Jeśli moja córka wróci do swojego męża, może zapomnieć o powrocie do mnie – historia matki, która musiała wybrać między miłością a własnym spokojem

– Mamo, proszę, nie każ mi wybierać – głos Emilii drżał, a jej oczy były pełne łez. Stała w progu mojego mieszkania, z walizką w jednej ręce i roztrzęsionym sercem w drugiej. W tej chwili czułam, jakby czas się zatrzymał. Zawsze myślałam, że będę dla niej bezpieczną przystanią, ale tego wieczoru wiedziałam, że muszę postawić granicę.

Emilia była moim jedynym dzieckiem. Od zawsze była delikatna, czuła i trochę zamknięta w sobie. Kiedy poznała Pawła na studiach w Krakowie, wydawało mi się, że wreszcie znalazła kogoś, kto ją pokocha i ochroni. Paweł był spokojny, pracowity, z dobrego domu. Ich ślub był skromny, ale pełen nadziei. Przez pierwsze lata wszystko wydawało się układać. Emilia dzwoniła do mnie codziennie, opowiadała o pracy w bibliotece i o tym, jak Paweł gotuje dla niej kolacje.

Z czasem jednak coś zaczęło się psuć. Najpierw były drobne nieporozumienia – Emilia narzekała, że Paweł jest zbyt wymagający, że nie rozumie jej potrzeb. Potem zaczęły się kłótnie. Czasem słyszałam je przez telefon: krzyki, trzaskanie drzwiami. Próbowałam rozmawiać z Emilią, ale ona zamykała się w sobie jeszcze bardziej.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie zapłakana. – Mamo, nie mogę już tak żyć – wyszeptała. – On mnie nie słucha. Wszystko musi być po jego myśli. Czuję się jak cień.

Przyjechała do mnie na kilka dni. Siedziałyśmy razem na kanapie, piłyśmy herbatę i milczałyśmy. Widziałam jej smutek, ale też złość – na siebie, na Pawła, na cały świat. Próbowałam ją pocieszyć, ale czułam się bezradna.

Po tygodniu wróciła do męża. Myślałam, że to koniec problemów. Ale potem zaczęły się telefony od Pawła. – Pani córka jest niestabilna emocjonalnie – mówił chłodnym głosem. – Rzuca we mnie rzeczami, wyzywa mnie przy znajomych. Nie wiem już, co robić.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Moja mała Emilia? Przecież zawsze była taka spokojna! Ale potem zadzwoniła do mnie jej teściowa. – Pani córka niszczy naszą rodzinę – powiedziała bez ogródek. – Paweł jest wrakiem człowieka.

Zaczęłam obserwować Emilię uważniej. Zauważyłam, że coraz częściej wpada w histerię, krzyczy na mnie bez powodu, oskarża o rzeczy, których nie zrobiłam. Czułam się jak intruz we własnym domu.

Pewnego wieczoru Emilia przyszła do mnie znowu – tym razem pobita i roztrzęsiona. – To wszystko przez niego! – krzyczała. – On mnie prowokuje! Nie mogę już tego znieść!

Zadzwoniłam do Pawła. Był załamany. – Ja już nie mam siły – powiedział cicho. – Kocham ją, ale ona mnie niszczy.

Przez kolejne tygodnie Emilia mieszkała u mnie. Każdego dnia atmosfera była coraz bardziej napięta. Emilia nie chciała szukać pracy ani pomocy psychologicznej. Całe dnie leżała na kanapie i płakała albo wybuchała gniewem z byle powodu.

W końcu doszło do awantury. Krzyczała na mnie tak głośno, że sąsiedzi zaczęli pukać do drzwi. Wyrzuciła mi wszystkie błędy z przeszłości: że byłam zbyt surowa, że nie pozwoliłam jej być sobą, że to przeze mnie nie potrafi kochać.

– Jeśli wrócisz do Pawła – powiedziałam wtedy drżącym głosem – możesz zapomnieć o powrocie do mnie.

Zapanowała cisza tak gęsta, że aż bolały mnie uszy.

Emilia patrzyła na mnie z niedowierzaniem. W jej oczach widziałam rozpacz i gniew jednocześnie.

– Naprawdę byś to zrobiła? – zapytała cicho.

– Tak – odpowiedziałam stanowczo. – Musisz w końcu dorosnąć i ponieść konsekwencje swoich wyborów.

Wyszła bez słowa.

Od tamtej pory minęły trzy miesiące. Nie wiem, gdzie jest Emilia ani co się z nią dzieje. Paweł napisał mi raz maila: „Dziękuję za wszystko, co pani próbowała zrobić”.

Czasem budzę się w nocy i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. Czy matka powinna odwrócić się od własnego dziecka? Czy można kochać kogoś i jednocześnie nie pozwolić mu niszczyć siebie i innych?

Może kiedyś Emilia zrozumie moje decyzje… A może nigdy mi tego nie wybaczy? Czy naprawdę można być dobrą matką, stawiając granice nawet własnemu dziecku?