Moja teściowa chce wyjść za mąż… a ja nie wiem, jak to przeżyć. Czy to ja jestem problemem?
– Ty chyba żartujesz, mamo? – wymsknęło mi się, zanim zdążyłam się powstrzymać. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, a Halina, moja teściowa, z uśmiechem podawała mi herbatę. – Nie żartuję, Aniu. Zbyszek mi się oświadczył i powiedziałam „tak”.
Zrobiło mi się gorąco. Zbyszek? Ten Zbyszek, który jeszcze pół roku temu był tylko sąsiadem z trzeciego piętra? Przecież ledwo co minęły dwa lata od śmierci taty Tomka, mojego męża. Jak ona może tak szybko zapomnieć o swoim mężu? Jak może…
– A Tomek wie? – zapytałam cicho, patrząc na nią z niedowierzaniem.
– Jeszcze nie. Chciałam najpierw z tobą porozmawiać. Wiem, że nie będzie mu łatwo…
Wybuchłam śmiechem, choć wcale nie było mi do śmiechu. – To chyba powinnaś najpierw z nim porozmawiać, nie ze mną.
Halina spuściła wzrok. – Jesteś dla mnie jak córka, Aniu. Chciałam wiedzieć, co myślisz.
Co myślę? Myślę, że świat mi się wali. Że nie chcę kolejnych zmian. Że ledwo pogodziłam się z tym, że dzieci dorastają, a teraz jeszcze teściowa chce wywrócić wszystko do góry nogami. Ale nie powiedziałam tego na głos. Zamiast tego wstałam i zaczęłam nerwowo sprzątać filiżanki.
Wieczorem Tomek wrócił z pracy zmęczony i od razu zauważył moją minę.
– Co się stało?
– Twoja mama chce wyjść za mąż – rzuciłam bez ogródek.
Tomek zamarł. – Co?
– Za Zbyszka. Sąsiada.
Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Potem usiadł ciężko na krześle.
– No i co z tego? – powiedział w końcu cicho.
– Jak to co?! Przecież twój tata…
– Mój tata nie żyje od dwóch lat. Mama ma prawo być szczęśliwa.
Poczułam się jak idiotka. Ale przecież nie tylko o to chodziło. Bałam się, że Halina przestanie być „nasza”, że Zbyszek ją zmieni, że dzieci nie będą już miały tej samej babci co dotąd. Bałam się utraty kontroli nad tym, co znam i kocham.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie moja szwagierka, Kasia.
– Słyszałam, że mama chce wyjść za mąż – zaczęła bez ogródek.
– Tak…
– I że robisz jej wyrzuty.
Zatkało mnie. – Ja? Ja tylko…
– Anka, daj jej żyć! Przecież ona całe życie była dla nas. Teraz chce trochę dla siebie.
Zaczęłam płakać. Nie rozumiałam sama siebie. Przecież nigdy nie miałam z Haliną konfliktów, była dla mnie jak druga mama. Ale teraz czułam się zdradzona, jakby jej szczęście miało być moją stratą.
W weekend cała rodzina spotkała się u Haliny na obiedzie. Atmosfera była gęsta jak rosół w garnku. Dzieci biegały po mieszkaniu, a dorośli wymieniali nerwowe spojrzenia.
Halina w końcu zebrała się na odwagę i powiedziała wszystkim o zaręczynach.
– Wiem, że to dla was trudne – zaczęła drżącym głosem – ale Zbyszek dał mi nadzieję na nowe życie. Nie chcę być już sama.
Tomek podszedł do niej i przytulił ją mocno. Kasia uśmiechnęła się przez łzy. Tylko ja siedziałam sztywno przy stole, czując się coraz bardziej obca we własnej rodzinie.
Po obiedzie Zbyszek podszedł do mnie na korytarzu.
– Aniu, wiem, że to dla ciebie trudne – powiedział cicho. – Ale Halina naprawdę mnie kocha. I ja ją też.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu. W jego oczach widziałam szczerość i strach przed odrzuceniem.
Wieczorem długo rozmawiałam z Tomkiem.
– Boję się zmian – przyznałam w końcu szeptem. – Boję się, że wszystko się rozpadnie.
Tomek objął mnie ramieniem.
– Może właśnie teraz wszystko się układa na nowo? Może mama zasługuje na drugą szansę?
Nie spałam tej nocy prawie wcale. Przewracałam się z boku na bok, wspominając wszystkie wspólne chwile z Haliną: jak piekłyśmy razem sernik na święta, jak opiekowała się wnukami, jak płakałyśmy razem po pogrzebie jej męża…
Rano zadzwoniłam do niej.
– Mamo… Przepraszam. Chyba po prostu się boję. Ale jeśli jesteś szczęśliwa… chcę ci pomóc przygotować ślub.
W słuchawce usłyszałam jej płacz.
Dziś wiem jedno: rodzina to nie tylko więzy krwi czy wspólna przeszłość. To też umiejętność puszczania wolno tych, których kochamy – nawet jeśli boli nas ich szczęście.
Czy tylko ja mam problem z zaakceptowaniem zmian w rodzinie? Czy ktoś z was też musiał przejść przez coś podobnego? Jak nauczyć się cieszyć szczęściem innych, nawet jeśli oznacza to koniec pewnego etapu naszego życia?