i przekwitłych róż. Wiatr szarpał jej jasne włosy, a ja czułam, jak narasta we mnie fala bezsilności.
Jeszcze rok temu przyjeżdżałyśmy tu razem z mamą. To ona uczyła nas, jak sadzić cebulę, jak podlewać ogórki i kiedy zbierać pierwsze truskawki. Teraz jej już nie było. Zostałyśmy tylko my – dwie dorosłe kobiety, które nagle nie potrafiły się dogadać.
Po śmierci mamy notariusz podzielił wszystko równo: dwie działki, dwa klucze do altanek, dwa zestawy narzędzi. Ale życie nie zna równości. Moja działka była położona bliżej wejścia, miała lepszą ziemię, a jabłoń w kącie co roku rodziła słodkie owoce. Działka Agaty była dalej, przy płocie, ziemia sucha i zbita, a jedyne drzewko wiśniowe od lat nie dawało owoców.
– To niesprawiedliwe! – powtarzała Agata od tygodni. – Mama zawsze mówiła, że wszystko mamy dzielić po równo.
– Ale to nie ja wybierałam działki – tłumaczyłam spokojnie. – Tak wyszło. Możemy razem coś posadzić na twojej ziemi, pomogę ci ją przekopać…
– Nie chcę twojej litości! Chcę zamiany! – przerwała mi ostro.
Patrzyłam na nią i czułam, jak coś we mnie pęka. Przecież to nie była moja wina. Przez całe dzieciństwo to ona była tą „lepszą” – ładniejszą, mądrzejszą, ulubienicą mamy. Ja zawsze w cieniu, zawsze z boku. Teraz pierwszy raz los się do mnie uśmiechnął i… miałam to oddać?
Wróciłam do domu z ciężkim sercem. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. W głowie słyszałam głos mamy: „Dziewczynki, musicie się wspierać”. Ale jak mam wspierać kogoś, kto tylko żąda i oskarża?
Następnego dnia Agata zadzwoniła z samego rana.
– Rozmawiałam z sąsiadką – zaczęła bez powitania. – Powiedziała, że twoja ziemia jest najlepsza na całym ogrodzie. Wiesz co? Ty zawsze masz szczęście!
– Agata, proszę cię… – westchnęłam.
– Oddaj mi swoją działkę albo przysięgam, że zerwę z tobą kontakt! – krzyknęła i rozłączyła się.
Siedziałam przez chwilę w ciszy, patrząc na telefon. Czy naprawdę nasza relacja miała się rozpaść przez kawałek ziemi?
Przez kolejne dni unikałam ogródków. Nie miałam siły patrzeć na puste grządki i wspominać mamy. Ale pewnego popołudnia postanowiłam pojechać tam sama. Chciałam poczuć zapach ziemi, usiąść pod jabłonią i po prostu pobyć.
Na mojej działce czekała na mnie Agata. Siedziała na ławce z podkulonymi nogami i płakała.
– Przepraszam – wyszeptała, gdy mnie zobaczyła. – Po prostu… nie radzę sobie bez niej. Wszystko mnie przerasta. Ta ziemia… nic tu nie rośnie. Czuję się bezużyteczna.
Usiadłam obok niej i długo milczałyśmy.
– Może spróbujemy razem? – zaproponowałam cicho. – Możemy przekopać twoją działkę, kupić nową ziemię… Zrobimy to dla mamy.
Agata spojrzała na mnie z nadzieją w oczach.
– Naprawdę chcesz mi pomóc?
– Tak. Ale nie chcę zamiany. Ta jabłoń… to jedyna rzecz, która mi po niej została.
Przytuliłyśmy się i pierwszy raz od miesięcy poczułam ulgę.
Ale konflikt nie zniknął całkowicie. Agata często wracała do tematu zamiany, czasem w żartach, czasem całkiem serio. Zdarzało się, że podczas pracy na działce wybuchały między nami kłótnie o najdrobniejsze rzeczy: o to, kto kupił więcej sadzonek, kto podlewał grządki częściej, kto lepiej pamięta przepisy mamy na kompot z rabarbaru.
Pewnego dnia przyszła do mnie z nowym pomysłem:
– Może sprzedamy obie działki i podzielimy się pieniędzmi? – zaproponowała nagle.
Poczułam ukłucie w sercu.
– Nie mogę tego zrobić – odpowiedziałam stanowczo. – To dla mnie za ważne.
Agata wzruszyła ramionami i wyszła bez słowa.
Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę warto walczyć o kawałek ziemi kosztem siostrzanej relacji? Czy mama byłaby dumna z tego, jak się zachowujemy?
Minęło lato. Na mojej jabłoni pojawiły się pierwsze owoce. Zerwałam kilka i zaniosłam Agacie do domu.
– Dziękuję – powiedziała cicho, przyjmując jabłka. – Może w przyszłym roku uda nam się coś razem posadzić?
Uśmiechnęłam się smutno.
Czasem myślę: czy to naprawdę ziemia nas poróżniła? A może to wszystko niewypowiedziane żale i tęsknota za mamą? Czy można odbudować rodzinę na nowo po takiej stracie? Co byście zrobili na moim miejscu?