Powrót do rodzinnej wsi po czternastu latach: Czy można uciec przed własną przeszłością?

— Michał, po co tu wracałeś? — głos mojej matki rozbrzmiewał w kuchni, gdzie zapach świeżo parzonej kawy mieszał się z ciężarem niewypowiedzianych słów.

Stałem oparty o framugę drzwi, patrząc na jej zgarbione plecy. Czternaście lat. Tyle czasu minęło, odkąd ostatni raz przekroczyłem próg tego domu. Wtedy trzaskałem drzwiami, krzyczałem, że nigdy tu nie wrócę. Teraz wróciłem — starszy, zmęczony, z walizką pełną nie tylko ubrań, ale i żalu.

— Musiałem… — odpowiedziałem cicho. — Tata nie żyje. Chciałem… chciałem się pożegnać.

Matka odwróciła się powoli. Jej twarz była starsza, bardziej pomarszczona niż zapamiętałem. W jej oczach zobaczyłem jednak ten sam ból, który zostawiłem, wyjeżdżając do Warszawy. Przez chwilę milczeliśmy, słuchając tylko tykania starego zegara nad kredensem.

— Nie tylko tata odszedł przez te lata — powiedziała w końcu. — Tu wszystko się zmieniło, Michał. Nawet ty.

Nie odpowiedziałem. Wyszedłem na podwórko, gdzie dzieciństwo mieszało się z teraźniejszością. Stara jabłoń, pod którą całowałem się pierwszy raz z Kasią, teraz była niemal martwa. Zardzewiała huśtawka skrzypiała na wietrze. Sąsiedzi patrzyli na mnie przez firanki — wrócił ten, co uciekł.

Wieczorem poszedłem na cmentarz. Grób ojca był skromny, świeże kwiaty świadczyły o tym, że matka tu bywa często. Usiadłem na ławce i pozwoliłem łzom płynąć. Przypomniałem sobie ostatnią kłótnię z ojcem:

— Nie będziesz rolnikiem? To kim chcesz być? Panem z miasta? — krzyczał wtedy.

— Chcę żyć po swojemu! — odpowiedziałem i wybiegłem z domu.

Nigdy już nie zdążyliśmy się pogodzić.

W drodze powrotnej spotkałem Kasię. Stała przy furtce swojego domu, trzymając za rękę małego chłopca.

— Michał? — jej głos był niepewny, ale w oczach błyszczało coś znajomego.

— Cześć, Kasiu — odpowiedziałem, czując jak serce wali mi w piersi.

— To mój syn, Kuba — powiedziała szybko. — Mieszkamy tu razem z mamą.

Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu. Chciałem zapytać o wszystko: czy jest szczęśliwa, czy pamięta tamte noce nad rzeką, nasze plany o wspólnej przyszłości. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle.

— Słyszałam o twoim tacie… Przykro mi — dodała cicho.

— Dziękuję. A twój mąż…?

Kasia spuściła wzrok.

— Odszedł dwa lata temu. Zostałam sama z Kubą.

Chciałem ją przytulić, powiedzieć, że żałuję wszystkiego: że wyjechałem bez pożegnania, że nie pisałem, że pozwoliłem nam umrzeć zanim naprawdę zaczęliśmy żyć. Ale tylko skinąłem głową i odszedłem.

Wieczorem matka czekała na mnie w kuchni.

— Spotkałeś ją? — zapytała bez ogródek.

— Tak.

— Wiesz… ona bardzo cierpiała po twoim wyjeździe. My wszyscy cierpieliśmy.

Zacisnąłem pięści pod stołem.

— Dlaczego nigdy nie napisałaś? Dlaczego nie powiedziałaś, że tata jest chory?

Matka spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

— Myślałam, że nie chcesz mieć z nami nic wspólnego. Po tym wszystkim…

Zamilkliśmy. Czułem się jak obcy we własnym domu.

Następnego dnia poszedłem do sklepu spożywczego. Pani Zosia za ladą spojrzała na mnie uważnie:

— Michałek! Ty to jesteś? No proszę… A już myślałam, że nigdy cię tu nie zobaczę!

Ludzie zaczęli szeptać między sobą. Każdy miał swoją wersję mojej historii: że uciekłem za dziewczyną do miasta; że dorobiłem się fortuny; że zapomniałem o rodzinie. Nikt nie znał prawdy — nawet ja sam nie byłem pewien, dlaczego tak bardzo chciałem uciec.

Wieczorem znów spotkałem Kasię. Tym razem nad rzeką, gdzie kiedyś spędzaliśmy całe godziny.

— Dlaczego wróciłeś? — zapytała bez ogródek.

— Chciałem się pożegnać z ojcem… i z przeszłością.

Usiadła obok mnie na wilgotnej trawie.

— Myślisz, że można naprawdę pożegnać się z przeszłością?

Spojrzałem na nią i poczułem ból w sercu.

— Nie wiem… Ale chyba muszę spróbować.

Milczeliśmy długo. W końcu Kasia powiedziała:

— Gdybyś został… wszystko mogłoby być inaczej.

Poczułem łzy pod powiekami.

— Wiem. Ale wtedy wydawało mi się, że muszę uciec, żeby być sobą.

Kasia uśmiechnęła się smutno.

— A teraz?

Nie odpowiedziałem. Patrzyliśmy na płynącą rzekę i wiedziałem już, że nic nie będzie takie jak dawniej. Przeszłość wróciła ze zdwojoną siłą i nie pozwalała mi odejść bez rozliczenia się ze sobą samym i z tymi, których zostawiłem.

Wróciłem do domu późno w nocy. Matka czekała na mnie przy stole z kubkiem herbaty.

— Zostaniesz na dłużej? — zapytała cicho.

Spojrzałem na nią i poczułem ciężar wszystkich lat spędzonych z dala od domu.

— Nie wiem… Może powinienem spróbować naprawić to, co zepsułem?

Zanim zasnąłem tej nocy w swoim starym pokoju, pełnym dziecięcych rysunków i zapachu przeszłości, pomyślałem:

Czy naprawdę można wrócić do miejsca, które się opuściło? Czy da się naprawić to, co zostało złamane przez czas i nasze decyzje? Może czasem trzeba po prostu spróbować… Jak myślicie?