Moja córka chce się wprowadzić z rodziną: Przyjmę ją i wnuczkę, ale nie jej męża. Czy jestem złą matką?
— Mamo, nie mamy już gdzie iść — głos Ewy drżał, a jej oczy błyszczały od łez. Stała w moim przedpokoju, trzymając za rękę moją wnuczkę, Zosię. Za nimi, z torbami w rękach, stał Michał — jej mąż. Patrzył na mnie z wyzwaniem i czymś jeszcze… może złością? Może żalem? Sama nie wiem.
W tej chwili poczułam, jak serce ściska mi się z bólu. Przez lata próbowałam akceptować Michała. Próbowałam udawać, że nie widzę jego chłodu wobec Ewy, jego wiecznych pretensji, tego, jak potrafił ją zranić słowem. Ale teraz, kiedy przyszli do mnie po pomoc, musiałam podjąć decyzję.
— Ewa… — zaczęłam cicho, patrząc jej prosto w oczy. — Ty i Zosia możecie zostać. Ale Michał… nie mogę go przyjąć.
Zapadła cisza. Michał od razu się wycofał, rzucając torby na podłogę.
— Wiedziałem! — wykrzyknął. — Zawsze byłem tu intruzem!
Ewa spojrzała na mnie z rozpaczą. — Mamo, przecież to mój mąż…
— Wiem — odpowiedziałam drżącym głosem. — Ale nie mogę już dłużej patrzeć, jak cię rani. Nie chcę tego w moim domu.
Zosia zaczęła płakać. Miała tylko pięć lat i nie rozumiała jeszcze tych wszystkich dorosłych spraw. Przytuliłam ją mocno, czując jej drobne ramiona wokół mojej szyi.
Michał wyszedł trzaskając drzwiami. Ewa stała przez chwilę nieruchomo, potem opadła na krzesło i ukryła twarz w dłoniach.
— Mamo… co ja mam teraz zrobić? — szepnęła.
Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. — Kochanie, wiem, że to trudne. Ale musisz pomyśleć o sobie i o Zosi. On cię niszczy.
Przez następne dni dom wypełnił się napiętą ciszą. Ewa była przygaszona, prawie nie rozmawiała ze mną. Zosia pytała o tatę, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Wieczorami słyszałam cichy płacz Ewy za ścianą. Czułam się winna. Czy miałam prawo rozdzielać rodzinę? Czy powinnam była zamknąć oczy na wszystko dla dobra córki?
Pewnego dnia Michał zadzwonił do drzwi. Przyszedł po Zosię na spacer. Ewa otworzyła mu drzwi i spojrzała na mnie pytająco.
— Może powinniśmy porozmawiać — powiedział cicho Michał.
Nie chciałam tej rozmowy, ale wiedziałam, że muszę stawić czoła temu, co się dzieje.
Usiedliśmy w kuchni. Michał patrzył na mnie z wyrzutem.
— Nigdy mnie pani nie lubiła — zaczął. — Ale to nie pani rodzina, tylko moja.
— To jest moja córka i moja wnuczka — odpowiedziałam stanowczo. — I nie pozwolę, żeby ktoś je krzywdził.
Ewa siedziała między nami jak sparaliżowana.
— Może gdybyście spróbowali się dogadać… — zaczęła nieśmiało.
— Nie ma czego dogadywać! — przerwał jej Michał. — Albo wracacie do domu razem ze mną, albo…
Zamilkł nagle, jakby uświadomił sobie, że powiedział za dużo.
— Albo co? — zapytałam ostro.
Michał spuścił wzrok.
Po tej rozmowie Ewa była jeszcze bardziej przybita. Próbowałam ją pocieszyć, ale ona coraz częściej zamykała się w sobie. Zosia zaczęła moczyć się w nocy ze stresu. Mój dom przestał być miejscem spokoju.
Pewnego wieczoru usiadłam przy stole z filiżanką herbaty i spojrzałam na zdjęcie mojego zmarłego męża. Zawsze powtarzał mi: „Liliana, czasem trzeba być twardym dla dobra rodziny”. Ale czy to właśnie robiłam? Czy byłam twarda dla dobra Ewy i Zosi?
Następnego dnia Ewa przyszła do mnie do kuchni.
— Mamo… chyba wrócimy do Michała — powiedziała cicho.
Zamarłam.
— Dlaczego? Przecież tu jesteście bezpieczne…
— Ale ja go kocham… On obiecał się zmienić. I Zosia tęskni za tatą…
Poczułam bezsilność i gniew jednocześnie.
— Ewa! Ile razy już to słyszałaś? Ile razy cię zawiódł?
Ewa rozpłakała się.
— Ja już nie wiem, co robić…
Przytuliłam ją mocno. Wiedziałam, że nie mogę jej zmusić do niczego. Że musi sama podjąć decyzję.
Kilka dni później spakowały swoje rzeczy i wróciły do Michała. Dom znów był pusty i cichy. Tylko zdjęcia Zosi na lodówce przypominały mi o tym krótkim czasie razem.
Często zastanawiam się teraz: czy zrobiłam dobrze? Czy powinnam była przyjąć Michała dla dobra córki? Czy czasem nasze granice nie ranią bardziej niż to, przed czym chcemy chronić bliskich?
Czy jestem złą matką? A może po prostu matką, która za bardzo kocha?