„Oddaj mi moją suknię ślubną!” – historia zdrady, przyjaźni i przebaczenia

– Czy masz coś przeciwko, jeśli założę Twoją suknię ślubną? Tobie już się nie przyda – zaśmiała się Zuzka, patrząc na mnie z tym swoim ironicznym błyskiem w oku. Stałam wtedy w kuchni, z rękami zanurzonymi w pianie, próbując domyć przypalony garnek po wczorajszym bigosie. Zamarłam. Przez chwilę nie wiedziałam, czy to żart, czy może coś więcej.

– Co ty wygadujesz? – rzuciłam przez ramię, udając, że mnie to nie rusza. Ale poczułam ukłucie w sercu.

– No przecież twój ślub z Michałem to już przeszłość. A ja mam szansę na nowy początek. Szkoda, żeby taka piękna suknia się kurzyła w szafie – dodała, siadając na krześle i zakładając nogę na nogę.

Zuzka była moją przyjaciółką od podstawówki. Razem przechodziłyśmy przez pierwsze miłości, wagary i pierwsze poważne kłótnie z rodzicami. Ale od kiedy Michał pojawił się w moim życiu, coś zaczęło się psuć. Zuzka coraz częściej wbijała mi drobne szpileczki, a ja udawałam, że ich nie czuję.

Michał był moją pierwszą wielką miłością. Poznaliśmy się na studiach w Poznaniu, na imprezie u wspólnych znajomych. Był czuły, zabawny i miał ten uśmiech, który rozbrajał każdą moją złość. Po trzech latach zamieszkaliśmy razem w małym mieszkaniu na Jeżycach. Wzięliśmy ślub w kościele św. Floriana – miałam wtedy na sobie tę wymarzoną suknię: prostą, z delikatnej koronki, którą mama szyła dla mnie przez całe wakacje.

Po ślubie wszystko zaczęło się zmieniać. Michał coraz częściej zostawał po godzinach w pracy, a ja wracałam do pustego mieszkania. Zuzka wpadała do mnie niemal codziennie – czasem z winem, czasem tylko po to, żeby ponarzekać na swojego chłopaka albo poplotkować o znajomych z liceum.

Pewnego wieczoru, kiedy Michał znów nie wrócił na kolację, Zuzka przyniosła dwie butelki prosecco i paczkę chipsów paprykowych.

– Wiesz co? – zaczęła nagle. – Ty zawsze miałaś wszystko: kochających rodziców, dobrego faceta, nawet ta twoja suknia była jak z bajki. A ja? Zawsze musiałam walczyć o swoje.

– Przecież masz pracę, mieszkanie… – próbowałam ją pocieszyć.

– Ale nie mam tego, co ty miałaś – rzuciła z goryczą.

Wtedy jeszcze nie rozumiałam, co miała na myśli.

Kilka tygodni później wszystko się rozpadło. Wróciłam wcześniej z pracy – szefowa puściła mnie do domu po tym, jak zobaczyła moje podkrążone oczy i usłyszała trzecią z rzędu pomyłkę przy tłumaczeniu dokumentów. Weszłam do mieszkania i usłyszałam śmiech dochodzący z sypialni. Drzwi były uchylone. Michał leżał na łóżku bez koszulki, a obok niego siedziała Zuzka w mojej starej piżamie.

– Co wy robicie?! – krzyknęłam, czując jak świat wali mi się na głowę.

Zuzka spojrzała na mnie bez cienia skruchy.

– Wiesz… Ty już go nie kochasz. Michał potrzebuje kogoś, kto go doceni.

Michał próbował coś tłumaczyć, jąkał się i zakładał spodnie w pośpiechu.

– To nie tak jak myślisz… To był tylko jeden raz… – bełkotał.

Wybiegłam z mieszkania i przez godzinę błąkałam się po mieście bez celu. Zadzwoniłam do mamy.

– Wracaj do domu, dziecko – powiedziała tylko. – Tu zawsze znajdziesz schronienie.

Przez kolejne tygodnie żyłam jak we śnie. Michał próbował dzwonić, pisać wiadomości. Zuzka wysyłała mi zdjęcia swojej nowej fryzury i pytała o suknię ślubną.

– Oddaj mi moją suknię! – napisałam jej w końcu wściekła.

– Po co ci ona? Ty już jej nie założysz – odpisała bez mrugnięcia okiem.

Mama próbowała mnie pocieszać:

– Wiesz, ludzie czasem zawodzą najbardziej tam, gdzie się tego nie spodziewasz. Ale życie toczy się dalej.

Ojciec był bardziej dosadny:

– Lepiej teraz niż po dziesięciu latach i dwójce dzieci! Nie płacz za kimś takim!

Ale ja płakałam. Płakałam nocami do poduszki i za dnia pod prysznicem. Czułam się zdradzona przez dwie najważniejsze osoby w moim życiu.

W pracy też nie było łatwo. Koleżanki szeptały za moimi plecami:

– Słyszałaś? Jej mąż zostawił ją dla najlepszej przyjaciółki…

Unikałam ludzi. Przestałam odbierać telefony od znajomych. Nawet moja młodsza siostra Ola próbowała mnie wyciągnąć na kawę:

– Nie możesz tak wiecznie siedzieć w domu! Życie toczy się dalej!

Ale ja nie chciałam żyć dalej. Chciałam tylko cofnąć czas.

Pewnego dnia dostałam zaproszenie na ślub Zuzki i Michała. Zaproszenie! Jakby nic się nie stało! Mama wyrwała mi je z rąk i wrzuciła do kosza.

– Nie idziesz tam! Nawet o tym nie myśl!

Ale ja poszłam. Stałam pod kościołem św. Floriana i patrzyłam przez szybę na Zuzkę w mojej sukni ślubnej. Wyglądała pięknie – tak jak ja wtedy kilka lat temu. Michał stał obok niej z tym samym uśmiechem co zawsze.

Po ceremonii podeszłam do nich.

– Gratuluję wam szczęścia – powiedziałam cicho.

Zuzka spojrzała na mnie z triumfem:

– Widzisz? Suknia przyniosła mi szczęście.

Odwróciłam się i odeszłam bez słowa.

Minęły miesiące. Powoli zaczęłam wracać do życia. Zapisałam się na kurs tańca – poznałam tam ludzi, którzy nie znali mojej historii i nie patrzyli na mnie jak na ofiarę. Zaczęłam znów się uśmiechać.

Któregoś dnia spotkałam Zuzkę przypadkiem w galerii handlowej. Była sama i wyglądała na zmęczoną.

– Cześć… – powiedziała niepewnie.

– Cześć – odpowiedziałam chłodno.

– Wiesz… Michał odszedł ode mnie dwa miesiące po ślubie. Znalazł sobie kogoś innego… Chyba miał rację twój ojciec: lepiej wcześniej niż później…

Nie wiedziałam co powiedzieć. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.

– Przepraszam cię… Za wszystko – wyszeptała Zuzka ze łzami w oczach.

Nie odpowiedziałam od razu. Ale poczułam ulgę – jakby ktoś zdjął mi ciężar z serca.

Dziś wiem jedno: życie potrafi zaskakiwać i ranić najmocniej tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy. Ale czy można naprawdę wybaczyć komuś, kto odebrał ci wszystko? Czy wy bylibyście w stanie wybaczyć taką zdradę? Czekam na wasze historie.