Zostawił mnie w dziewiątym miesiącu ciąży. Po trzech latach wrócił i błagał o wybaczenie…
– Nie możesz mi tego zrobić, Paweł! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Stałam w kuchni, opierając się o blat, a brzuch ciążowy ledwo mieścił się między szafkami. Paweł stał naprzeciwko mnie, z twarzą wykrzywioną od napięcia. – Po prostu nie dam rady, Magda. To wszystko mnie przerasta – powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy. – Muszę wyjechać, muszę to przemyśleć.
To był dziewiąty miesiąc mojej ciąży. Mieliśmy być szczęśliwi – tak przynajmniej myślałam przez te wszystkie lata narzeczeństwa. Osiem lat razem, tyle wspólnych planów, marzeń, rozmów do późna w nocy. Ale nigdy nie mieszkaliśmy razem – on zawsze wracał do swojego mieszkania na Mokotowie, ja zostawałam na Pradze z kotem i książkami. Kiedy zaszłam w ciążę, decyzja o ślubie przyszła nagle, jakbyśmy chcieli przykryć nią wszystkie nasze lęki i niepewności.
A teraz stałam sama w pustym mieszkaniu, z torbą do szpitala spakowaną przy drzwiach i listem od Pawła na stole. „Przepraszam. Nie potrafię być ojcem. Muszę odejść.” Tyle zostało z naszych obietnic.
Poród był szybki i bolesny. Mama trzymała mnie za rękę, a ja krzyczałam nie tylko z bólu fizycznego, ale i z rozpaczy. Kiedy położna położyła mi na piersi małego Antosia, poczułam coś dziwnego – mieszaninę miłości i strachu. „Jak ja sobie poradzę sama?” – myślałam.
Pierwsze miesiące były jak życie pod wodą. Wszystko działo się jakby obok mnie: pieluchy, kolki, nieprzespane noce. Mama pomagała jak mogła, ale widziałam w jej oczach rozczarowanie – nie tylko Pawłem, ale i mną. „Mówiłam ci, że on nie jest gotowy na rodzinę” – powtarzała cicho, kiedy myślała, że nie słyszę.
Przez trzy lata budowałam nasze życie od nowa. Pracowałam zdalnie jako graficzka, Antoś chodził do żłobka na osiedlu. Z czasem nauczyłam się śmiać znowu – głównie dzięki synkowi, który był moim całym światem. Nauczyłam się też nie ufać ludziom tak łatwo. Każda nowa znajomość kończyła się na „nie mam czasu” albo „muszę wracać do dziecka”.
Aż pewnego dnia zobaczyłam go pod blokiem. Stał oparty o samochód, z bukietem tulipanów w ręku. Wyglądał na starszego, bardziej zmęczonego życiem. Przez chwilę miałam ochotę po prostu przejść obok niego bez słowa.
– Magda… – zaczął niepewnie. – Wiem, że nie mam prawa tu być. Ale muszę ci wszystko wyjaśnić.
Zatrzymałam się kilka kroków od niego. Antoś trzymał mnie za rękę i patrzył na Pawła z ciekawością.
– To jest twój tata? – zapytał cicho.
Serce mi ścisnęło. Paweł ukląkł przy Antosiu i spojrzał mu w oczy.
– Tak, jestem twoim tatą. Bardzo cię przepraszam, że mnie nie było.
Weszliśmy do mieszkania. Paweł opowiedział mi wszystko: o tym jak uciekł do siostry do Wrocławia, jak przez rok leczył się u psychiatry z powodu depresji i lęków przed odpowiedzialnością. O tym jak codziennie myślał o nas i bał się wrócić.
– Wiem, że cię skrzywdziłem – mówił łamiącym się głosem. – Ale chcę być częścią życia Antosia. Chcę ci pomóc.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony czułam gniew i żal – zostawił mnie w najtrudniejszym momencie życia! Z drugiej strony widziałam przed sobą człowieka złamanego przez własne słabości.
Mama była wściekła, kiedy jej powiedziałam.
– On cię zostawił! Jak możesz mu ufać? Co powiesz Antosiowi, kiedy znów zniknie?
Ale Antoś był szczęśliwy po każdym spotkaniu z Pawłem. Widziałam jak bardzo potrzebuje ojca – kogoś więcej niż tylko mnie i babcię.
Zaczęliśmy spotykać się we trójkę: spacery po parku Skaryszewskim, lody na Starówce, wspólne czytanie bajek wieczorem. Paweł starał się jak mógł – odbierał Antosia ze żłobka, pomagał przy lekcjach rysowania.
Ale we mnie cały czas siedziała niepewność. Czy mogę mu zaufać? Czy można wybaczyć taką zdradę?
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole.
– Magda… Ja wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale jeśli mi jej nie dasz… nigdy sobie tego nie wybaczę.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam tam strach – ten sam strach, który miałam ja przez ostatnie trzy lata.
Nie wiem jeszcze co zrobię. Może czas naprawdę leczy rany? Może każdy zasługuje na drugą szansę? A może są rzeczy niewybaczalne?
Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć komuś taką ucieczkę? Czy warto próbować jeszcze raz dla dobra dziecka?