Prawda o odejściu mojego ojca: To była wina mojej matki. Moja rodzina nigdy nie była taka, jak myślałem.

– Wyjdź stąd, Piotrze! – głos matki przeszył ciszę jak nóż. Stałem na schodach, ściskając poręcz tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Ojciec patrzył na nią z niedowierzaniem, a potem na mnie – jego wzrok był pełen bólu i czegoś jeszcze, czego wtedy nie rozumiałem.

Miałem wtedy szesnaście lat i byłem przekonany, że nasza rodzina jest jak z obrazka: tata – Piotr, mama – Ewa, ja – Michał i młodsza siostra Ola. Wszyscy znajomi zazdrościli nam wspólnych wyjazdów nad jezioro, niedzielnych obiadów i śmiechu przy stole. Ale tamtego wieczoru wszystko się rozpadło.

Ojciec wziął płaszcz, spojrzał na mnie jeszcze raz i wyszedł. Drzwi trzasnęły z hukiem. Przez chwilę miałem nadzieję, że zaraz wróci, że to tylko kolejna kłótnia. Ale nie wrócił. Nigdy więcej nie zamieszkał z nami.

Przez lata obwiniałem go za wszystko. Za łzy Oli, za ciche wieczory bez jego żartów, za to, że mama zaczęła pić wino do kolacji i coraz częściej zamykała się w sypialni. Nienawidziłem go za to, że zostawił nas samych.

– Twój ojciec to tchórz – powtarzała matka. – Zostawił nas dla jakiejś młodej suki z pracy.

Wierzyłem jej. Przecież była moją matką. Była smutna, rozbita, a ja chciałem ją chronić. Przestałem odbierać telefony od ojca. Nie odpowiadałem na jego wiadomości. Ola czasem płakała nocami i szeptała, że tęskni za tatą, ale ja byłem twardy. Musiałem być.

Minęły lata. Skończyłem liceum, poszedłem na studia do Warszawy. Z czasem kontakt z ojcem zupełnie się urwał. Mama coraz częściej narzekała na życie, na ludzi, na mnie. W domu było coraz ciężej oddychać.

Pewnego dnia, gdy wróciłem na święta do domu, zastałem matkę pijaną na kanapie. Ola siedziała przy stole i cicho płakała.

– Michał… ja już nie mogę – wyszeptała siostra. – Mama cały czas tylko krzyczy albo śpi. Tęsknię za tatą.

Coś we mnie pękło. Po raz pierwszy od lat pomyślałem o ojcu bez gniewu. Postanowiłem go odnaleźć.

Zadzwoniłem pod stary numer. Odebrał niemal od razu.

– Michał? To naprawdę ty?

Jego głos był cichy, niepewny.

– Chciałbym się spotkać – powiedziałem tylko.

Spotkaliśmy się w małej kawiarni na Mokotowie. Ojciec był starszy, bardziej posiwiały niż go zapamiętałem. Patrzył na mnie z nadzieją i lękiem jednocześnie.

– Michał… Przepraszam cię za wszystko – zaczął.

– Dlaczego odszedłeś? – przerwałem mu. – Dlaczego nas zostawiłeś?

Wziął głęboki oddech.

– To nie było tak, jak myślisz. Próbowałem walczyć o was… O twoją mamę… Ale ona… Ona mnie wypchnęła z domu. Od lat miała romans z twoim wujkiem Markiem.

Zamarłem. Wujek Marek? Brat mamy? Ten sam, który zawsze był u nas na święta?

– Nie chciałem cię obciążać prawdą – mówił dalej ojciec. – Ale Ewa postawiła sprawę jasno: albo odejdę bez słowa, albo powie wam wszystkim, że to ja zdradziłem rodzinę. Chciała mieć spokój… i Marka przy sobie.

Nie wierzyłem mu. To brzmiało jak tani melodramat. Ale potem przypomniałem sobie wszystkie te wieczory, kiedy Marek zostawał u nas do późna, jak mama się śmiała tylko przy nim… I nagle wszystko zaczęło układać się w całość.

Wróciłem do domu i przez całą noc nie mogłem zasnąć. Rano postanowiłem porozmawiać z matką.

– Mamo… Powiedz mi prawdę o tacie i Marku.

Zbladła. Przez chwilę patrzyła na mnie pustym wzrokiem, a potem wybuchła płaczem.

– Nie rozumiesz… Byłam nieszczęśliwa! Twój ojciec był dobrym człowiekiem, ale ja… Ja potrzebowałam czegoś innego… Marek był zawsze blisko… Nie chciałam was skrzywdzić…

Siedzieliśmy tak długo w milczeniu. Ola przyszła do kuchni i spojrzała na nas pytająco.

– Michał… Co się dzieje?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć siostrze. Jak powiedzieć jej prawdę? Jak wybaczyć matce? Jak odbudować relację z ojcem?

Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Zacząłem spotykać się z ojcem regularnie. Ola też powoli odzyskiwała kontakt z tatą. Mama została sama z Markiem – ale ich relacja szybko się rozpadła.

Często wracam myślami do tamtego dnia na schodach. Do momentu, gdy wszystko się rozpadło.

Czy można wybaczyć zdradę? Czy rodzina to tylko krew i wspólne zdjęcia? A może najważniejsza jest prawda – nawet jeśli boli?