Dzwonisz tylko, gdy potrzebujesz opieki: Historia matki, która walczy o miejsce w życiu syna

– Mamo, możesz przyjść do Zosi na parę godzin? – głos Michała w słuchawce był chłodny, niemal urzędowy. Nie pytał, jak się czuję. Nie pytał, co u mnie. Po prostu potrzebował opieki dla córki. Znowu.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, już słyszałam w tle płacz Zosi i szelest kluczy. – Przyjdę – powiedziałam cicho, choć serce ścisnęło mi się z żalu. Odkąd Michał rozwiódł się z Martą, widywałam wnuczkę tylko wtedy, gdy on miał dyżur w szpitalu albo musiał załatwić coś ważnego. Dla niego byłam już tylko „babcią na telefon”.

Wyszłam z mieszkania, mijając sąsiadkę, panią Halinę. – Do wnuczki? – zapytała z uśmiechem. Skinęłam głową, nie chcąc wdawać się w rozmowę. W windzie łzy napłynęły mi do oczu. Pamiętałam czasy, gdy Michał był małym chłopcem i przytulał się do mnie po każdym niepowodzeniu. Teraz między nami była przepaść.

Gdy weszłam do mieszkania syna, Zosia rzuciła mi się na szyję. – Babciu! – krzyknęła radośnie. Michał nawet nie spojrzał mi w oczy. – Wracam o dziewiętnastej – rzucił przez ramię i wyszedł, zostawiając mnie samą z wnuczką i własnymi myślami.

Usiadłyśmy na dywanie. Zosia zaczęła układać puzzle. – Babciu, a czemu tata jest taki smutny? – zapytała nagle. Zabrakło mi słów. Jak wytłumaczyć pięciolatce, że jej tata i mama już się nie kochają? Że dorosłość potrafi być okrutna?

– Tata jest zmęczony, kochanie – odpowiedziałam wymijająco. Ale prawda była inna: Michał zamknął się w sobie po rozwodzie. Przestał rozmawiać ze mną o swoich problemach. Przestał pytać o radę. Stałam się dla niego kimś obcym.

Pamiętam dzień, gdy wszystko się zaczęło psuć. Była Wigilia dwa lata temu. Marta jeszcze mieszkała z Michałem. Przy stole wybuchła kłótnia o drobiazg – o to, kto miał kupić karpia. Michał podniósł głos na Martę, a ona wybiegła z płaczem do drugiego pokoju. Próbowałam ich pogodzić, ale usłyszałam tylko: – Mamo, nie wtrącaj się! To nasze sprawy! – Od tamtej pory coraz rzadziej zapraszali mnie do siebie.

Po rozwodzie Michał zamknął się w pracy. Zosia została między dwoma światami: u mamy cisza i porządek, u taty chaos i wieczny pośpiech. A ja? Ja byłam tylko dodatkiem do ich życia.

Któregoś dnia zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do syna bez powodu. – Michał, może wpadniesz na obiad? Upiekłam twoje ulubione pierogi z kapustą i grzybami…

– Mamo, nie mam czasu – odpowiedział szybko. – Może innym razem.

Innym razem nigdy nie nadeszło.

Zaczęłam czuć się jak intruz we własnej rodzinie. Nawet Marta przestała odbierać moje telefony. Kiedyś rozmawiałyśmy godzinami o wszystkim: o pracy, o dzieciach, o życiu. Teraz była dla mnie tylko „byłą synową”.

Najgorsze były święta. Siedziałam sama przy stole, patrząc na puste krzesła. Wspominałam czasy, gdy dom tętnił życiem: śmiech Michała, tupot dziecięcych stóp, zapach świeżo upieczonego ciasta… Teraz cisza bolała bardziej niż cokolwiek innego.

Pewnego dnia Zosia zachorowała na ospę. Michał zadzwonił do mnie w środku nocy.

– Mamo, pomóż… Nie wiem, co robić…

Pojechałam natychmiast. Siedziałam przy łóżku wnuczki całą noc, przykładając chłodne kompresy do jej czoła i śpiewając kołysanki z mojego dzieciństwa. Michał patrzył na mnie z wdzięcznością pomieszaną z bezradnością.

– Przepraszam, mamo – powiedział cicho nad ranem. – Nie powinienem cię tak traktować.

Chciałam go przytulić jak kiedyś, ale on odsunął się szybko i wyszedł z pokoju.

Od tamtej pory coś się zmieniło… ale nie na długo.

Michał znów zaczął dzwonić tylko wtedy, gdy potrzebował pomocy przy Zosi albo musiał coś załatwić w pracy. Czułam się wykorzystywana, ale nie potrafiłam odmówić – dla wnuczki zrobiłabym wszystko.

Któregoś dnia zebrałam się na odwagę i powiedziałam mu prosto w oczy:

– Michał, czy ja naprawdę jestem dla ciebie tylko opiekunką do dziecka?

Spojrzał na mnie zdziwiony.

– O co ci chodzi? Przecież zawsze możesz powiedzieć „nie”.

– Ale ja nie chcę mówić „nie”! Chcę być częścią twojego życia… Chcę wiedzieć, co u ciebie… Chcę być twoją mamą, a nie tylko babcią na telefon!

Milczał długo.

– Nie wiem, jak to naprawić – powiedział w końcu cicho.

Wyszłam wtedy z jego mieszkania ze łzami w oczach. Czułam się przegrana jako matka.

Dziś znów siedzę sama przy stole i patrzę na telefon. Czekam na wiadomość od Michała – może tym razem zadzwoni nie tylko po to, by poprosić o opiekę nad Zosią?

Czy naprawdę tak trudno jest być razem? Czy rodzina musi boleć?

A może to ja powinnam nauczyć się żyć inaczej? Co wy byście zrobili na moim miejscu?