„Przywiązana do Wózka, Panna Młoda Wpatrywała się w Dal. W Rękach Trzymała Bukiet Białych Róż: Obok Niej Stał On. Wysoki, Dobrze Zbudowany i Przystojny”

Przywiązana do wózka, Emilia siedziała wpatrując się w dal. Słońce zachodziło nad Łazienkami Królewskimi, rzucając złocisty blask na scenę. Jej piękne, luźne włosy zaczęły już siwieć, świadcząc o latach, które minęły od jej wypadku. Jej długa biała suknia była ozdobiona misternymi, ręcznie wyszywanymi haftami, owocem miłości jej babci, która zmarła zaledwie rok temu. W rękach trzymała bukiet białych róż, których zapach mieszał się z rześkim jesiennym powietrzem.

Obok niej stał Michał. Wysoki, dobrze zbudowany i przystojny, wyglądał jak prawdziwy pan młody w swoim dopasowanym czarnym garniturze. Jego oczy były utkwione w Emilii, pełne mieszanki miłości i smutku. Poznali się na studiach, gdzie Emilia była gwiazdą drużyny lekkoatletycznej, a Michał studiował medycynę. Ich historia miłosna była jak z bajki, aż do tego fatalnego wypadku samochodowego, który pozostawił Emilię sparaliżowaną od pasa w dół.

Przechodnie często spoglądali na parę. Niektóre spojrzenia wyrażały podziw dla ich wytrwałości i miłości, inne współczucie, nie mogąc pojąć głębi ich więzi. Niektórzy nawet szeptali między sobą, zastanawiając się, dlaczego ktoś taki jak Michał pozostał z kimś takim jak Emilia.

Myśli Emilii wracały do dni, kiedy mogła biegać swobodnie, jej nogi niosły ją przez pola i bieżnie z łatwością. Pamiętała dzień, kiedy Michał oświadczył się jej, klęcząc na jedno kolano w środku zatłoczonej restauracji. Powiedziała „tak” bez wahania, wyobrażając sobie przyszłość pełną przygód i radości.

Ale życie miało inne plany. Wypadek zniszczył nie tylko jej kręgosłup, ale także wiele ich marzeń. Ślub został odłożony na czas nieokreślony, gdy przechodzili przez operacje, terapie i niekończące się wizyty w szpitalu. Emilia popadła w głęboką depresję, kwestionując swoją wartość i obawiając się, że Michał w końcu ją opuści.

A jednak tu byli, w końcu stojąc—lub w przypadku Emilii siedząc—w dniu, który miał być ich ślubem. Zdecydowali się na małą ceremonię w Łazienkach Królewskich, z dala od ciekawskich oczu rodziny i przyjaciół, którzy nie mogli zrozumieć ich decyzji o kontynuowaniu ślubu mimo stanu Emilii.

Kiedy urzędnik zaczął mówić, Emilia poczuła gulę w gardle. Spojrzała na Michała, który uśmiechnął się do niej uspokajająco. Ale głęboko w środku wiedziała, że nic już nie będzie takie samo. Fizyczna bliskość, którą kiedyś dzielili, była teraz odległym wspomnieniem, zastąpionym innym rodzajem bliskości, która była zarówno pocieszająca, jak i łamiąca serce.

Ceremonia była krótka, ale wzruszająca. Kiedy przyszło do przysięgi, głos Michała załamał się, gdy obiecywał kochać i pielęgnować Emilię tak długo, jak oboje będą żyć. Ręce Emilii drżały, gdy powtarzała swoje przysięgi, łzy płynęły po jej twarzy.

Po ceremonii usiedli na ławce z widokiem na jezioro. Michał trzymał mocno rękę Emilii, jakby bał się ją puścić. Patrzyli, jak słońce zanurza się poniżej horyzontu, rzucając długie cienie na park.

„Myślisz, że kiedykolwiek będziemy naprawdę szczęśliwi?” zapytała cicho Emilia.

Michał westchnął głęboko. „Nie wiem,” przyznał. „Ale wiem jedno: kocham cię i to mi wystarczy.”

Emilia skinęła głową, choć nie była całkowicie przekonana. Wiedziała, że ich miłość jest silna, ale także wiedziała, że nie wystarczy to do wypełnienia pustki po jej paraliżu. Gdy siedzieli tam w ciszy, nie mogła pozbyć się uczucia straty za życiem, które mogli mieć.

Noc stawała się coraz chłodniejsza i Michał narzucił swoją kurtkę na ramiona Emilii. Zostali tam jeszcze chwilę dłużej zanim wrócili do swojego mieszkania, gdzie czekała na nich rzeczywistość.

Kiedy przemierzali kręte ścieżki parku, Emilia nie mogła pozbyć się uczucia, że ich historia miłosna jest teraz naznaczona niewypowiedzianym smutkiem—przypomnieniem, że nie wszystkie bajki mają szczęśliwe zakończenia.