„Hej, jeszcze śpisz? Czas zrobić śniadanie dla Michała – dzwoniła jego mama”: Czy warto wprowadzić się do mężczyzny, który jest pod pantoflem matki?

Ela zawsze wierzyła w powiedzenie, że miłość znajduje cię wtedy, gdy się tego najmniej spodziewasz. To przekonanie wydawało się potwierdzać w nocy, gdy poznała Michała na urodzinach Rubiego. Był uroczy, zabawny i od razu między nimi zaiskrzyło. Wieczór minął na śmiechu i dzieleniu się historiami, a gdy Michał poprosił o jej numer, Ela poczuła dreszczyk emocji, którego nie doświadczyła od dawna.

Ich burzliwy romans rozpoczął się zaraz potem. Michał był uważny i zawsze sprawiał, że Ela czuła się wyjątkowa. Wysyłał jej poranne SMS-y i dzwonił każdego wieczoru przed snem. Nie minęło dużo czasu, zanim zaczęli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Około sześć miesięcy po rozpoczęciu związku, Michał zaproponował Eli, aby się do niego wprowadziła. Podekscytowana i głęboko zakochana, Ela zgodziła się bez wahania.

Pierwsze tygodnie wspólnego życia były błogie. Gotowali razem, oglądali filmy i czasami po prostu cieszyli się spokojnymi wieczorami wtuleni w kanapę. Jednak wkrótce Ela zaczęła zauważać dziwny wzorzec. Matka Michała, Zofia, wydawała się mieć niezwykle wyraźną obecność w ich życiu. Dzwoniła każdego ranka, czasami nawet późno w nocy, aby sprawdzić błahe rzeczy, takie jak to, czy Michał zjadł kolację czy czy potrzebuje czegoś ze sklepu.

Początkowo Ela zbywała to jako troskę i ochronę Zofii nad jej jedynym synem. Ale z biegiem dni częstotliwość interwencji Zofii zaczęła rosnąć. Zaczęła wpadać bez zapowiedzi, często z torbami pełnymi zakupów, „na wszelki wypadek”. Zaczęła dawać Eli rady, jak dbać o Michała, od prania jego ubrań po wybór marki pasty do zębów.

Dyskomfort Eli wzrósł, gdy zdała sobie sprawę, że Michał rzadko podejmuje jakiekolwiek decyzje bez konsultacji z matką. Opinia Zofii zdawała się mieć znaczenie we wszystkim, od dekoracji mieszkania po plany na weekend. Nie minęło dużo czasu, zanim Ela poczuła, że jest w związku zarówno z Michałem, jak i jego matką, a nie tylko z Michałem.

Pewnego wieczoru sytuacja osiągnęła punkt krytyczny. Ela i Michał zaplanowali romantyczną kolację w domu. Właśnie gdy mieli siadać do stołu, pojawiła się Zofia z garnkiem gulaszu. Ogłosiła, że ugotowała go, ponieważ nie była pewna, czy Ela przygotuje coś, co Michałowi będzie smakować. Czując się pominięta i sfrustrowana, Ela usprawiedliwiła się od stołu i poszła do sypialni, aby poukładać myśli.

Tej nocy Ela i Michał mieli swoją pierwszą prawdziwą kłótnię. Ela wyraziła, jak dusząca jest dla niej ciągła obecność i ingerencja Zofii. Michał jednak nie widział w tym problemu. Bronił działań swojej matki, tłumacząc, że miała tylko dobre intencje i że Ela powinna spróbować zrozumieć i docenić tę troskę.

Uświadomienie sobie, że Michał nie potrafi ustalić granic z matką ani postawić ich związku na pierwszym miejscu, było bolesne dla Eli. Po kilku tygodniach prób dostosowania się i braku widocznych zmian, Ela zdecydowała, że najlepiej będzie, jeśli się wyprowadzi. Związek, który kiedyś był pełen obietnic i uczucia, stał się duszący.

Ela wyciągnęła trudną lekcję o miłości i niezależności. Pakując torby, wiedziała, że wprowadzenie się do Michała było błędem, nie dlatego, że się nie kochali, ale dlatego, że w związku, który już był zdominowany przez dominującą miłość jego matki, po prostu nie było miejsca dla niej.