Teściowa w moim domu: Jak zachować granice, gdy spodziewasz się dziecka?
— Sandra, nie powinnaś jeść tych pomidorów, przecież masz zgagę! — głos teściowej rozbrzmiał w kuchni jak dzwon. Stałam przy blacie, krojąc warzywa na sałatkę, próbując ignorować jej spojrzenie pełne dezaprobaty. Mój brzuch był już wyraźnie zaokrąglony, a ja marzyłam tylko o chwili spokoju. Zamiast tego, od tygodnia żyłam pod jednym dachem z matką mojego męża, która postanowiła „pomóc nam w tym trudnym czasie”.
— Mamo, Sandra wie, co może jeść — próbował ratować sytuację Tomek, ale jego głos był cichy, niemal nieśmiały. Widziałam, jak spuszcza wzrok i udaje, że szuka czegoś w lodówce.
— Ja tylko chcę dobrze! — teściowa podniosła ręce w geście obrony. — Kiedy byłam w ciąży z Tomkiem, lekarz zabronił mi wszystkiego! A ty…
Zacisnęłam zęby. Ile razy jeszcze usłyszę tę historię? Ile razy będę musiała tłumaczyć się z każdej decyzji? Odkąd teściowa przyjechała do nas z Gdańska, mój dom przestał być moją twierdzą. Przestawiała rzeczy w szafkach, zmieniała ustawienie poduszek na kanapie, a nawet segregowała nasze pranie. Najgorsze jednak były jej uwagi — niby troskliwe, ale podszyte krytyką.
Wieczorem usiadłam na łóżku i poczułam łzy napływające do oczu. Tomek wszedł do sypialni z kubkiem herbaty.
— Przesadzasz trochę — powiedział cicho. — Mama chce pomóc. Wiesz, że ona taka już jest.
— Ale to mój dom! — wybuchłam. — Chcę mieć trochę prywatności! Nie mogę nawet spokojnie odpocząć.
Tomek westchnął ciężko i usiadł obok mnie.
— To tylko kilka tygodni. Potem wróci do siebie.
Kilka tygodni… Dla mnie to wieczność. Każdy dzień był walką o odrobinę przestrzeni. Nawet kiedy zamykałam się w łazience, słyszałam jej głos za drzwiami: „Sandra, wszystko w porządku? Może ci pomóc?”
Pewnego popołudnia wróciłam z wizyty u lekarza. Byłam zmęczona i rozdrażniona. W przedpokoju czekała na mnie teściowa z nowym zestawem ubranek dla dziecka.
— Zobacz, jakie słodkie! — uśmiechnęła się szeroko. — Kupiłam też specjalny krem na rozstępy. Używałaś już?
— Dziękuję, ale mam swój krem — odpowiedziałam chłodno.
— Ten jest lepszy! Moja koleżanka przysięgała na niego!
Poczułam, jak narasta we mnie złość. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że to nic nie da. Zamiast tego zamknęłam się w sypialni i zadzwoniłam do mojej mamy.
— Mamo, ja już nie wytrzymuję… Ona jest wszędzie! Nawet nie mogę spokojnie oddychać!
— Kochanie, musisz postawić granice — usłyszałam w słuchawce. — Powiedz Tomkowi, że to dla ciebie ważne.
Ale jak to zrobić, żeby nie wywołać wojny domowej? Tomek zawsze stawał po stronie matki. Czułam się samotna jak nigdy wcześniej.
Następnego dnia zebrałam się na odwagę. Po śniadaniu poprosiłam teściową o rozmowę.
— Pani Aniu… Chciałabym porozmawiać o kilku sprawach.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
— Oczywiście, Sandro. Co się stało?
— Bardzo doceniam pani pomoc i troskę… Ale czasem czuję się trochę przytłoczona. Potrzebuję trochę prywatności i spokoju przed porodem.
Przez chwilę milczała. Widziałam, jak jej twarz tężeje.
— Myślałam, że robię dobrze… Chciałam tylko pomóc — powiedziała cicho.
— Wiem i jestem wdzięczna. Ale proszę pozwolić mi samej decydować o niektórych sprawach.
Wieczorem Tomek był wyraźnie spięty.
— Mama płakała przez pół dnia — rzucił oskarżycielsko. — Nie mogłaś być delikatniejsza?
Poczułam się winna i zła jednocześnie.
— A ja? Czy ktoś myśli o mnie? O tym, jak ja się czuję?
Cisza była głośniejsza niż krzyk.
Od tamtej pory teściowa była bardziej powściągliwa, ale atmosfera w domu stała się lodowata. Każdy gest był analizowany, każde słowo ważyło tonę. Czułam się jak intruz we własnym życiu.
Czasem zastanawiam się: czy można zachować szacunek dla innych i jednocześnie nie zatracić siebie? Czy da się postawić granice bez ranienia bliskich? Może ktoś z was zna odpowiedź…