Kiedy Mąż Zaproponował Przepisanie Domu na Dzieci – Nasze Życie Rozpadło się na Oczach Rodziny

– Zosiu, musimy porozmawiać – powiedział Michał, wchodząc do kuchni, gdzie właśnie kroiłam cebulę do zupy. Jego głos był inny niż zwykle, jakby cięższy, pełen napięcia. Odwróciłam się powoli, czując, że coś wisi w powietrzu.

– Co się stało? – zapytałam, próbując ukryć drżenie rąk.

– Myślałem ostatnio… Może powinniśmy przepisać dom na dzieci. Na nasze i na Kamilę.

Zamarłam. Przez chwilę słyszałam tylko tykanie zegara i szum gotującej się wody. Kamila – jego córka z pierwszego małżeństwa. Dziewczyna, której nigdy nie poznałam bliżej, bo jej matka skutecznie odcinała ją od naszego życia. Michał miał z nią kontakt, ale zawsze był to temat delikatny. Nasze dzieci – Antek i Lena – dorastały w przekonaniu, że mają gdzieś siostrę, ale nigdy nie rozmawialiśmy o tym otwarcie.

– Chcesz oddać dom… wszystkim dzieciom? – powtórzyłam powoli, jakby próbując zrozumieć sens tych słów.

– Tak. Chcę być sprawiedliwy. Kamila jest moją córką tak samo jak Antek i Lena. Nie chcę, żeby czuła się gorsza.

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez osiemnaście lat budowaliśmy ten dom razem. To tutaj świętowaliśmy urodziny dzieci, płakaliśmy po śmierci mojej mamy, kłóciliśmy się i godziliśmy. To był NASZ dom. A teraz miał stać się czymś wspólnym dla kogoś, kto nigdy tu nie mieszkał?

– Michał… A ja? – wyszeptałam. – Czy ja się w ogóle liczę?

Nie odpowiedział od razu. Patrzył na mnie długo, jakby szukał słów.

– Zosiu, przecież to też twój dom. Ale dzieci… One są najważniejsze.

Wybiegłam z kuchni, zostawiając za sobą zapach cebuli i niedokończoną rozmowę. W łazience oparłam się o zimne kafelki i pozwoliłam łzom płynąć. Przez głowę przelatywały mi obrazy: Michał z Kamilą na zdjęciu sprzed lat, nasze dzieci bawiące się w ogrodzie, ja sama przy stole, czekająca na powrót męża z pracy.

Wieczorem próbowałam rozmawiać z Antkiem i Leną. Siedzieli przy komputerze, zajęci swoimi sprawami.

– Dzieciaki… Gdybyście mieli podzielić się domem z kimś, kogo prawie nie znacie… Co byście czuli?

Antek wzruszył ramionami:

– Nie wiem, mamo. To chyba sprawiedliwe? Kamila to nasza siostra.

Lena spojrzała na mnie uważnie:

– Ale przecież ona tu nigdy nie była. Dlaczego miałaby dostać tyle samo co my?

Nie potrafiłam im odpowiedzieć. Sama nie wiedziałam, co jest sprawiedliwe.

Przez kolejne dni Michał unikał rozmowy. Widziałam po nim, że jest rozdarty. Wieczorami siedział na tarasie z papierosem – choć rzucił palenie lata temu – i patrzył w ciemność. Ja za to nie mogłam spać. W głowie układałam scenariusze: co będzie, jeśli przepiszemy dom? Czy Kamila zechce go sprzedać? Czy nasze dzieci będą miały gdzie wrócić?

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie teściowa.

– Zosiu, Michał mówił mi o waszym pomyśle…

– To nie jest mój pomysł – przerwałam jej ostro.

– Wiem. Ale może warto pomyśleć o przyszłości? Rodzina to rodzina.

Zacisnęłam pięści. Dla niej Kamila zawsze była „tą biedną dziewczynką po rozwodzie”. Dla mnie była kimś obcym.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura zauważyła moje rozkojarzenie.

– Coś się stało?

Opowiedziałam jej wszystko przy kawie.

– Zosia… Ja bym nie umiała oddać domu komuś obcemu – powiedziała szczerze. – Ale może Michał czuje winę? Może chce coś naprawić?

Wieczorem usiadłam z Michałem przy stole.

– Powiedz mi szczerze: robisz to dla niej czy dla siebie?

Spojrzał mi prosto w oczy:

– Dla nas wszystkich. Chcę mieć czyste sumienie. Nie chcę powtórzyć błędów mojego ojca.

Wtedy przypomniałam sobie opowieści Michała o jego dzieciństwie: ojciec zostawił rodzinę bez słowa, a potem wrócił po latach i chciał „wszystko naprawić” pieniędzmi i spadkiem.

– A jeśli Kamila sprzeda dom? Jeśli nasze dzieci zostaną bez dachu nad głową?

Michał milczał długo.

– Nie wiem… Ale nie mogę jej wykluczyć tylko dlatego, że jej matka tak zdecydowała.

Przez kolejne tygodnie atmosfera w domu była napięta jak nigdy dotąd. Dzieci zaczęły unikać rozmów o przyszłości. Lena zamknęła się w sobie, Antek coraz częściej wychodził z domu bez słowa.

W końcu przyszła wiadomość od Kamili. Napisała do Michała maila:

„Tato,
Nie chcę niczego na siłę. Wiem, że masz nową rodzinę i nie chcę być problemem. Ale dziękuję, że o mnie pamiętasz.”

Michał pokazał mi tę wiadomość ze łzami w oczach.

– Widzisz? Ona nawet nie chce tego domu…

Przytuliłam go pierwszy raz od tygodni. Poczułam ulgę i smutek jednocześnie.

Minęły miesiące zanim znów zaczęliśmy rozmawiać normalnie. Dom został przepisany tylko na nasze dzieci – tak zdecydowaliśmy wspólnie po długich rozmowach z Kamilą i jej matką. Ale coś we mnie pękło na zawsze. Już nigdy nie patrzyłam na ten dom tak samo.

Czasem siadam na tarasie i patrzę w ogród pełen wspomnień.
Czy można naprawdę podzielić rodzinę sprawiedliwie? Czy winy przeszłości zawsze będą kładły się cieniem na naszym szczęściu?