Dziesięć lat, których nie odzyskam – historia Magdy z Pruszkowa
— Wyjdź z mojego domu! — krzyknęłam, czując jak drżą mi ręce. Stałam na środku kuchni, a przed sobą miałam dwie najważniejsze osoby w moim życiu: mojego męża, Pawła, i moją młodszą siostrę, Kingę. Ich twarze były blade, a oczy spuszczone. W powietrzu unosił się zapach przypalonego obiadu i coś jeszcze — coś, co pachniało zdradą.
— Magda, proszę cię… — Paweł próbował mnie dotknąć, ale odsunęłam się gwałtownie.
— Nie waż się! — syknęłam. — Dziesięć lat! Dziesięć lat żyłam z tobą pod jednym dachem, dzieliłam łóżko, rodziłam dzieci… A ty? Ty z moją własną siostrą?!
Kinga zaczęła płakać. — To nie tak… To był tylko jeden raz… Ja nie chciałam…
— Jeden raz? — przerwałam jej, śmiejąc się histerycznie. — Jeden raz? A te wszystkie wiadomości? Te spotkania po pracy? Myśleliście, że jestem ślepa?
W tej chwili do kuchni wbiegła moja córka, Zosia. Miała zaledwie osiem lat i szeroko otwarte oczy. — Mamo, dlaczego krzyczysz?
Zgięłam się w pół, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Idź do swojego pokoju, kochanie. Zaraz przyjdę.
Zosia spojrzała niepewnie na Kingę i Pawła, po czym pobiegła na górę. Wtedy poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Wszystko, co budowałam przez dziesięć lat — dom w Pruszkowie, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa — okazało się kłamstwem.
Pamiętam dzień, w którym poznałam Pawła. Był czerwiec 2012 roku. Siedziałam z koleżankami w kawiarni przy dworcu PKP i śmiałam się z ich żartów. Paweł podszedł do naszego stolika i zapytał, czy może się przysiąść. Był przystojny, pewny siebie i miał ten uśmiech, który rozbrajał każdą kobietę. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
Kinga była wtedy jeszcze nastolatką — wiecznie zbuntowaną, z fioletowymi włosami i kolczykiem w nosie. Zawsze była moją małą siostrzyczką, którą trzeba chronić przed światem. Po śmierci mamy to ja przejęłam opiekę nad nią. Tata pił coraz więcej i znikał na całe noce. Kinga spała u mnie na kanapie przez całe liceum.
Gdy Paweł mi się oświadczył, Kinga była pierwszą osobą, której o tym powiedziałam. Skakała ze szczęścia i obiecała być moją świadkową. Ślub był skromny — tylko najbliższa rodzina i kilku przyjaciół. Tata przyszedł pijany i zrobił awanturę podczas pierwszego tańca. Wtedy Paweł pierwszy raz pokazał mi, że potrafi być stanowczy — wyprowadził go za drzwi i wrócił do mnie z uśmiechem.
Przez pierwsze lata byliśmy szczęśliwi. Urodziła się Zosia, potem Staś. Mieliśmy kredyt na mieszkanie w bloku z wielkiej płyty i wieczne kłótnie o pieniądze. Paweł pracował jako kierowca ciężarówki, często znikał na kilka dni. Ja pracowałam w przedszkolu jako nauczycielka.
Kinga wyjechała na studia do Krakowa. Przez kilka lat widywałyśmy się rzadko — głównie na święta i rodzinne uroczystości. Ale kiedy zachorował tata i trzeba było się nim zająć, wróciła do Pruszkowa. Zamieszkała u nas na kanapie w salonie.
To wtedy zaczęły się pierwsze nieporozumienia. Paweł coraz częściej wychodził z Kingą na papierosa na balkon. Śmiali się z żartów, których nie rozumiałam. Czułam się wykluczona we własnym domu.
— Magda, nie przesadzaj — mówiła mi przyjaciółka Anka podczas naszych spotkań w kawiarni „Pod Dębami”. — To twoja siostra! Przecież Paweł cię kocha.
Ale coś we mnie pękało za każdym razem, gdy widziałam ich razem.
Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej z pracy. W domu panowała cisza. Weszłam do salonu i zobaczyłam Pawła i Kingę siedzących bardzo blisko siebie na kanapie. Ich dłonie były splecione.
— Co tu się dzieje? — zapytałam cicho.
Odsunęli się od siebie jak poparzeni.
— Nic… rozmawialiśmy tylko — odpowiedziała Kinga.
Od tamtej pory zaczęłam podejrzewać najgorsze. Przeszukiwałam telefon Pawła nocami, sprawdzałam wiadomości Kingi na Messengerze. Znalazłam tylko urwane rozmowy i usunięte czaty.
Wszystko wybuchło dwa tygodnie temu. Dostałam anonimowego maila ze zdjęciem Pawła i Kingi całujących się na parkingu pod Lidlem. Ktoś musiał ich widzieć i zrobić zdjęcie telefonem.
Zadrżały mi ręce, gdy patrzyłam na ekran laptopa. Przez chwilę miałam ochotę udawać, że to nieprawda — że to fotomontaż albo głupi żart.
Ale potem zobaczyłam ich razem w kuchni: śmiejących się do siebie jakby nic się nie stało.
— Kiedy to się zaczęło? — zapytałam Pawła tego samego wieczoru.
Milczał długo.
— Po śmierci twojego taty… Było nam ciężko… Kinga była zagubiona… Ja też…
— I co? Zamiast mi pomóc, postanowiłeś przespać się z moją siostrą?!
Kinga płakała przez całą noc za zamkniętymi drzwiami łazienki.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie mama Pawła.
— Magda, słyszałam o wszystkim… Ale pomyśl o dzieciach! Nie rób im tego…
— To nie ja im to robię! To twój syn!
W pracy nie mogłam się skupić. Dzieciaki biegały po sali, a ja patrzyłam przez okno na szare bloki Pruszkowa i zastanawiałam się, gdzie popełniłam błąd.
Anka przyszła do mnie wieczorem z butelką wina.
— Musisz podjąć decyzję dla siebie, nie dla innych — powiedziała stanowczo. — Albo wybaczysz i spróbujesz żyć dalej, albo zamkniesz ten rozdział.
Ale jak wybaczyć coś takiego?
Przez kolejne dni dom zamienił się w pole bitwy. Zosia przestała mówić do Kingi „ciociu”, Staś płakał nocami i wołał tatę. Paweł spał na kanapie w salonie.
W końcu spakowałam rzeczy Kingi i wystawiłam je za drzwi.
— Nie chcę cię tu więcej widzieć — powiedziałam zimno.
Kinga patrzyła na mnie błagalnie.
— Magda… ja naprawdę żałuję…
— Za późno na przeprosiny.
Paweł próbował ratować sytuację:
— Magda, kocham cię… To był błąd…
Spojrzałam mu prosto w oczy:
— Błąd to jest źle zaparkować samochód pod Biedronką. Ty złamałeś mi życie.
Dziś siedzę sama przy kuchennym stole i patrzę na zdjęcie naszej rodziny sprzed roku: wszyscy uśmiechnięci nad tortem urodzinowym Zosi. Myślę o tych dziesięciu latach — o każdej kłótni, każdym pojednaniu, każdym wspólnym śniadaniu w niedzielny poranek.
Czy naprawdę wszystko było kłamstwem? Czy można jeszcze kiedyś zaufać drugiemu człowiekowi?
A może to ja byłam ślepa przez te wszystkie lata?