Rozwód? Zostanę z tatą! – Historia z polskiego blokowiska

Z trzaskiem zamknęły się drzwi do łazienki. Stałam w kuchni, ściskając kubek po herbacie tak mocno, że aż bolały mnie palce. „Mamo, znowu się kłócicie?” – usłyszałam zza ściany głos mojej córki, Julki. Miała czternaście lat i od miesięcy patrzyła na nasz rozpad z coraz większym dystansem.

Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Może wtedy, gdy Krzysiek wracał coraz później z pracy i tłumaczył się korkami na S8? Może wtedy, gdy ja przestałam pytać, czy wszystko w porządku? A może wtedy, gdy Julka zaczęła zamykać się w swoim pokoju i pisać do koleżanek do późna w nocy?

Tamtego wieczoru byłam już na skraju wytrzymałości. Przez cały dzień miałam gorączkę, a Krzysiek nawet nie zapytał, czy czegoś potrzebuję. Zamiast tego zamówił pizzę dla siebie i Julki, zostawiając mi zimną herbatę na stole. Kiedy poprosiłam go o pomoc przy sprzątaniu po kolacji, nawet nie podniósł wzroku znad telefonu.

– Krzysiek, możesz chociaż raz wynieść śmieci? – zapytałam cicho.

– Zaraz, zaraz… – mruknął, przesuwając palcem po ekranie.

– Ile razy mam cię prosić? Pracuję tak samo jak ty! – głos mi się załamał.

– Przesadzasz. Zawsze byłaś przewrażliwiona – rzucił beznamiętnie.

Wtedy zobaczyłam na jego telefonie powiadomienie: „Kocham cię” od kogoś podpisanego jako „Ania (fitness)”. Poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Wszystko stało się jasne.

– To dlatego wracasz późno? – spytałam drżącym głosem.

– O co ci chodzi? – odparł zniecierpliwiony.

– Zdradzasz mnie? – szepnęłam.

Zamiast zaprzeczyć, wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni. Po chwili usłyszałam trzask drzwi łazienki. Zostałam sama z górą brudnych naczyń i pustką w sercu.

Julka weszła do kuchni. Miała łzy w oczach, ale udawała obojętność.

– Mamo, przestań płakać. To i tak nic nie zmieni.

– Julka… ja nie wiem, co robić.

– Ja zostanę z tatą – powiedziała nagle. – Tu jest moja szkoła, moje koleżanki. Ty i tak ciągle płaczesz albo krzyczysz.

Te słowa zabolały bardziej niż wszystko inne. Jakby ktoś wyrwał mi serce i rzucił na podłogę. Próbowałam tłumaczyć Julce, że to nie jest takie proste, że tata ją kocha, ale ja też… Ale ona już mnie nie słuchała. Zamknęła się w swoim pokoju i puściła głośno muzykę.

Następnego dnia Krzysiek oznajmił:

– Składam pozew o rozwód. Mieszkanie jest moje – dostałem je po babci. Możesz się wyprowadzić.

– A Julka?

– Ona zostaje ze mną. Sama powiedziała.

Nie miałam siły walczyć. Rodzice mieszkali w małym miasteczku pod Radomiem. Nie chciałam wracać do nich jak przegrana. W pracy ledwo powstrzymywałam łzy. Koleżanka z biura, Basia, zauważyła mój stan.

– Co się dzieje?

– Krzysiek mnie wyrzuca… Julka chce zostać z nim…

Basia długo milczała.

– Mam kawalerkę po cioci na Bródnie. Stoi pusta od roku. Możesz tam zamieszkać na jakiś czas.

Nie miałam wyjścia. Spakowałam kilka rzeczy do walizki i wyszłam z mieszkania, które przez lata było moim domem. Julka nawet nie wyszła z pokoju się pożegnać.

Pierwsze tygodnie były koszmarem. W kawalerce Basinej cioci śmierdziało starymi meblami i kurzem. Każdego ranka budziłam się z myślą: „To nie może być prawda”. Próbowałam dzwonić do Julki – nie odbierała. Pisałam SMS-y – bez odpowiedzi.

W pracy trzymałam się tylko dzięki Basi. Po godzinach siedziałam sama i patrzyłam w okno na blokowisko zalane światłem latarni. Czułam się niewidzialna.

Pewnego dnia zadzwoniła moja mama:

– Agata, wracaj do domu! Tu ci pomożemy!

Ale ja nie chciałam być ciężarem dla nikogo. Musiałam nauczyć się żyć sama ze sobą.

Po kilku miesiącach dostałam list polecony – wezwanie do sądu w sprawie rozwodu i opieki nad dzieckiem. Krzysiek żądał pełnej opieki nad Julką i alimentów ode mnie.

Na sali sądowej czułam się jak oskarżona o najgorsze przestępstwo świata. Krzysiek siedział obok swojej nowej partnerki – tej Ani z fitnessu – a Julka patrzyła na mnie chłodno spod grzywki.

Sędzia zapytał:

– Pani Agato, dlaczego córka chce zostać z ojcem?

Nie umiałam odpowiedzieć. Przecież byłam dobrą matką! Gotowałam jej obiady, pomagałam w lekcjach… Ale ona widziała tylko moje łzy i słabość.

Sąd przyznał opiekę Krzyśkowi. Ja mogłam widywać Julkę raz w tygodniu przez kilka godzin.

Po rozprawie podeszła do mnie teściowa:

– Widzisz? Trzeba było dbać o rodzinę!

Chciałam jej odpowiedzieć coś ostrego, ale zabrakło mi siły.

Mijały miesiące. Próbowałam ułożyć sobie życie na nowo – zapisałam się na jogę, zaczęłam chodzić na spacery po parku Bródnowskim. Poznałam kilka kobiet po przejściach – każda miała swoją historię o zdradzie i samotności.

Julka coraz rzadziej odbierała telefon. Czasem wysyłała krótkiego SMS-a: „Nie mogę rozmawiać” albo „Jestem u koleżanki”.

W święta Bożego Narodzenia siedziałam sama przy stole z barszczem instant i pierogami kupionymi w Biedronce. Wtedy zadzwoniła Basia:

– Przyjdź do nas! Nie możesz być sama!

Poszłam. Jej rodzina przyjęła mnie ciepło, ale czułam się jak intruz.

Rok później Julka przyszła do mnie niespodziewanie. Miała podkrążone oczy i była chudsza niż zwykle.

– Mamo… tata wyjechał z Anią do Zakopanego na tydzień i zostawił mnie samą… Mogę u ciebie zostać?

Przytuliłam ją mocno i obie płakałyśmy przez długi czas.

Zaczęłyśmy powoli odbudowywać naszą relację. Chodziłyśmy razem na spacery, gotowałyśmy obiady w mojej małej kuchni i rozmawiałyśmy godzinami o wszystkim – o szkole, o chłopakach, o życiu.

Dziś wiem jedno: czasem trzeba stracić wszystko, żeby odnaleźć siebie i tych, których naprawdę kochamy.

Czy można wybaczyć dziecku słowa wypowiedziane w gniewie? Czy można odbudować rodzinę na nowo? Może Wy wiecie lepiej ode mnie…