Niespodziewana wizyta, która otworzyła mi oczy na życie mojego syna i jego rodziny
— Michał, nie rozumiem, jak możesz na to pozwalać! — wykrzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy i złość. Stałam w progu ich mieszkania, a Karolina, moja synowa, właśnie przecierała oczy, zaspana, w rozciągniętym dresie. Dzieci — Zuzia i Staś — bawiły się same w salonie, otoczone stertą zabawek i pustych kubków po kakao. Była dziesiąta rano, a ja przyszłam bez zapowiedzi, bo chciałam im zrobić niespodziankę i przynieść świeże bułki z piekarni.
Nie tak wyobrażałam sobie ten poranek. Zawsze myślałam, że Karolina to perfekcyjna matka — zadbana, uśmiechnięta, zorganizowana. Tymczasem zobaczyłam kobietę na skraju wyczerpania, która nawet nie usłyszała, jak wchodzę do mieszkania. Michał już był w pracy, dzieci zostawione same sobie, a ona spała. Czy to normalne? Czy tak wygląda współczesne macierzyństwo?
— Mamo… — Michał próbował mnie uspokoić przez telefon, kiedy zadzwoniłam do niego chwilę później. — Karolina jest bardzo zmęczona. Nie śpi po nocach przez Stasia. On znowu ma te swoje koszmary…
— Ale przecież dzieci są małe! Nie można ich zostawiać samych! — nie dawałam za wygraną. — Ja z tobą nigdy sobie na to nie pozwoliłam.
— Mamo, czasy się zmieniły. Karolina jest sama z nimi przez większość dnia. Ja pracuję po dwanaście godzin…
Odstawiłam bułki na stół i spojrzałam na Karolinę. Siedziała skulona na kanapie, z podkrążonymi oczami, jakby zaraz miała się rozpłakać. Przez chwilę poczułam coś dziwnego — współczucie? Wstyd? Sama nie wiem.
— Przepraszam, że tak wyszło… — wyszeptała Karolina. — Staś budził się co godzinę. Zuzia też płakała przez sen. Zasnęłam dopiero nad ranem…
Chciałam jej powiedzieć coś ostrego, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Przypomniałam sobie siebie sprzed lat — młodą mamę Michała, która też czasem miała wszystkiego dość, ale nigdy się do tego nie przyznawała. Wtedy nie było mowy o zmęczeniu czy depresji poporodowej. Trzeba było być silną.
— Może powinnam ci bardziej pomagać… — wymamrotałam niepewnie.
Karolina spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
— Naprawdę? — zapytała cicho.
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Dzieci zaczęły się kłócić o zabawkę i Staś rozpłakał się na cały głos. Karolina poderwała się z kanapy i przytuliła go mocno.
— Ciii… już dobrze, mamusia jest tutaj…
Patrzyłam na nią i nagle zobaczyłam nie zaniedbaną kobietę, ale matkę walczącą o każdy spokojny dzień dla swoich dzieci. Ile razy ja sama czułam się tak bezradna? Ile razy miałam ochotę po prostu zasnąć i nie myśleć o niczym?
Wieczorem Michał zadzwonił jeszcze raz.
— Mamo, wiem, że się martwisz. Ale Karolina naprawdę robi wszystko, co może. Ja też próbuję pomagać…
— Może powinniście pomyśleć o żłobku albo niani? — zaproponowałam ostrożnie.
— Nie stać nas na to teraz… — westchnął Michał. — Wszystko idzie na kredyt i rachunki.
Poczułam ciężar odpowiedzialności za ich sytuację. Czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy wychowałam Michała na mężczyznę, który nie potrafi zadbać o swoją rodzinę? Czy to ja zawiodłam jako matka?
Następnego dnia przyszłam do nich znowu. Tym razem zapukałam i zapytałam Karolinę, czy mogę zabrać dzieci na spacer.
— Naprawdę? — jej oczy rozbłysły nadzieją.
— Tak. Odpocznij trochę.
Zuzia i Staś biegali po placu zabaw, a ja obserwowałam inne mamy i babcie. Każda wyglądała na zmęczoną, każda miała swoje troski. Może to po prostu życie?
Wieczorem usiedliśmy wszyscy razem przy stole. Michał opowiadał o pracy, Karolina uśmiechała się pierwszy raz od dawna, dzieci śmiały się głośno.
— Dziękuję ci — powiedziała cicho Karolina, kiedy wychodziłam.
Wróciłam do domu zamyślona. Może za dużo wymagam? Może dzisiejsze matki mają trudniej niż my kiedyś? A może po prostu nikt nie powinien być sam ze swoim zmęczeniem?
Czy naprawdę rozumiemy siebie nawzajem w rodzinie? Czy potrafimy przyznać się do słabości i poprosić o pomoc? Co by było, gdybyśmy wszyscy byli dla siebie trochę bardziej wyrozumiali?