„Nie chcę być macochą, ale nie chcę też być przeszkodą” – historia Magdy, która musi wybrać między miłością a własnymi granicami
– Magda, musimy porozmawiać. – Damian stał w progu kuchni, ściskając w dłoni kubek z zimną już kawą. Wiedziałam, że chodzi o coś poważnego, bo od rana był nieswój. Przez chwilę patrzyłam na niego, próbując odczytać z twarzy, co się wydarzyło. – Chodzi o Kubę…
Serce mi zamarło. Kuba, ośmioletni syn Damiana z pierwszego małżeństwa, był częścią naszego życia od początku. Poznałam Damiana już po jego rozwodzie. Wiedziałam, że ma dziecko i nigdy nie próbowałam tego zmieniać. Spotykali się regularnie – weekendy, czasem święta. Ja wtedy wychodziłam z domu albo zamykałam się w swoim pokoju. Nie czułam się gotowa na bycie macochą. Byłam młoda, miałam swoje plany i marzenia. Damian to rozumiał. Przynajmniej tak mi się wydawało.
– Co się stało? – zapytałam cicho.
– Marta… – zaczął niepewnie. – Marta dostała propozycję pracy w Niemczech. Chce wyjechać na rok. Pytała, czy Kuba mógłby zamieszkać z nami na ten czas.
Poczułam, jak robi mi się słabo. Oparłam się o blat, żeby nie upaść. W głowie miałam mętlik. Praca w Niemczech? Kuba u nas? Przez rok?
– Damian… – zaczęłam, ale głos mi się załamał.
– Wiem, co powiesz – przerwał mi szybko. – Ale to tylko rok. Może mniej. Marta nie ma nikogo innego. A ja… jestem jego ojcem.
Patrzyłam na niego długo. Widziałam w jego oczach strach i nadzieję jednocześnie. Wiedziałam, że kocha Kubę i zrobi dla niego wszystko. Ale ja? Ja nie byłam gotowa na takie zmiany.
Wieczorem zadzwoniła do mnie mama.
– Magda, kochanie, słyszałam od Damiana…
– Mamo, proszę cię…
– Wiem, że to trudne. Ale może to szansa? Dzieci są cudowne.
– To nie moje dziecko! – wybuchłam nagle i sama przestraszyłam się siły własnych słów.
Zapadła cisza.
– Ale kochasz Damiana?
– Kocham… – wyszeptałam bez przekonania.
Przez kolejne dni chodziłam jak struta. Damian próbował mnie przekonać – pokazywał zdjęcia Kuby z wakacji, opowiadał o jego ulubionych grach i książkach. Mówił o tym, jak bardzo chłopiec potrzebuje ojca. Ja słuchałam i coraz bardziej czułam się osaczona.
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka zapytała:
– Coś się stało?
Opowiedziałam jej wszystko. Spojrzała na mnie ze współczuciem.
– Magda, masz prawo nie chcieć tego wszystkiego. To nie jest twoja odpowiedzialność.
Ale czy na pewno? Przecież planowaliśmy wspólne życie. Chcieliśmy mieć dzieci. Czy to znaczy, że tylko „moje” dzieci są ważne?
W piątek wieczorem Damian przyszedł do mnie z kartką papieru.
– To lista rzeczy, które trzeba będzie kupić dla Kuby – powiedział cicho.
Zerknęłam na nią i poczułam narastającą panikę: biurko do nauki, pościel z dinozaurami, plecak…
– Damian! – krzyknęłam nagle. – Ja nie chcę tego! Nie chcę być macochą! Nie chcę żyć w domu pełnym cudzych problemów!
Zamilkł. Patrzył na mnie długo, a potem wyszedł bez słowa.
Tej nocy nie spałam ani minuty. Przewracałam się z boku na bok i płakałam w poduszkę. Rano znalazłam Damiana w kuchni.
– Przepraszam – powiedziałam cicho.
Usiadł naprzeciwko mnie.
– Magda… Ja cię kocham. Ale Kuba jest moim synem. Nie mogę go zostawić.
– Rozumiem – odpowiedziałam drżącym głosem. – Ale ja też mam swoje granice.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Damian coraz częściej wychodził z domu, ja zamykałam się w sobie. Czułam się winna i jednocześnie wściekła na cały świat.
W końcu zadzwoniła Marta.
– Magda? Wiem, że to trudne… Ale Kuba cię lubi. Mówił mi o tobie same dobre rzeczy.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Nie chcę być przeszkodą – powiedziałam tylko i rozłączyłam się szybko.
Wieczorem usiedliśmy z Damianem przy stole.
– Musimy podjąć decyzję – powiedział spokojnie.
Patrzyliśmy na siebie długo w milczeniu.
– Nie zabraniam ci kontaktów z Kubą – zaczęłam powoli. – Ale nie zgadzam się na to, żeby mieszkał z nami przez rok. Nie jestem gotowa na takie życie.
Damian spuścił głowę.
– Rozumiem… Ale wtedy nie wiem, czy nasz związek ma sens.
Poczułam ukłucie bólu w sercu. Czy naprawdę muszę wybierać między własnym spokojem a jego szczęściem?
Minęły dwa tygodnie od tej rozmowy. Damian wyprowadził się do matki i zabrał ze sobą kilka rzeczy Kuby. Ja zostałam sama w naszym mieszkaniu – pełnym wspomnień i niedokończonych rozmów.
Czasem myślę: może powinnam była spróbować? Może za bardzo myślałam o sobie? A może po prostu nie każdy jest stworzony do bycia macochą? Czy egoizm to zawsze coś złego? Co wy byście zrobili na moim miejscu?