Zbyt późno zrozumiałem, co naprawdę straciłem – historia Pawła, który chciał wrócić do pierwszej żony

– Paweł, znowu patrzysz na to zdjęcie? – głos Magdy, mojej młodej żony, przeszył ciszę jak nóż. Siedziałem na kanapie, wpatrzony w ekran telefonu. Na zdjęciu była Ania i nasza córka, Zosia – uśmiechnięte, trzymające się za ręce na placu zabaw. To zdjęcie zrobiłem dwa lata temu, zanim wszystko się rozpadło.

– Przepraszam, zamyśliłem się – odpowiedziałem cicho, chowając telefon do kieszeni. Magda westchnęła ciężko i wyszła do kuchni. Słyszałem, jak trzaska szafkami, jakby chciała wybić ze mnie te wspomnienia.

Nie potrafiłem przestać myśleć o Ani. O tym, jak pachniały jej włosy po deszczu, jak śmiała się z moich głupich żartów. O tym, jak Zosia tuliła się do mnie wieczorami i pytała: „Tato, będziesz zawsze z nami?”

A potem przyszedł ten dzień. Dzień, w którym powiedziałem Ani, że odchodzę. Że zakochałem się w kimś innym. W Magdzie – młodszej o dziesięć lat koleżance z pracy, która patrzyła na mnie z podziwem i sprawiała, że czułem się znów młody. Ania nie płakała. Patrzyła tylko na mnie tym swoim spokojnym wzrokiem i powiedziała: „Nie wiem, czy kiedyś ci wybaczę.”

Zosia miała wtedy siedem lat. Nie rozumiała. Przez pierwsze tygodnie dzwoniła codziennie, pytała kiedy wrócę do domu. Potem przestała dzwonić.

Z Magdą wszystko miało być inne. Miało być lekko, spontanicznie, bez rutyny i zmęczenia. Przez chwilę tak było – wyjazdy nad morze, kolacje w modnych restauracjach, seks bez zobowiązań. Ale szybko okazało się, że Magda chce więcej – ślubu, dziecka, wspólnego mieszkania. A ja… ja coraz częściej myślałem o Ani i Zosi.

Pewnego wieczoru Magda usiadła naprzeciwko mnie przy stole.

– Paweł, czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytała cicho.

Nie odpowiedziałem od razu. Widziałem łzy w jej oczach.

– Nie wiem – wyszeptałem w końcu. – Chyba nie potrafię już kochać nikogo.

Magda wybiegła z mieszkania. Zostałem sam z ciszą i wyrzutami sumienia.

Następnego dnia zadzwoniłem do Ani. Odebrała po kilku sygnałach.

– Czego chcesz? – jej głos był chłodny.

– Chciałem zapytać… jak się czujesz. Jak Zosia.

– Zosia dobrze. Ja też sobie radzę. – Po chwili dodała: – Paweł, nie dzwoń więcej bez powodu.

Odłożyłem słuchawkę i poczułem się jeszcze gorzej. Wiedziałem, że nie mam prawa oczekiwać od niej ciepła ani wybaczenia.

W pracy też nie było lepiej. Koledzy patrzyli na mnie z ukosa – wszyscy wiedzieli o moim romansie z Magdą. Szefowa zaczęła mnie pomijać przy ważnych projektach. Czułem się obcy wszędzie: w domu, w pracy, nawet sam ze sobą.

Któregoś dnia spotkałem Zosię na ulicy. Szła z Anią do szkoły muzycznej.

– Cześć tato – powiedziała cicho, nie patrząc mi w oczy.

– Cześć Zosiu… Może pójdziemy kiedyś na lody?

Wzruszyła ramionami.

– Może.

Ania spojrzała na mnie krótko.

– Paweł… nie komplikuj jej życia bardziej niż już to zrobiłeś.

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego.

Wieczorami siedziałem sam w pustym mieszkaniu i myślałem o tym wszystkim, co straciłem przez własną głupotę. Próbowałem rozmawiać z Magdą, ale ona coraz częściej nocowała u koleżanki albo wracała późno z pracy. Nasze rozmowy ograniczały się do wymiany uprzejmości.

Pewnej nocy nie wytrzymałem. Zadzwoniłem do Ani jeszcze raz.

– Aniu… ja… chciałbym spróbować wszystko naprawić. Wiem, że zawaliłem…

Usłyszałem tylko ciszę po drugiej stronie.

– Paweł… nie można cofnąć czasu. Musisz nauczyć się żyć z tym, co zrobiłeś.

Rozłączyła się.

Przez kolejne tygodnie próbowałem jakoś poukładać swoje życie. Chodziłem na terapię dla osób po rozwodzie. Rozmawiałem z psychologiem o tym, dlaczego uciekłem od odpowiedzialności i miłości. Zacząłem pisać listy do Zosi – nie wysyłałem ich, ale pomagały mi poukładać myśli.

Magda w końcu spakowała swoje rzeczy i wyprowadziła się do matki. Nie płakała – była raczej rozczarowana niż smutna.

Zostałem sam ze swoimi wspomnieniami i żalem.

Czasem widuję Zosię na szkolnych przedstawieniach albo na ulicy z Anią. Uśmiecha się do mnie nieśmiało, ale wiem, że już nigdy nie będę dla niej tym ojcem co kiedyś.

Często pytam siebie: dlaczego tak łatwo porzuciłem to, co najważniejsze? Czy można naprawić serce dziecka i kobiety, które się zraniło? Czy zasługuję jeszcze na drugą szansę?

Może ktoś z was zna odpowiedź…