Zdrada w cieniu codzienności: Jak mój świat rozpadł się w jeden dzień
Drzwi trzasnęły tak głośno, że aż echo odbiło się po klatce schodowej. Stałam w przedpokoju, z kluczami w dłoni, a moje serce waliło jak oszalałe. Właśnie wróciłam z pracy – zmęczona, z torbą pełną zakupów i głową pełną myśli o tym, co ugotuję na kolację. Ale to nie był zwykły dzień. To był dzień, w którym miałam dowiedzieć się prawdy, która roztrzaska moje życie na kawałki.
– Mamo, gdzie jest tata? – zapytała moja córka, Zuzia, ledwo przekraczając próg mieszkania.
– Nie wiem, kochanie. Powinien być w domu – odpowiedziałam, próbując ukryć niepokój w głosie.
W kuchni panował dziwny zapach – nie nasz, nie domowy. Na stole leżały dwa kubki po kawie i talerzyk z niedojedzonym ciastkiem. W łazience na pralce leżała damska apaszka – nie moja. Poczułam, jak żołądek ściska mi się w supeł.
Zuzia pobiegła do swojego pokoju. Ja weszłam do sypialni. I wtedy zobaczyłam ich – Tomasza i dziewczynę o długich blond włosach, która wyglądała na ledwie pełnoletnią. Oboje zamarli. Tomasz zerwał się z łóżka, próbując zasłonić dziewczynę kołdrą.
– Joanna… To nie tak… – zaczął bełkotać.
Nie słyszałam już nic. W uszach dzwoniło mi tylko jedno słowo: zdrada. Stałam jak sparaliżowana. Dziewczyna szybko zebrała swoje rzeczy i wybiegła z mieszkania, nawet nie patrząc mi w oczy.
– Jak mogłeś?! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Tomasz spuścił głowę.
– Przepraszam… To był błąd… Ja… Nie wiem, co się ze mną stało.
Wybiegłam z sypialni i zamknęłam się w łazience. Zaczęłam płakać tak głośno, że aż Zuzia przyszła pod drzwi.
– Mamo? Co się dzieje? – pytała cicho.
Nie mogłam jej odpowiedzieć. Nie wiedziałam, jak powiedzieć dziecku, że jej ojciec właśnie rozbił naszą rodzinę.
Wieczorem Tomasz próbował tłumaczyć się przy kolacji. Siedzieliśmy przy stole jak obcy ludzie.
– Asia, ja… To był tylko jeden raz. Ona jest praktykantką z mojej pracy. Nic dla mnie nie znaczy – mówił cicho.
– Jeden raz? Myślisz, że jestem idiotką? – syknęłam przez zaciśnięte zęby. – Ile jeszcze razy mnie okłamałeś?
Zuzia patrzyła na nas szeroko otwartymi oczami. Jej brat, Kuba, wrócił później i od razu wyczuł napiętą atmosferę.
– Co tu się dzieje? – zapytał podejrzliwie.
– Twój ojciec ma romans – powiedziałam bez ogródek. Nie miałam już siły udawać.
Kuba zerwał się od stołu i rzucił się na Tomasza:
– Jak mogłeś?! To przez ciebie mama płacze! – krzyczał, a ja musiałam go odciągać.
Tomasz wybiegł z domu. Przez kolejne dni spał u swojego brata. Dzwonił do mnie setki razy, pisał SMS-y, błagał o wybaczenie. Ale ja nie potrafiłam nawet spojrzeć na jego zdjęcie bez poczucia obrzydzenia.
Moja mama przyjechała do nas następnego dnia.
– Joasiu, musisz być silna dla dzieci – mówiła, przytulając mnie w kuchni. – Tomasz zawsze był słaby na pokusy… Ale nigdy nie myślałam, że zrobi coś takiego.
– Mamo, ja już nie mam siły walczyć – szlochałam. – Przecież wszystko było dobrze! Nie kłóciliśmy się, mieliśmy plany na wakacje… Dlaczego?
Mama spojrzała na mnie smutno:
– Czasem ludzie robią rzeczy niewytłumaczalne. Ale ty musisz zadbać o siebie i dzieci.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak w zawieszeniu. Kuba przestał rozmawiać z ojcem. Zuzia zamknęła się w sobie i przestała chodzić na zajęcia taneczne. Ja chodziłam do pracy jak automat – wracałam do pustego domu i płakałam do poduszki.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie matka Tomasza.
– Joasiu, proszę cię… Daj Tomkowi jeszcze jedną szansę. On żałuje tego wszystkiego!
– Pani Halino, on mnie upokorzył! Jak mam mu zaufać? Jak mam spojrzeć dzieciom w oczy?
– Ludzie popełniają błędy… Może powinniście pójść na terapię?
– To nie jest błąd! To jest zdrada! – wykrzyczałam i rozłączyłam się.
W pracy zaczęli zauważać moją zmianę. Koleżanka z biura podeszła do mnie podczas przerwy na kawę:
– Asia, wszystko w porządku? Wyglądasz na wykończoną…
Zaczęłam płakać przy automacie do kawy. Opowiedziałam jej wszystko. Przytuliła mnie mocno:
– Jesteś silna. Przejdziesz przez to. A jeśli będziesz potrzebować pomocy – jestem obok.
Wieczorami analizowałam nasze życie kawałek po kawałku. Czy coś przeoczyłam? Czy byłam za mało czuła? Za bardzo skupiona na dzieciach? Może powinnam była bardziej dbać o siebie?
Ale potem przypominałam sobie wszystkie nasze rozmowy, wspólne święta, plany na przyszłość… I nie mogłam znaleźć żadnej wskazówki, żadnego ostrzeżenia.
Po miesiącu Tomasz przyszedł pod nasze drzwi z bukietem róż i łzami w oczach.
– Asia… Proszę cię… Daj mi jeszcze jedną szansę. Kocham cię! Kocham nasze dzieci!
Zuzia wybiegła z pokoju:
– Nie chcę cię tu widzieć! Zostawiłeś nas dla jakiejś gówniary!
Kuba stanął w drzwiach:
– Lepiej odejdź stąd zanim zadzwonię po policję!
Patrzyłam na tę scenę i czułam tylko pustkę. Nie było już we mnie gniewu – tylko zmęczenie i żal po straconych latach.
Tomasz odszedł bez słowa. Następnego dnia wysłał mi SMS-a: „Jeśli będziesz gotowa porozmawiać – czekam”.
Nie odpisałam.
Dziś mija pół roku od tamtego dnia. Nadal boli mnie serce na myśl o tym wszystkim, ale powoli uczę się żyć na nowo. Zuzia wróciła na zajęcia taneczne. Kuba zdał maturę i dostał się na studia do Warszawy. Ja zaczynam powoli wierzyć, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa.
Czasem pytam siebie: czy można jeszcze komuś zaufać? Czy po takim upokorzeniu można odbudować swoje życie? Może wy mi powiecie: co byście zrobili na moim miejscu?