Nasza córka uważa, że nie daliśmy jej wystarczająco pieniędzy na ślub. Zapomniała, że zapłaciliśmy za wszystko…

– Mamo, nie rozumiesz, wszyscy moi znajomi dostali od rodziców koperty z pieniędzmi na nowy start! – głos Grażyny drżał, a jej oczy błyszczały łzami. Stała w progu naszej kuchni, w tej samej sukience, którą miała na sobie podczas ostatniej próby sukni ślubnej.

Patrzyłam na nią i czułam, jak coś we mnie pęka. Przez ostatnie pół roku żyliśmy tylko jej ślubem. Każda sobota była poświęcona na wybór kwiatów, degustację tortów, przymiarki sukni. Z mężem, Andrzejem, odkładaliśmy pieniądze przez lata – nie na wakacje, nie na remont mieszkania, ale właśnie na ten dzień. Zapłaciliśmy za salę w dworku pod Warszawą, orkiestrę, fotografa, dekoracje, nawet za fryzjerkę dla wszystkich druhen. Jej narzeczony, Tomek, dołożył się tylko do obrączek.

– Grażynko – zaczęłam cicho – przecież wszystko opłaciliśmy. Nie musieliście się o nic martwić.

– Ale to nie to samo! – wybuchła. – Chciałam mieć coś swojego! Chciałam poczuć się doceniona…

Wtedy Andrzej wszedł do kuchni. – Córciu, czy ty naprawdę myślisz, że te wszystkie pieniądze spadły nam z nieba? – spytał zmęczonym głosem. – Pracowałem po godzinach przez dwa lata, żebyście mieli wesele marzeń.

Grażyna odwróciła wzrok. Widziałam w niej tę samą upartość, którą miała jako dziecko. Zawsze chciała więcej – jeszcze jedną bajkę przed snem, jeszcze jeden kawałek ciasta. Ale wtedy wystarczało ją przytulić i wszystko wracało do normy.

Teraz była dorosła. I nagle nasze starania przestały mieć znaczenie.

Wieczorem usiadłam przy stole z Andrzejem. Milczeliśmy długo.

– Może powinniśmy byli dać jej kopertę? – spytał cicho.

– Ale przecież nie mamy już oszczędności…

– Może powinniśmy byli powiedzieć jej wprost, ile to wszystko kosztowało?

Westchnęłam. – Czy to by coś zmieniło? Dla niej liczy się gest…

Następnego dnia Grażyna przyszła z Tomkiem. On był wyraźnie skrępowany.

– Proszę państwa… – zaczął niepewnie – Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo doceniamy wszystko, co dla nas zrobiliście.

Grażyna spojrzała na niego z wyrzutem.

– Tomek! To nie o to chodzi…

– A o co? – spytałam spokojnie.

– O to, że wszyscy moi znajomi dostali pieniądze na mieszkanie albo podróż poślubną! A my…

Przerwałam jej.

– A wy dostaliście ślub marzeń. Czy to naprawdę nic nie znaczy?

Widziałam, jak walczy ze sobą. W końcu wybiegła z pokoju.

Tomek został i spuścił wzrok.

– Przepraszam za nią… Ona po prostu… zawsze chciała być jak inni.

Pokiwałam głową. Wiedziałam o tym od zawsze.

Przez kolejne dni Grażyna nie odzywała się do nas. Andrzej chodził jak struty. Ja próbowałam zająć się domem, ale wszystko przypominało mi o niej: zdjęcia z dzieciństwa na komodzie, jej ulubiony kubek w zlewie.

W końcu zadzwoniła moja siostra, Basia.

– Słyszałam, że Grażyna ma do was żal o pieniądze…

Opowiedziałam jej wszystko.

– Wiesz co? Może ona po prostu boi się dorosłości. Może myśli, że jeśli dostanie kopertę od was, to będzie miała poczucie bezpieczeństwa…

Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę tak bardzo zawiedliśmy jako rodzice?

Kilka dni później Grażyna przyszła sama. Usiadła naprzeciwko mnie przy stole i długo milczała.

– Mamo… Przepraszam. Wiem, że dużo dla mnie zrobiliście. Ale ja po prostu… czuję się gorsza od innych. Wszyscy mają coś swojego na start. A ja mam tylko wspomnienia ze ślubu.

Złapałam ją za rękę.

– Córciu… wspomnienia są ważniejsze niż pieniądze. Pieniądze się skończą. A miłość i rodzina zostają.

Popłakałyśmy się obie.

Ale wciąż czuję w sercu ciężar. Czy naprawdę można przegapić wdzięczność, patrząc tylko na pieniądze? Czy dzisiejsze dzieci potrafią jeszcze docenić to, co niewidoczne dla oka?