Gorzka cena rodzinnych tajemnic: Czy wybaczyć bratu, który zostawił nas w potrzebie?
— Nie zamierzam się tym zajmować, Anka! — Piotr trzaska drzwiami kuchni, a ja czuję, jakby ktoś wyciągnął mi serce przez gardło. Mama leży w pokoju obok, jej oddech jest płytki, a oczy błyszczą od gorączki. Od tygodni nie śpię po nocach, boję się, że któregoś ranka już jej nie obudzę. A Piotr? On chce tylko sprzedać jej mieszkanie i mieć święty spokój.
— Jak możesz być taki zimny? To nasza mama! — krzyczę za nim, ale wiem, że to na nic. Piotr zawsze był inny. Odkąd tata odszedł, zamknął się w sobie, a potem uciekł do Warszawy. Ja zostałam w naszym rodzinnym mieszkaniu w Łodzi, z mamą i jej coraz bardziej postępującą chorobą.
Pamiętam dzień, kiedy lekarz powiedział: „Pani Anna, mama wymaga stałej opieki. To nie jest już kwestia tygodni, ale miesięcy.” Wtedy Piotr przyjechał na jeden dzień. Siedzieliśmy przy stole, a on rzucił:
— Sprzedajmy mieszkanie, oddajmy mamę do domu opieki. Nie damy rady sami.
— Ty nie dasz rady. Ja nie oddam jej obcym ludziom! — odpowiedziałam przez łzy.
Od tamtej pory nie rozmawiamy. Mama też nie chce o nim słyszeć. Gdy tylko wspominam jego imię, zaciska usta i odwraca wzrok do okna.
Każdy dzień wygląda podobnie: budzę się o świcie, podaję mamie leki, zmieniam pościel, gotuję jej ulubioną zupę pomidorową. Czasem patrzę na jej wychudzoną twarz i zastanawiam się, czy jeszcze mnie poznaje. Bywa, że mówi do mnie „Marysiu”, myląc mnie z własną siostrą z dzieciństwa.
Wieczorami siadam przy oknie i patrzę na światła miasta. Wtedy wracają wspomnienia: Piotr i ja na rowerach, śmiech mamy, zapach świeżego chleba z piekarni za rogiem. Gdzie to wszystko się podziało?
Ostatnio sąsiadka, pani Zosia, przyniosła mi ciasto i powiedziała:
— Aniu, nie możesz tak sama wszystkiego dźwigać. Może pogadasz z bratem jeszcze raz?
Ale jak mam rozmawiać z kimś, kto zostawił nas w najgorszym momencie? Kto myśli tylko o pieniądzach?
Czasem łapię się na tym, że tęsknię za Piotrem. Za tym dawnym bratem, który bronił mnie przed chłopakami na podwórku i przynosił lody w upalne dni. Ale teraz widzę w nim tylko obcego.
Mama coraz częściej pyta:
— Aniu, czy Piotruś dzwonił?
Kłamię:
— Jest bardzo zajęty w pracy, mamo. Ale myśli o nas.
W nocy słyszę jej cichy płacz. Wiem, że tęskni za synem, choć nie potrafi mu wybaczyć.
Ostatnio dostałam list polecony. Piotr żąda podziału majątku i grozi sądem. Zrobiło mi się słabo. Przecież mama jeszcze żyje! Jak można być tak bezdusznym?
Zadzwoniłam do niego pierwszy raz od miesięcy:
— Piotrze, co ty wyprawiasz?
— Mam dość tej sytuacji! Chcę zacząć własne życie! — krzyczał do słuchawki.
— A ja? Myślisz, że ja nie chcę? Ale nie zostawię mamy!
Rozłączył się bez słowa.
Od tamtej pory czuję się jak w potrzasku. Z jednej strony lojalność wobec mamy, z drugiej — żal do brata i strach przed przyszłością. Boję się samotności. Boję się tego dnia, kiedy zostanę zupełnie sama w pustym mieszkaniu.
Czasem myślę: może powinnam mu wybaczyć? Może on też cierpi na swój sposób? Ale potem przypominam sobie jego zimne oczy i słowa o pieniądzach.
Nie wiem już, co robić. Czy powinnam próbować odbudować z nim kontakt dla dobra mamy? Czy lepiej chronić siebie przed kolejnym rozczarowaniem?
Patrzę na śpiącą mamę i pytam siebie: czy rodzina naprawdę znaczy dziś tyle samo co kiedyś? Czy można wybaczyć zdradę w imię spokoju sumienia?
A Wy… co byście zrobili na moim miejscu?