„Zapłać za ślub siostry, przecież masz pieniądze” – historia o rodzinnych oczekiwaniach i rozczarowaniach

– Magda, zapłać za ślub siostry. Przecież masz pieniądze! – głos mojej matki przeszył mnie jak sztylet już od progu. Stała w kuchni z rękami opartymi o blat, a jej twarz była czerwona z emocji.

Nie zdążyłam nawet zdjąć płaszcza. Wróciłam z pracy zmęczona, z głową pełną spraw do załatwienia i listą zakupów na jutro. Ale wiedziałam, że nie mogę się wymigać – mama zadzwoniła do mnie już pięć razy tego dnia, każąc przyjechać natychmiast.

– Mamo, nawet nie wiem, o co chodzi – próbowałam zachować spokój, choć w środku już gotowałam się ze złości.

– O co chodzi? O twoją siostrę! Ola wychodzi za mąż! – wykrzyknęła, jakby to był powód do radości dla całej Polski.

Ola. Moja młodsza siostra. Oczko w głowie mamy. Od zawsze była tą delikatną, tą, którą trzeba chronić. Ja – starsza, odpowiedzialna, ta od rozwiązywania problemów.

– No dobrze, ale przecież to ich sprawa. – Usiadłam przy stole, próbując nie patrzeć na mamę zbyt ostro.

– Oni nie mają pieniędzy na wesele! – Matka zaczęła krzątać się po kuchni, wyciągając herbatę i ciastka, jakby to miało złagodzić atmosferę. – A ty masz! Pracujesz w banku, zarabiasz dobrze…

– Mamo, ja mam kredyt na mieszkanie i dziecko w przedszkolu. To nie jest tak, że pieniądze leżą u mnie na podłodze! – Głos mi zadrżał.

– Ale Ola nie ma nic! – Matka spojrzała na mnie z wyrzutem. – Przecież zawsze jej pomagałaś…

W tym momencie drzwi do kuchni otworzyły się i weszła Ola. Ubrana w dresy, z rozczochranymi włosami i telefonem w ręku.

– Cześć Magda – rzuciła bez entuzjazmu.

– Cześć. Gratuluję… podobno wychodzisz za mąż? – próbowałam się uśmiechnąć.

Ola wzruszyła ramionami.

– Michał chce tylko ślub cywilny. Ja bym chciała wesele… ale wiadomo…

– No właśnie! – podchwyciła mama. – Magda, pomóż siostrze! Zawsze byłaś taka dobra…

Poczułam się jak w potrzasku. Przez całe życie słyszałam: „Bądź przykładem dla Oli”, „Pomóż Oli”, „Nie bądź samolubna”. A teraz miałam wyciągnąć kilkanaście tysięcy złotych tylko dlatego, że „mam lepszą pracę”.

– A Michał? Jego rodzice? – zapytałam ostrożnie.

– Oni nie mają pieniędzy – Ola spojrzała na mnie z wyrzutem. – Poza tym to nasza rodzina powinna się wykazać…

Zacisnęłam pięści pod stołem.

– A może powinniście po prostu zrobić skromny ślub? Tak jak planowaliście?

Mama spojrzała na mnie tak, jakby właśnie zdradziłam rodzinę.

– Magda, ty zawsze byłaś taka zimna…

Poczułam łzy pod powiekami. Przez chwilę chciałam po prostu wyjść i trzasnąć drzwiami. Ale zostałam.

– Mamo, nie mogę wam dać tych pieniędzy. Naprawdę nie mogę.

Zapadła cisza. Ola spojrzała na mamę, mama na Olę. W powietrzu wisiała groźba awantury.

– Wiesz co? – odezwała się Ola cicho. – Ty zawsze myślisz tylko o sobie.

Zabolało mnie to bardziej niż cokolwiek innego tego dnia.


Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak śmietana przed ubiciem. Mama przestała do mnie dzwonić. Ola nie odpisywała na wiadomości. Nawet tata milczał podczas niedzielnego obiadu.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura zauważyła moje rozkojarzenie.

– Coś się stało? – zapytała Marta.

Opowiedziałam jej wszystko przy kawie w kuchni.

– Wiesz co? U mnie było podobnie… Tylko że ja się postawiłam i teraz mam spokój. Rodzina musi znać granice.

Ale czy ja potrafię postawić granicę własnej matce?


Minął tydzień. Mama zadzwoniła do mnie wieczorem.

– Magda… musimy porozmawiać.

Pojechałam do niej z duszą na ramieniu.

– Wiesz… wzięłam kredyt na wesele Oli – powiedziała bez ogródek. – Nie miałam wyjścia.

Patrzyłam na nią w milczeniu.

– Teraz będę musiała spłacać raty przez pięć lat… Ale przynajmniej Ola będzie miała swoje wymarzone wesele.

Poczułam mieszankę ulgi i żalu. Ulgi, bo nie musiałam oddawać swoich oszczędności. Żalu, bo wiedziałam, że mama zrobiła to tylko po to, żeby udowodnić mi coś na siłę.

– Mamo… czy naprawdę warto było aż tak się poświęcać?

Mama spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

– Ty nigdy mnie nie zrozumiesz…


Wesele odbyło się bez mojego udziału. Nie zostałam zaproszona. Ola napisała mi tylko krótkiego SMS-a: „Nie musisz przychodzić”.

Siedziałam wtedy sama w domu z synkiem i patrzyłam przez okno na deszczowe niebo nad Warszawą. Czułam się opuszczona przez własną rodzinę za to, że postawiłam granicę.

Mój mąż próbował mnie pocieszyć:

– Magda, zrobiłaś dobrze. Nie możesz być bankomatem dla wszystkich tylko dlatego, że jesteś odpowiedzialna.

Ale ja wciąż miałam w sobie żal i pytania bez odpowiedzi.

Czy naprawdę bycie „tą silną” oznacza samotność? Czy rodzina powinna wymagać od nas poświęceń ponad nasze siły?

A może to ja jestem egoistką? Co wy byście zrobili na moim miejscu?