Podwójne życie mojego męża: Prawda, która rozpadła naszą rodzinę przez jeden rachunek
– Znowu nie zjadłaś obiadu? – zapytał Michał, wchodząc do kuchni z uśmiechem na twarzy i rozpinając marynarkę. Pachniał drogimi perfumami i… czymś jeszcze. Czymś, co przypominało domowy rosół.
– Nie miałam czasu – odpowiedziałam, starając się ukryć niepokój. Ostatnio Michał wracał do domu syty i zadowolony, jakby całe życie układało mu się idealnie. A przecież jeszcze niedawno narzekał na stres w pracy i wieczne zmęczenie.
Zaczęłam zwracać uwagę na szczegóły. Jego garnitur był zawsze idealnie wyprasowany, a na butach nie było śladu błota, mimo że twierdził, iż codziennie chodzi pieszo przez park. Ale najbardziej niepokoiło mnie coś innego – nasz wspólny rachunek bankowy. Przeglądając historię transakcji, zauważyłam, że od kilku tygodni nie było żadnych opłat za lunch czy kawę na mieście. Michał zawsze kupował sobie coś do jedzenia w pracy. Zawsze.
Pewnego wieczoru, gdy Michał brał prysznic, usiadłam na łóżku z jego telefonem. Zawsze ufałam mu bezgranicznie, ale teraz czułam się jak detektyw w tanim serialu. Przejrzałam wiadomości – nic podejrzanego. Ale w galerii zdjęć znalazłam selfie zrobione przed jakimś budynkiem. Nie był to biurowiec, w którym rzekomo pracował. Na szyldzie widniało: „Bar Mleczny U Halinki”.
Serce zaczęło mi walić. Czy Michał mnie zdradza? Może spotyka się tam z kimś? A może…
Następnego dnia postanowiłam pojechać pod jego biuro. Stałam pod wejściem przez godzinę – Michała nie było. Zadzwoniłam do niego:
– Kochanie, gdzie jesteś?
– W pracy, mam spotkanie – odpowiedział bez zawahania.
Wtedy zobaczyłam go po drugiej stronie ulicy. Wyszedł z baru mlecznego z reklamówką pełną jedzenia i… uśmiechem na twarzy. Nie zauważył mnie. Poszłam za nim. Skręcił w boczną uliczkę i wszedł do starej kamienicy.
Zadzwoniłam do drzwi kilka minut później. Otworzyła mi starsza kobieta.
– Dzień dobry, szukam Michała Kowalskiego.
– Aaa, Michaś! Jest u nas na górze, pomaga mojemu synowi przy remoncie.
Zamurowało mnie.
Weszłam po schodach i zobaczyłam Michała w roboczych ubraniach, z pędzlem w ręku.
– Co ty tu robisz? – zapytałam drżącym głosem.
Michał pobladł.
– Aniu… Ja… To nie tak jak myślisz.
– To jak jest?! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Michał usiadł na wiadrze z farbą i spuścił głowę.
– Straciłem pracę dwa miesiące temu. Nie chciałem cię martwić. Najpierw myślałem, że szybko coś znajdę… Ale nic się nie udawało. Pan Marek z tej kamienicy dał mi robotę przy remoncie za gotówkę. Wstydziłem się przyznać.
Poczułam się jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Bałem się twojej reakcji. Bałem się, że mnie zostawisz albo uznasz za nieudacznika. Chciałem ci oszczędzić rozczarowania…
Wróciłam do domu sama. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok. Z jednej strony czułam gniew – przecież przez dwa miesiące żyliśmy w kłamstwie! Z drugiej strony… rozumiałam go. W Polsce mężczyzna bez pracy to często powód do wstydu i drwin. Ale czy to usprawiedliwiało jego podwójne życie?
Następnego dnia Michał wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Usiadł naprzeciwko mnie przy stole.
– Przepraszam cię, Aniu. Wiem, że zawiodłem twoje zaufanie. Ale nie chciałem cię stracić.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu.
– Może gdybyś mi powiedział prawdę od razu, moglibyśmy razem przez to przejść…
Wybaczyłam mu, ale nasza relacja już nigdy nie była taka sama. Każdego dnia zastanawiałam się: czy naprawdę znam człowieka, z którym dzielę życie? Czy kłamstwo w dobrej wierze jest mniej bolesne od zdrady?
Czasem patrzę na Michała i pytam siebie: ile jeszcze tajemnic może kryć zwykły człowiek? Czy szczerość naprawdę jest zawsze najlepszym rozwiązaniem?