Mój zięć chce kupić dom na swoją matkę. Nie pozwolę skrzywdzić mojej córki!
— Mamo, proszę cię, nie rób sceny — szeptała Marta, moja córka, ściskając dłonie na kolanach. Siedziałyśmy w jej ciasnej kuchni, a ja czułam, jak gotuje się we mnie krew.
— Sceny? — powtórzyłam z niedowierzaniem. — To nie jest scena, tylko troska! Chcesz mi powiedzieć, że sprzedajecie mieszkanie, a nowy dom będzie na twoją teściową? Co z tobą? Co z dziećmi?
Marta spuściła wzrok. Wiem, że nie chciała tej rozmowy. Ale ja nie mogłam milczeć. Od kiedy dowiedziałam się o ich planach, nie spałam po nocach. W głowie miałam tylko jedno: jak można być tak naiwnym?
Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu. Marta zadzwoniła do mnie wieczorem, głosem pełnym radości:
— Mamo, będziemy mieli drugie dziecko! I chyba wreszcie przeprowadzimy się do większego mieszkania!
Byłam szczęśliwa. Wreszcie wyjdą z tej klitki na Pradze, gdzie ledwo mieścili się z małym Antosiem. Ale radość nie trwała długo. Kilka dni później usłyszałam od Marty coś, co zmroziło mi krew w żyłach:
— Michał mówi, że najlepiej będzie kupić dom i przepisać go na jego mamę. Tak będzie bezpieczniej.
— Bezpieczniej? Dla kogo? — zapytałam wtedy ostro.
— No… dla wszystkich. Mama Michała ma lepszą zdolność kredytową, a poza tym… — urwała.
Już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Michał zawsze był blisko ze swoją matką, ale żeby aż tak? Przecież to Marta i Michał sprzedają swoje mieszkanie, to ich pieniądze! A teraz dom miałby być na teściową?
Nie mogłam tego zrozumieć. Próbowałam rozmawiać z mężem:
— Andrzej, musimy coś zrobić. Przecież to absurd!
Mój mąż tylko westchnął:
— Daj im spokój, to ich życie.
Ale ja nie potrafiłam odpuścić. Zbyt dobrze pamiętałam własne błędy młodości i wiedziałam, jak łatwo można stracić wszystko przez źle podjęte decyzje.
Kilka dni później spotkałam się z Martą i Michałem w ich mieszkaniu. Michał był uprzejmy jak zawsze, ale czułam dystans.
— Pani Aniu — zaczął — rozumiem pani obawy, ale to tylko formalność. Mama weźmie kredyt na siebie, bo my nie dostaniemy takiej kwoty. Potem wszystko będzie dobrze.
— A co jeśli coś się stanie? — zapytałam. — Jeśli twoja mama umrze albo… zmieni zdanie?
Michał uśmiechnął się pobłażliwie:
— Moja mama nigdy by nas nie skrzywdziła.
Zacisnęłam pięści pod stołem. Zbyt wiele widziałam historii, gdzie rodzina rozbijała się o pieniądze i nieruchomości. Zbyt wiele razy słyszałam: „To niemożliwe”, a potem kończyło się dramatem.
Przez kolejne dni próbowałam przekonać Martę:
— Córciu, pomyśl o sobie i dzieciach. Co jeśli kiedyś się rozstaniecie? Co jeśli twoja teściowa sprzeda dom?
Marta płakała:
— Mamo, ja już nie mam siły walczyć. Michał mówi, że to jedyne wyjście.
Czułam bezsilność i gniew. Zaczęłam szukać informacji w internecie, rozmawiać z prawnikiem znajomej:
— Proszę pani, to bardzo ryzykowne — powiedział mi mecenas Nowak. — Jeśli dom będzie na teściową, pani córka nie będzie miała żadnych praw.
Z tą wiedzą wróciłam do Marty:
— Masz prawo walczyć o swoje bezpieczeństwo! Nie możesz być tylko dodatkiem do czyjegoś życia!
Ale ona była coraz bardziej zamknięta w sobie. Michał unikał mnie jak ognia.
W końcu doszło do konfrontacji przy niedzielnym obiedzie u nas w domu. Michał przyszedł z matką — panią Grażyną. Kobieta o chłodnych oczach i uśmiechu pełnym wyższości.
— Pani Aniu — zaczęła Grażyna — proszę się nie martwić. Ja chcę tylko pomóc dzieciom.
Nie wytrzymałam:
— Pomóc? Czy zabrać im wszystko?
Zapadła cisza. Michał spojrzał na mnie z wyrzutem:
— Proszę przestać mieszać się w nasze sprawy!
Marta wybiegła z płaczem do łazienki.
Po tym wszystkim przez kilka dni nie rozmawiałyśmy. Czułam się winna, ale też wiedziałam, że muszę walczyć o dobro córki.
W końcu Marta zadzwoniła wieczorem:
— Mamo… chyba masz rację. Boję się tego wszystkiego. Ale Michał jest uparty…
Przyjechałam do niej natychmiast. Siedziałyśmy razem do późna w nocy. Rozmawiałyśmy o wszystkim: o jej strachu przed samotnością, o presji ze strony Michała i jego matki, o tym, jak bardzo chciałaby mieć po prostu spokojny dom dla swoich dzieci.
— Córciu — powiedziałam cicho — czasem trzeba postawić granicę. Nawet jeśli to boli.
Nie wiem jeszcze, jak ta historia się skończy. Może Marta znajdzie w sobie siłę, by zawalczyć o siebie i dzieci. Może Michał zrozumie swój błąd…
Ale jedno wiem na pewno: nie pozwolę skrzywdzić mojej córki.
Czy naprawdę w dzisiejszych czasach kobieta musi wybierać między rodziną a własnym bezpieczeństwem? Czy powinnam była odpuścić i pozwolić im popełnić ten błąd? Co wy byście zrobili na moim miejscu?