Nowa żona ojca – historia Kasi Nowak

Kasia trzymała w dłoniach zaproszenie na ślub i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Złote litery na kremowym papierze obwieszczały zaślubiny jej ojca, Jacka Nowaka, z niejaką Dominiką Kowalską. Data wyznaczona była za tydzień. „Za tydzień” – wyszeptałam, obracając kartkę w dłoniach. „Nawet nie potrafił mnie uprzedzić.” Telefon zadzwonił, przerywając moje rozmyślania. Na ekranie wyświetliło się imię: „Tata”. Przez chwilę wpatrywałam się w ekran, czując narastającą gulę w gardle. Odebrałam.

– Kasiu, dostałaś zaproszenie? – głos ojca był jakby niepewny, cichy.

– Tak, dostałam – odpowiedziałam chłodno. – Tylko nie rozumiem, dlaczego dowiaduję się o tym wszystkim ostatnia.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Słyszałam jego oddech, jakby szukał słów.

– Nie chciałem cię zaskakiwać… Po prostu… wszystko potoczyło się szybciej niż myślałem.

– Szybciej? – przerwałam mu. – Tata, ja nawet nie znam tej kobiety! Nawet nie miałeś odwagi mi powiedzieć!

– Kasiu, proszę…

Rozłączyłam się. Łzy napłynęły mi do oczu. Przez chwilę siedziałam w ciszy, słysząc tylko tykanie zegara w kuchni. Mama odeszła od nas pięć lat temu. Zawsze myślałam, że tata jeszcze długo nie będzie gotowy na nowy związek. A tu nagle Dominika Kowalska – kobieta, którą widziałam raz na jakimś rodzinnym spotkaniu, nawet nie pamiętam kiedy.

Wieczorem zadzwoniła do mnie ciocia Basia.

– Kasiu, słyszałam o ślubie Jacka…

– Tak, ciociu. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć.

– Wiem, że to trudne… Ale może spróbuj poznać Dominikę? Może nie jest taka zła?

– Może… – odpowiedziałam bez przekonania.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, wspominając dzieciństwo. Tata zawsze był moim bohaterem. Po śmierci mamy starał się być i ojcem, i matką. Ale ostatnio coraz częściej czułam się jak piąte koło u wozu. Odkąd pojawiła się Dominika, tata był jakby nieobecny. Coraz mniej rozmawialiśmy, coraz rzadziej spędzaliśmy czas razem.

Następnego dnia zebrałam się w sobie i zadzwoniłam do taty.

– Chciałabym porozmawiać – powiedziałam bez ogródek.

Umówiliśmy się w kawiarni na rynku. Przyszłam pierwsza i zamówiłam herbatę. Gdy wszedł tata, wyglądał na zmęczonego i spiętego.

– Kasiu…

– Tato, powiedz mi szczerze: dlaczego tak nagle? Dlaczego ona?

Westchnął ciężko.

– Wiem, że to dla ciebie szok. Ale Dominika… ona dała mi nadzieję na nowe życie. Po śmierci mamy byłem wrakiem człowieka. Ty wyjechałaś na studia, zostałem sam…

– Ale przecież mogłeś mi powiedzieć! – przerwałam mu z wyrzutem.

– Bałem się twojej reakcji. Bałem się cię stracić.

Patrzyłam na niego długo. W jego oczach widziałam zmęczenie i smutek. Może rzeczywiście był samotny? Może ja też byłam zbyt skupiona na sobie?

– Chcę ją poznać – powiedziałam w końcu cicho.

Tata uśmiechnął się z ulgą.

Spotkanie z Dominiką odbyło się dwa dni później w domu taty. Przyszłam z duszą na ramieniu. Dominika otworzyła drzwi – wysoka, szczupła kobieta o łagodnych oczach.

– Kasiu, bardzo mi miło cię poznać – powiedziała cicho.

Usiedliśmy przy stole. Rozmowa była sztywna i pełna niezręczności. Dominika opowiadała o swojej pracy w bibliotece, o tym jak poznała tatę na kursie tańca dla dorosłych.

– Twój tata jest świetnym tancerzem – zażartowała.

Uśmiechnęłam się słabo. Czułam dystans, ale też coś jeszcze – żal do losu, że wszystko tak szybko się zmienia.

Po spotkaniu wróciłam do siebie i długo płakałam. Nie potrafiłam zaakceptować tej sytuacji. Miałam wrażenie, że tata mnie zdradził, że mama została wymazana z naszej historii.

Przyszedł dzień ślubu. Stałam pod kościołem z bukietem w dłoniach i patrzyłam na ojca w garniturze oraz Dominikę w prostej białej sukni. Wszyscy byli szczęśliwi oprócz mnie. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.

Po ceremonii podeszła do mnie Dominika.

– Kasiu… wiem, że to dla ciebie trudne. Nie chcę zastąpić twojej mamy. Chciałabym tylko być twoją przyjaciółką.

Spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam szczerość.

– Daj mi czas – wyszeptałam.

Minęły tygodnie. Powoli przyzwyczajałam się do nowej sytuacji. Tata starał się spędzać ze mną więcej czasu, a Dominika nie narzucała się ze swoją obecnością. Zaczęłyśmy rozmawiać o książkach, czasem razem gotowałyśmy obiad.

Pewnego wieczoru usiadłyśmy we trzy przy stole: ja, tata i Dominika. Zapanowała cisza pełna napięcia. W końcu odezwał się tata:

– Kasiu, wiem, że to wszystko było dla ciebie trudne… Ale chcę, żebyś wiedziała: kocham cię tak samo jak zawsze.

Poczułam łzy pod powiekami.

– Ja też cię kocham, tato…

Dominika uśmiechnęła się ciepło i delikatnie dotknęła mojej dłoni.

Dziś wiem jedno: życie nigdy nie jest czarno-białe. Czasem trzeba pozwolić sobie na smutek i żal, żeby zrobić miejsce na coś nowego. Czy można pogodzić się z przeszłością i zaakceptować nową rzeczywistość? Czy da się pokochać kogoś nowego bez zdrady wobec tych, których już nie ma? Może odpowiedź przyjdzie z czasem…