Oddałam tatę do domu opieki – czy naprawdę jestem wyrodną córką? Moja rodzina mnie znienawidziła, a ja nie mogę sobie z tym poradzić

– Nie wierzę, że to robisz, Anka! – głos mojej siostry, Magdy, rozbrzmiał w kuchni jak wyrok. Stała przy zlewie, zaciskając dłonie na kubku z herbatą, a jej oczy płonęły gniewem. Mama siedziała przy stole, milcząca, z opuszczoną głową. W powietrzu wisiała cisza, którą przerywało tylko ciche tykanie zegara.

Właśnie wróciłam z domu opieki. Oddałam tam tatę. Mój świat rozpadł się na kawałki.

Od miesięcy próbowałam pogodzić pracę, opiekę nad dwójką dzieci i coraz bardziej wymagającym tatą. Po udarze stał się innym człowiekiem – nie poznawał mnie czasem, krzyczał w nocy, gubił się w mieszkaniu. Próbowałam wszystkiego: pielęgniarka środowiskowa, rehabilitacja, nawet sąsiadka Basia pomagała mi czasem zrobić zakupy. Ale to było za mało. Zaczęłam się bać – o niego i o siebie. Bałam się, że pewnego dnia nie zdążę wrócić z pracy i coś mu się stanie.

– Nie mogłam już… – zaczęłam cicho, ale Magda mi przerwała.

– Nie mogłaś? A myślisz, że ja mogłabym? Że mama mogłaby? Ty zawsze wszystko musisz mieć pod kontrolą! – jej słowa były jak policzek.

Mama milczała. Widziałam łzy w jej oczach. Wiedziałam, że czuje się winna, że nie może zająć się tatą tak jak dawniej. Ale ona sama ledwo chodzi po schodach.

Wróciłam do domu i usiadłam na łóżku dzieci. Zosia przytuliła się do mnie.

– Mamo, dlaczego dziadek nie mieszka już z nami?

Nie umiałam odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć siedmiolatce, że czasem miłość to za mało?

Wieczorem zadzwoniła ciotka Jadzia.

– Aniu, co ty najlepszego zrobiłaś? Ludzie już gadają po osiedlu! Twój ojciec tyle dla was zrobił… – jej głos był pełen wyrzutu.

Zamknęłam oczy. Przed oczami stanął mi tata: jak uczył mnie jeździć na rowerze, jak naprawiał kran w moim pierwszym mieszkaniu, jak płakał na moim ślubie. Czy naprawdę byłam wyrodną córką?

Następnego dnia pojechałam do domu opieki. Tata siedział przy oknie, patrzył na ogród. Kiedy weszłam, uśmiechnął się lekko.

– Aniu… przyszłaś?

Usiadłam obok niego.

– Tato, przepraszam… – głos mi się załamał.

Pogładził mnie po dłoni.

– Wiem, że jest ci ciężko. Ale tu jest spokojnie. Nie martw się o mnie.

Łzy popłynęły mi po policzkach. Tata był spokojniejszy niż przez ostatnie miesiące w domu. Pielęgniarka powiedziała mi potem, że dobrze się tu odnajduje, że nawet zaczął rozmawiać z innymi pensjonariuszami.

Ale rodzina nie dawała mi spokoju. Magda przestała odbierać telefony. Mama zamknęła się w sobie. Nawet sąsiadka Basia patrzyła na mnie jakoś inaczej.

Czułam się jak potwór. Każdego dnia zadawałam sobie pytanie: czy naprawdę zrobiłam coś złego? Czy powinnam była poświęcić wszystko – pracę, dzieci, siebie – żeby opiekować się tatą do końca?

Pewnego wieczoru Zosia przyszła do mnie z rysunkiem: ona i dziadek trzymają się za ręce w ogrodzie pełnym kwiatów.

– Mamo, pojedziemy do dziadka jutro?

Przytuliłam ją mocno.

– Tak, kochanie. Pojedziemy.

W domu opieki tata czekał na nas z szachownicą. Zosia śmiała się głośno, kiedy dziadek próbował ją ograć.

Patrzyłam na nich i myślałam: może nie jestem wyrodną córką? Może czasem trzeba podjąć trudną decyzję dla dobra wszystkich?

Ale kiedy wracam do pustego mieszkania i widzę zdjęcia taty sprzed lat, znów ogarnia mnie fala wątpliwości.

Czy naprawdę miałam prawo odebrać mu dom? Czy można być dobrą córką i jednocześnie wybrać własne życie?

Czy wy też kiedyś musieliście podjąć decyzję, która złamała wam serce? Jak żyć z poczuciem winy i czy ono kiedyś mija?