„Kiedy dzielenie się obowiązkami staje się walką: Walka rodziny”
Kamila stała pośrodku kuchni, otoczona chaosem typowego porannego dnia powszedniego. Zegar głośno tykał, odmierzając czas, gdy spieszyła się, aby przygotować śniadanie dla swoich dwójki dzieci, Kajetana i Filipa, którzy już się spóźniali do szkoły. Jej mąż, Szymon, siedział przy stole, zatopiony w swoim telefonie, od czasu do czasu zerkał, by łyknąć kawę.
Scena ta była migawką ich codziennej rutyny. Zarówno Kamila, jak i Szymon pracowali w wymagających zawodach, jednak jakoś większość obowiązków domowych spadła na barki Kamili. Nie chodziło o to, że Szymon zawsze był bezczynny; pracował ciężko w swojej pracy. Jednak w domu zdawał się automatycznie zakładać, że wszystko, od gotowania, sprzątania, po zarządzanie harmonogramami dzieci, należy do domeny Kamili.
„Szymonie, czy mógłbyś pomóc Kajetanowi z butami? Muszę skończyć pakować ich lunche,” poprosiła Kamila, jej głos był napięty od stresu wielozadaniowości.
Szymon podniósł wzrok, jego wyraz twarzy był lekko zirytowany. „Nie widzisz, że jestem w trakcie czegoś ważnego?” odpowiedział, gestykulując w stronę swojego telefonu.
Kamila ugryzła wargę, by powstrzymać ostry odzew. To nie był pierwszy raz, kiedy prosiła o pomoc, i jak zawsze wcześniej, spotkała się z oporem. Czując się pokonana, klękła, aby pomóc Kajetanowi, w głowie wirując jej lista zadań, które jeszcze na nią czekały.
Później tego wieczoru, gdy dzieci poszły już spać, a dom ucichł, Kamila postanowiła ponownie poruszyć temat obowiązków domowych. „Szymonie, musimy porozmawiać o obowiązkach domowych. Mam trudności z nadążeniem za wszystkim sama,” powiedziała, jej głos był zmęczony.
Twarz Szymona stwardniała. „Ja też jestem zmęczony, Kamilo. Pracuję cały dzień tak jak ty. Dlaczego to moja odpowiedzialność, aby wracać do domu i robić więcej pracy?”
„Ale o to właśnie chodzi, Szymonie. To nasz dom, nasze dzieci. Czy nie powinniśmy obydwoje równo się przyczyniać?” odpowiedziała Kamila, jej frustracja rosła.
Szymon pokręcił głową, lekceważąco. „Ja się przyczyniam. Płacę rachunki, prawda? Ty i tak lepiej radzisz sobie z dziećmi i domem.”
Kamila poczuła ukłucie rozpaczy. Nie chodziło o to, kto w czym jest lepszy; chodziło o dzielenie się obciążeniem, o wzajemne wsparcie. Ale patrząc na Szymona, który już znowu skupił się na swoim telefonie, zdała sobie sprawę, że jej słowa trafiają w próżnię.
Tygodnie przekształciły się w miesiące, a wzorzec się powtarzał. Wyczerpanie Kamili przekształciło się w urazę. Rozmowy o dzieleniu się obowiązkami domowymi nie prowadziły donikąd, pozostawiając rosnącą przepaść między nimi. Szymon pozostał obojętny na ciężar, który jego odmowa nakładała na Kamilę i ich związek.
Pewnego chłodnego wieczoru, gdy Kamila leżała niewyspana w łóżku, ciężar jej zmęczenia i samotności przygniatał ją, zastanawiała się, jak długo jeszcze może tak wytrzymać. Miłość i partnerstwo, w które kiedyś wierzyła, teraz wydawały się odległym wspomnieniem, przyćmionym przez nieustającą rzeczywistość jej codziennych zmagań.
Ostatecznie, walka o podział obowiązków pozostała właśnie tym – walką. Walką, którą ani Kamila, ani Szymon naprawdę nie wygrali, ale która cicho i nieubłaganie osłabiała fundament ich życia rodzinnego.