Moja teściowa chce, żebym sprzedała dom i wyjechała z nią do innego miasta. Co mam zrobić?

– Nie rozumiesz, Aniu? To dla mnie ostatnia szansa na spokojną starość! – głos teściowej drżał, a jej oczy błyszczały gniewem i rozczarowaniem. Stałyśmy naprzeciwko siebie w kuchni, gdzie jeszcze wczoraj razem piekłyśmy szarlotkę. Teraz między nami wisiała cisza cięższa niż cokolwiek, co kiedykolwiek czułam.

Mój mąż, Tomek, siedział przy stole i nerwowo obracał w dłoniach kubek z herbatą. Widziałam, jak bardzo chce się nie wtrącać, ale wiedziałam też, że to niemożliwe. To była nasza rodzina. Nasz dom. Nasze życie.

– Mamo, ale przecież tu masz wszystko – próbowałam mówić spokojnie, choć w środku czułam narastającą panikę. – Masz tu znajomych, lekarza pod nosem, ogród, który tak kochasz…

– Ale nie mam tu Zosi! – przerwała mi ostro. – Twoja szwagierka mieszka w Poznaniu, ma większe mieszkanie i chce mnie do siebie. Ty też możesz tam znaleźć pracę. Przecież to tylko dom! Możecie sprzedać i zacząć od nowa.

Dom… Tylko dom? Przez dziesięć lat remontowaliśmy go z Tomkiem po godzinach pracy. Każda cegła miała swoją historię. Tu urodził się nasz syn Michałek, tu przeżyliśmy pierwsze poważne kłótnie i pierwsze wspólne święta. Jak można to zostawić?

Teściowa patrzyła na mnie z wyrzutem. – Zawsze mówiłaś, że rodzina jest najważniejsza. Teraz masz okazję to udowodnić.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się jak zdrajczyni. Przecież zawsze byłam dla niej dobra. Pomagałam w zakupach, jeździłam z nią do lekarza, nawet wtedy, gdy nie miałam na to siły. Nigdy nie odmówiłam jej pomocy.

Tomek w końcu się odezwał:
– Mamo, nie możemy tak po prostu sprzedać domu. Michałek chodzi tu do szkoły, Ania ma pracę…

– A ja co? Mam tu gnić sama? – jej głos przeszedł w płaczliwy ton. – Zosia mnie potrzebuje! Tam będę miała wnuczki na co dzień.

Poczułam ukłucie zazdrości i żalu. Dlaczego Zosia była tą lepszą córką? Dlaczego ja miałabym poświęcić wszystko dla jej wygody?

Wieczorem siedziałam na tarasie i patrzyłam na ogród. Michałek bawił się z psem pod jabłonią. Tomek wyszedł do mnie cicho.

– Co zrobimy? – zapytał szeptem.

– Nie wiem… – odpowiedziałam szczerze. – Nie chcę być tą złą synową. Ale nie mogę też oddać wszystkiego, co mamy.

Następne dni były pełne napięcia. Teściowa chodziła po domu jak cień, wzdychała ciężko i rozmawiała przez telefon z Zosią długimi godzinami. W końcu przyszła do mnie z kartką papieru.

– Tu masz numer agenta nieruchomości. Zadzwoń i umów się na wycenę domu – powiedziała bez emocji.

– Mamo…

– Nie mów mi „mamo”. Skoro nie chcesz mi pomóc, to przynajmniej nie przeszkadzaj.

Poczułam się jak intruz we własnym domu. Michałek zaczął pytać, dlaczego babcia jest smutna i czy naprawdę będziemy musieli się przeprowadzić.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka zapytała mnie w końcu:
– Anka, co się dzieje? Wyglądasz jak cień człowieka.

Opowiedziałam jej wszystko. Słuchała uważnie, a potem powiedziała coś, co mnie uderzyło:
– A może twoja teściowa po prostu boi się samotności? Może czuje się niepotrzebna?

Zaczęłam o tym myśleć. Może rzeczywiście chodziło o coś więcej niż tylko o przeprowadzkę? Może chciała poczuć się ważna?

Wieczorem usiadłam z Tomkiem i zaproponowałam:
– Może spróbujemy znaleźć kompromis? Może mama mogłaby spędzać część roku u Zosi, a część u nas?

Tomek skinął głową.
– Spróbujmy porozmawiać wszyscy razem.

Następnego dnia usiedliśmy we trójkę przy stole. Teściowa była zamknięta w sobie.
– Mamo – zaczęłam łagodnie – rozumiemy, że chcesz być bliżej Zosi i jej dzieci. Ale my też cię potrzebujemy. Michałek cię kocha. Może moglibyśmy ustalić jakiś plan? Żebyś nie musiała wybierać między nami?

Patrzyła na mnie długo w milczeniu. W końcu łzy napłynęły jej do oczu.
– Boję się być sama… Boję się starości…

Objęłam ją delikatnie.
– Nie zostawimy cię samej. Ale proszę… nie każ nam oddawać wszystkiego.

Nie wiem jeszcze, jak to się skończy. Może znajdziemy rozwiązanie, które pozwoli każdemu poczuć się potrzebnym i kochanym. Może nie.

Czasem zastanawiam się: czy naprawdę można pogodzić potrzeby wszystkich? Czy zawsze ktoś musi coś poświęcić? Co wy byście zrobili na moim miejscu?