„Kim Ty Jesteś, Babciu?” – Osiem Miesięcy Ciszy i Jedno Pytanie, Które Nie Daje Mi Spokoju
– Mamo, a kiedy babcia Zosia do nas przyjdzie? – zapytała dziś rano Hania, patrząc na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Zamarłam z kubkiem kawy w dłoni. Przez chwilę miałam ochotę odpowiedzieć: „Nie wiem, kochanie. Może nigdy.” Ale zamiast tego uśmiechnęłam się blado i powiedziałam: – Może niedługo, skarbie.
Kiedy Hania i Kuba pobiegli do pokoju, usiadłam ciężko przy stole. Osiem miesięcy. Osiem miesięcy ciszy od teściowej, która mieszka zaledwie trzy przystanki tramwajem od nas. Nie zadzwoniła nawet na urodziny dzieci. Nie przyszła z życzeniami, nie wysłała kartki. Jakby nagle wyparowała z naszego życia.
Pamiętam jeszcze, jak było kiedyś. Gdy urodziła się Hania, Zosia była codziennie. Przynosiła zupę, pomagała przy kąpieli, tuliła wnuczkę do snu. Gdy pojawił się Kuba, jej obecność była już rzadsza, ale wciąż czułam, że jesteśmy rodziną. Teraz… Teraz nie wiem nawet, czy jeszcze nią jesteśmy.
Wieczorem, gdy dzieci już spały, usiadłam z Michałem na kanapie. Oglądaliśmy jakiś serial, ale nie mogłam się skupić. W końcu wyłączyłam telewizor.
– Michał, musimy porozmawiać o twojej mamie – zaczęłam cicho.
Westchnął ciężko i potarł twarz dłońmi.
– Znowu? – zapytał zmęczonym głosem.
– Tak, znowu. Dzieci pytają o nią coraz częściej. Hania dziś prawie się popłakała. Nie rozumiem tego. Co się stało? Dlaczego ona nas unika?
Michał wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Może ma swoje powody. Może jest jej ciężko po śmierci taty…
– Michał, twój tata nie żyje od trzech lat. Przez dwa lata po jego śmierci była obecna. Co się zmieniło?
Nie odpowiedział. Wstał i poszedł do kuchni po wodę. Zostałam sama ze swoimi myślami i narastającym poczuciem winy. Może to moja wina? Może powiedziałam coś nie tak? Może powinnam była częściej dzwonić?
Następnego dnia postanowiłam działać. Zadzwoniłam do Zosi. Po trzech sygnałach odebrała.
– Halo? – jej głos był chłodny i obcy.
– Dzień dobry, Zosiu. Tu Kasia…
– Wiem, kto dzwoni – przerwała mi szorstko.
– Chciałam zapytać… Dzieci bardzo za tobą tęsknią. Może wpadłabyś na herbatę? Albo chociaż zadzwoniła do nich?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Kasia… Ja… Nie wiem, czy to dobry pomysł – powiedziała w końcu cicho.
– Ale dlaczego? Co się stało? – poczułam łzy pod powiekami.
– Po prostu… Nie czuję się na siłach. Przepraszam.
Rozłączyła się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Przez kolejne dni chodziłam jak struta. Michał unikał tematu, dzieci coraz częściej pytały o babcię. W końcu postanowiłam porozmawiać z sąsiadką Zosi – panią Haliną.
– Pani Kasiu… – zaczęła niepewnie Halina – Zosia bardzo się zamknęła w sobie po śmierci męża. Ale ostatnio… Często widuję ją z jakimś panem. Może to nowy znajomy? Może dlatego nie chce mieć kontaktu z rodziną?
Ta informacja była jak policzek. Czy to możliwe, że teściowa ułożyła sobie życie na nowo i nie chce dzielić go z nami? Czy to powód do zerwania kontaktu z wnukami?
Wieczorem znów próbowałam rozmawiać z Michałem.
– Twoja mama spotyka się z kimś? – zapytałam ostrożnie.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Skąd wiesz?
– Halina mi powiedziała.
Michał spuścił wzrok.
– Tak… Poznała kogoś w klubie seniora. Ale co z tego? To jej życie.
– Ale to też życie naszych dzieci! One mają prawo znać swoją babcię!
Michał milczał długo.
– Może ona nie chce już być babcią – powiedział w końcu cicho.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym wszystkim, co nas spotkało. Przypomniałam sobie własną babcię – jak piekłyśmy razem szarlotkę, jak opowiadała mi bajki przed snem… Czy moje dzieci będą miały takie wspomnienia?
W weekend postanowiłam napisać do Zosi list. Papierowy, odręczny – może tak łatwiej będzie jej odpowiedzieć szczerze.
„Droga Zosiu,
Piszę ten list, bo nie potrafię już rozmawiać przez telefon bez łez w oczach. Dzieci bardzo za Tobą tęsknią. Ja też tęsknię za tą rodziną, którą kiedyś byliśmy. Rozumiem, że masz swoje życie i swoje sprawy – masz do tego pełne prawo! Ale proszę Cię tylko o jedno: nie zapominaj o Hani i Kubie. Oni Cię kochają i potrzebują Twojej obecności choćby od czasu do czasu…”
Nie dostałam odpowiedzi przez tydzień, potem dwa… W końcu przyszła krótka wiadomość SMS: „Dziękuję za list. Muszę wszystko przemyśleć.”
Minęły kolejne tygodnie ciszy. Dzieci przestały pytać o babcię tak często, ale widzę w ich oczach cień smutku za każdym razem, gdy mijamy park, gdzie kiedyś chodziliśmy razem na lody.
Czasem zastanawiam się: czy powinnam walczyć dalej? Czy mam prawo wymagać od Zosi bycia babcią dla moich dzieci? A może powinnam pozwolić jej żyć własnym życiem i nauczyć dzieci radzić sobie z rozczarowaniem?
Ostatnio coraz częściej myślę o tym, jak kruche są rodzinne więzi i jak łatwo mogą się zerwać przez niedopowiedzenia i brak odwagi do szczerej rozmowy.
Patrzę na zdjęcie Hani i Kuby z babcią sprzed dwóch lat i pytam sama siebie: „Czy naprawdę można tak po prostu przestać być rodziną? A może rodzina to coś więcej niż tylko wspólna krew?”