List w walizce: Historia zdrady i odwagi w polskiej rodzinie
— Naprawdę musisz jechać do Wrocławia właśnie teraz? — zapytałam, starając się ukryć drżenie głosu, kiedy Paweł pakował koszulę do walizki. Odpowiedział bez patrzenia na mnie:
— To ważne szkolenie, Aniu. Wiesz, jak bardzo mi zależy na tej pracy.
Wiedziałam. Ale wiedziałam też coś jeszcze — coś, co sprawiło, że od kilku dni nie spałam po nocach. Telefon Pawła, którego nigdy nie zostawiał bez opieki, przypadkiem wpadł mi w ręce. Zobaczyłam wiadomości od kobiety podpisanej jako „Kasia z HR”. Wiadomości, które nie pozostawiały złudzeń.
„Nie mogę się doczekać, aż będziemy tylko we dwoje”, „Zabiorę twoją ulubioną koszulę…”, „Tym razem nie będziemy musieli się ukrywać”.
Serce waliło mi jak oszalałe. Przez kilka dni chodziłam jak cień po naszym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. Nasza córka Zosia pytała, czy jestem chora. Paweł był bardziej czuły niż zwykle — może czuł, że coś jest nie tak?
W głowie miałam chaos. Z jednej strony chciałam wykrzyczeć mu wszystko prosto w twarz. Z drugiej — nie chciałam robić sceny przy dziecku. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio byliśmy naprawdę szczęśliwi. Może wtedy, gdy jeszcze nie miał tej pracy w korporacji? Gdy wieczorami graliśmy w planszówki i śmialiśmy się z byle czego?
W noc przed jego wyjazdem długo patrzyłam na śpiącego Pawła. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek naprawdę mnie kochał, czy tylko byłam wygodnym wyborem. W końcu podjęłam decyzję.
Rano pomogłam mu pakować walizkę. Uśmiechałam się sztucznie, a on chyba nawet tego nie zauważył. Kiedy wyszedł na chwilę do łazienki, wsunęłam do kieszeni jego marynarki list. Pisałam go całą noc:
„Pawle,
Zanim przeczytasz ten list, pewnie będziesz już daleko ode mnie — fizycznie i emocjonalnie. Wiem o Kasi. Wiem o waszych planach. Wiem o wszystkim.
Nie będę krzyczeć ani płakać. Chcę tylko, żebyś wiedział, jak bardzo mnie zraniłeś. Byliśmy rodziną. Myślałam, że jesteśmy zespołem, że razem przetrwamy wszystko — nawet twoje kryzysy i moje lęki.
Nie wiem jeszcze, co zrobię dalej. Ale wiem jedno: zasługuję na prawdę i szacunek.
Zosia pytała dziś rano, kiedy wrócisz. Nie umiałam jej odpowiedzieć.
Anna”
Kiedy zamknęłam walizkę, poczułam ulgę i strach jednocześnie. Paweł wrócił do pokoju i pocałował mnie w czoło.
— Trzymaj za mnie kciuki — powiedział.
— Zawsze — odpowiedziałam cicho.
Po jego wyjściu usiadłam na podłodze w kuchni i płakałam tak cicho, żeby Zosia nie słyszała. Przez cały dzień myślałam tylko o tym, co się wydarzy, gdy Paweł przeczyta mój list. Czy zadzwoni? Czy wróci? Czy będzie miał odwagę spojrzeć mi w oczy?
Wieczorem zadzwoniła moja mama.
— Aniu, wszystko w porządku? — zapytała z troską.
Chciałam jej powiedzieć prawdę, ale zabrakło mi słów. Odpowiedziałam tylko:
— Tak, mamo. Wszystko dobrze.
Noc była najgorsza. Zosia spała wtulona we mnie, a ja przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół naszego małżeństwa. Czy to moja wina? Może za mało go wspierałam? Może powinnam była być bardziej wyrozumiała?
Następnego dnia Paweł zadzwonił dopiero wieczorem.
— Aniu… — jego głos był cichy i drżący — Przepraszam… Nie wiem, co powiedzieć…
— Nie musisz nic mówić — przerwałam mu. — Teraz ja muszę pomyśleć o sobie i o Zosi.
— Kocham was… — wyszeptał.
— Gdybyś kochał, nie byłoby tego wszystkiego — odpowiedziałam i rozłączyłam się.
Przez kolejne dni żyłam jak w zawieszeniu. Paweł pisał wiadomości, próbował dzwonić. Kasia też napisała do mnie maila — przepraszała i tłumaczyła się samotnością. Nie odpowiedziałam jej.
Zaczęłam chodzić na długie spacery z Zosią po Łazienkach Królewskich. Patrzyłam na inne rodziny i zastanawiałam się, czy ktoś jeszcze przeżywa podobny dramat jak ja.
Po tygodniu Paweł wrócił do domu po swoje rzeczy. Był blady i zmęczony.
— Aniu… Proszę… Daj mi szansę to naprawić…
Popatrzyłam mu prosto w oczy pierwszy raz od dawna.
— Nie wiem, czy potrafię ci jeszcze zaufać — powiedziałam szczerze.
Usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach.
— Straciłem wszystko przez własną głupotę…
Nie odpowiedziałam. W tej chwili poczułam się silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Wieczorem napisałam w swoim dzienniku: „Może kiedyś mu wybaczę. Ale dziś muszę wybaczyć przede wszystkim sobie — że tak długo udawałam przed sobą samą”.
Czasem zastanawiam się: czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy lepiej odejść i zacząć od nowa? A może najważniejsze to nauczyć się kochać siebie — nawet wtedy, gdy świat wali się na głowę?