Moja rodzina czeka, aż umrę, żeby przejąć mój dom. Ale zadbałam, żeby nic nie dostali…
— I co, ciociu, znowu sama siedzisz w tym swoim domku? — usłyszałam głos mojej siostrzenicy, Magdy, zanim jeszcze zdążyłam otworzyć drzwi. Stała na progu z wymuszonym uśmiechem i reklamówką z Biedronki. — Przyniosłam ci trochę owoców, bo pewnie sama nie masz siły chodzić na zakupy.
Przez chwilę patrzyłam na nią bez słowa. Magda nigdy nie przychodziła bezinteresownie. Odkąd pamiętam, cała rodzina traktowała mnie jak dziwaczkę — tę, która nie ma dzieci, nie ma męża, a teraz jeszcze siedzi sama w domu na końcu ulicy. Ale odkąd zaczęli plotkować, że jestem chora, nagle wszyscy zaczęli się pojawiać. Przypadek? Nie sądzę.
Wpuściłam ją do środka. — Dziękuję, Magdo. Ale naprawdę radzę sobie sama.
— Ciociu, przecież my się o ciebie martwimy! — zaczęła z przesadną troską. — Może powinnaś pomyśleć o jakimś domu opieki? Albo… sprzedać ten dom i zamieszkać bliżej nas? — Jej oczy błyszczały chciwością.
Zacisnęłam dłonie na filiżance herbaty. W głowie wróciły wspomnienia sprzed lat. Miałam 28 lat, kiedy wyszłam za mąż za Marka. Był moim kolegą z pracy — przystojny, dowcipny, wydawało się, że świat stoi przed nami otworem. Sześć miesięcy po ślubie wróciłam wcześniej do domu i zastałam go w łóżku z jego kochanką. Własnym oczom nie wierzyłam.
— To nie tak jak myślisz — próbował się tłumaczyć. — To tylko chwila słabości…
Ale ja już wiedziałam swoje. Spakowałam walizkę i wyszłam. Rodzina była oburzona: „Jak możesz zostawić męża? Przecież to tylko facet!” — powtarzała mama. Od tamtej pory byłam sama. Pracowałam ciężko, odkładałam każdy grosz i w końcu kupiłam ten dom. Mój azyl.
Teraz Magda rozglądała się po salonie jak rzeczoznawca majątkowy.
— Wiesz, ciociu, ten dom to niezła gratka… Gdybyś go sprzedała, mogłabyś mieć lepsze życie.
— Dziękuję za troskę, ale dobrze mi tutaj — odpowiedziałam chłodno.
Po jej wyjściu usiadłam w fotelu i spojrzałam na zdjęcie rodziców na komodzie. Zawsze byłam dla nich rozczarowaniem. Nie miałam dzieci, nie zrobiłam kariery, nie byłam „normalna”. Ale czy to znaczy, że nie zasługuję na spokój?
W kolejnych tygodniach wizyty rodziny nasiliły się. Najpierw bratowa z ciastem („Tak dawno cię nie widziałam!”), potem kuzynka z mężem („Może potrzebujesz pomocy przy ogrodzie?”). Nawet mój brat Andrzej zadzwonił po latach milczenia:
— Słuchaj, Hanka… Gdybyś kiedyś chciała przepisać dom na kogoś z rodziny, to wiesz… zawsze możesz na mnie liczyć.
Zacisnęłam zęby. Wiedziałam już, o co im chodzi. Nie o mnie — o dom.
Pewnej nocy długo nie mogłam zasnąć. Słuchałam tykania zegara i myślałam o tym wszystkim. O samotności, o tym, jak łatwo ludzie potrafią być fałszywi. O tym, jak przez lata byłam dla nich nikim — aż do momentu, gdy pojawiła się perspektywa spadku.
Rano podjęłam decyzję. Ubrałam się elegancko i pojechałam do notariusza.
— Chciałabym sporządzić testament — powiedziałam stanowczo.
Notariusz spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
— Czy ma pani dzieci?
— Nie mam. Ani męża. Ale mam przyjaciółkę z dawnych lat — panią Zofię, która opiekowała się mną po operacji biodra. Chciałabym, żeby to ona dostała mój dom.
Notariusz skinął głową i zaczął spisywać moje dyktando.
Kiedy wróciłam do domu, poczułam ulgę. Po raz pierwszy od dawna miałam poczucie kontroli nad własnym życiem.
Kilka dni później Magda znów przyszła z wizytą.
— Ciociu, a może byśmy razem pojechały nad morze? Tak odpocząć…
Spojrzałam jej prosto w oczy.
— Magdo, wiem, że liczysz na mój dom po mojej śmierci. Ale muszę cię rozczarować — już zdecydowałam, kto go dostanie.
Zbladła i spuściła wzrok.
— Jak to? Przecież jesteśmy rodziną!
— Rodzina to nie tylko więzy krwi — odpowiedziałam cicho. — To także szacunek i wsparcie wtedy, kiedy człowiek tego potrzebuje.
Po tej rozmowie przestali mnie nachodzić. Cisza w domu była inna niż wcześniej — nie bolała już tak bardzo. Wiedziałam, że postąpiłam słusznie.
Czasem patrzę przez okno na ogród i zastanawiam się: czy naprawdę rodzina jest najważniejsza? Czy może ważniejsze jest to, kto był przy nas wtedy, gdy wszyscy inni odwrócili się plecami?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu?