Zdrada mojego męża roztrzaskała moje życie. Rodzina oczekuje wybaczenia, a ja nie wiem, czy potrafię…
– Jak mogłeś mi to zrobić, Paweł? – mój głos drżał, a łzy spływały po policzkach. Stałam na środku kuchni, ściskając w dłoni telefon z wiadomościami, które właśnie przeczytałam. Zdjęcia, słowa, których nie dało się już cofnąć. Paweł patrzył na mnie z poczuciem winy, ale i z jakąś dziwną rezygnacją.
– Aniu… Przepraszam. To był błąd. Ja… nie wiem, co się ze mną stało – próbował mnie objąć, ale odsunęłam się gwałtownie.
W tamtej chwili świat przestał istnieć. Wszystko, co budowaliśmy przez piętnaście lat – wspólne mieszkanie na Mokotowie, nasze dzieci: Zosia i Kuba, weekendowe wypady do teściów na działkę – rozpadło się jak domek z kart. Czułam się jak ktoś obcy we własnym życiu.
Przez kolejne dni chodziłam jak cień. Dzieci wyczuwały napięcie, choć starałam się udawać przed nimi normalność. Zosia zapytała któregoś wieczoru:
– Mamo, dlaczego płaczesz?
Nie umiałam odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć dziesięciolatce, że tata zdradził mamę? Że wszystko, co znała, nagle stało się niepewne?
Paweł próbował rozmawiać. Pisał do mnie z pracy, zostawiał karteczki z przeprosinami. Ale ja nie potrafiłam nawet na niego spojrzeć. Każde jego słowo bolało bardziej niż poprzednie.
Wtedy zaczęła się presja ze strony rodziny. Najpierw mama – zadzwoniła wieczorem:
– Aniu, nie rób głupstw. Każdemu może się zdarzyć potknięcie. Pomyśl o dzieciach.
– Mamo, on mnie zdradził! Jak mam mu zaufać?
– Ludzie popełniają błędy. Twój ojciec też nie był święty, a jednak jesteśmy razem.
Zamurowało mnie. Czy naprawdę powinnam wybaczyć tylko dlatego, że tak wypada? Że dzieci będą miały pełną rodzinę?
Potem przyszła kolej na teściową:
– Aniu, Paweł bardzo żałuje. Wiem, że cię skrzywdził, ale przecież zawsze był dobrym mężem i ojcem.
– To już nie ma znaczenia – odpowiedziałam chłodno.
W pracy też nie było łatwo. Koleżanki szeptały za moimi plecami. Jedna z nich, Magda, podeszła do mnie w kuchni:
– Słyszałam… Jeśli chcesz pogadać, jestem tu.
Wybuchłam płaczem. Magda przytuliła mnie mocno.
– Nie musisz wybaczać tylko dlatego, że inni tego chcą – powiedziała cicho.
Wieczorami leżałam w łóżku i analizowałam wszystko od początku. Czy coś przeoczyłam? Czy mogłam zrobić coś inaczej? Przypominałam sobie nasze wspólne chwile: pierwszy taniec na weselu przy „Zawsze tam, gdzie Ty”, narodziny Zosi i Kuby, śmiech podczas rodzinnych gier planszowych…
Ale teraz te wspomnienia były jak zdjęcia z obcego życia.
Paweł nie dawał za wygraną:
– Aniu, proszę cię… Zróbmy terapię. Spróbujmy jeszcze raz.
– Nie wiem, czy potrafię ci zaufać – odpowiedziałam szczerze.
– Kocham cię. Nie chcę cię stracić.
Patrzyłam na niego i widziałam człowieka zagubionego, pełnego żalu. Ale widziałam też tego samego człowieka, który złamał mi serce.
Rodzina coraz bardziej naciskała. Mama przyjechała któregoś dnia z ciastem i zaczęła sprzątać w kuchni.
– Dzieci potrzebują ojca – powtarzała jak mantrę.
– A ja? Ja też czegoś potrzebuję! – wybuchłam w końcu.
Mama spojrzała na mnie zaskoczona.
– Ty jesteś silna. Dasz radę to przetrwać.
Ale ja nie chciałam być silna. Chciałam być szczęśliwa.
Zosia zaczęła mieć problemy w szkole. Wychowawczyni zadzwoniła do mnie:
– Pani Anno, Zosia jest ostatnio bardzo zamknięta w sobie. Czy coś się dzieje w domu?
Poczułam się winna. Moje cierpienie zaczynało odbijać się na dzieciach.
Któregoś wieczoru usiadłam z Pawłem przy stole. Dzieci spały.
– Powiedz mi prawdę – poprosiłam cicho. – Dlaczego?
Paweł spuścił głowę.
– Byłem głupi. Sam nie wiem… Praca, stres… Ta kobieta była tylko ucieczką od problemów. Ale to ty jesteś moją rodziną.
Siedzieliśmy długo w ciszy. W końcu powiedziałam:
– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć. Ale spróbuję dla dzieci…
Minęły tygodnie. Chodziliśmy na terapię małżeńską. Były lepsze i gorsze dni. Czasem wydawało mi się, że możemy odbudować zaufanie, innym razem miałam ochotę wszystko rzucić i uciec jak najdalej.
Rodzina była dumna z mojej „dojrzałości”. Ale nikt nie pytał mnie o to, czego naprawdę chcę.
Dziś siedzę przy oknie i patrzę na bawiące się dzieci. Paweł robi kolację w kuchni. Niby wszystko wraca do normy… Ale ja wciąż czuję pustkę tam, gdzie kiedyś było moje serce.
Czy warto walczyć o coś, co już raz zostało zniszczone? Czy można naprawdę wybaczyć zdradę? A może czas pomyśleć tylko o sobie?