„Dlaczego dla niej zawsze jest więcej?” – Moja walka o sprawiedliwość w rodzinie męża

– Znowu tylko ogórki? – zapytałam cicho, patrząc na słoik, który teściowa wcisnęła mi do torby. Michał udawał, że nie słyszy. Stał przy oknie, patrząc na ogród, gdzie jego siostra Kasia właśnie żegnała się z mamą. Widziałam, jak teściowa wręcza jej kopertę. Kasia uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mamę.

Zacisnęłam palce na szklanym słoiku. To nie pierwszy raz. Od lat jeździmy do rodziców Michała na wieś – pomagamy w ogrodzie, grabimy liście, sadzimy ziemniaki, zbieramy jabłka. Zawsze wracamy z torbą warzyw i przetworów. Kasia za to dostaje pieniądze na nowy samochód, na remont mieszkania, na wakacje w Grecji. I nigdy nie musi nawet wyjść z domu, żeby pomóc w ogrodzie.

– Może byś podziękowała? – mruknął Michał, gdy wychodziliśmy przez furtkę.

– Dziękuję – odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby. – Ale czy ty naprawdę tego nie widzisz?

– Nie zaczynaj znowu – westchnął. – Mama daje Kasi, bo ona ma trudniej. Samotnie wychowuje dziecko.

– A my? My nie mamy problemów? – poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. – Pracuję na dwa etaty, ty ledwo wiążesz koniec z końcem po tej restrukturyzacji w firmie. Ale dla nas zawsze tylko ogórki i buraki.

Michał milczał przez całą drogę do domu. W mieszkaniu rozpakowałam torbę: słoiki, jajka od sąsiadki, kilka jabłek. Z kuchni słyszałam cichy szelest – Michał przeliczał pieniądze w portfelu.

Wieczorem zadzwoniła moja mama.

– Jak było u teściów?

– Jak zwykle – odpowiedziałam. – Pomagaliśmy w ogrodzie. Kasia dostała kopertę.

– Może powinnaś porozmawiać z teściową?

– Próbowałam już tyle razy…

Przypomniałam sobie tamtą rozmowę sprzed roku. Siedziałam wtedy z teściową przy kuchennym stole.

– Pani Aniu, czy mogę o coś zapytać?

– Oczywiście, Ariadno.

– Czy my… czy my robimy coś nie tak? Zawsze staramy się pomagać, a mam wrażenie, że Kasia dostaje od pani więcej wsparcia.

Teściowa spojrzała na mnie chłodno.

– Kasi jest ciężko. Ty masz Michała. Jesteście razem, macie siebie.

Poczułam się wtedy tak, jakby moje potrzeby były niewidzialne. Jakby bycie razem oznaczało automatycznie brak problemów.

Od tamtej pory coraz bardziej zamykałam się w sobie. Michał nie chciał rozmawiać o tym temacie. Twierdził, że przesadzam, że powinnam być wdzięczna za to, co mamy.

Ale ja widziałam coraz więcej: nowa pralka u Kasi, nowy rower dla jej syna, wyjazd do Zakopanego opłacony przez teściową. My tymczasem liczyliśmy każdy grosz i zastanawialiśmy się, czy stać nas na naprawę samochodu.

W pracy byłam coraz bardziej rozdrażniona. Koleżanka zapytała mnie kiedyś:

– Co się dzieje? Wyglądasz na zmęczoną.

– Problemy rodzinne – odpowiedziałam wymijająco.

W końcu przyszedł moment krytyczny. Michał stracił pracę. Siedzieliśmy wieczorem przy stole i patrzyliśmy na siebie bez słowa.

– Może powinniśmy poprosić twoją mamę o pomoc? – zaproponowałam nieśmiało.

Michał pokręcił głową.

– Nie chcę być ciężarem.

Ale ja nie wytrzymałam. Następnego dnia zadzwoniłam do teściowej.

– Pani Aniu… Michał stracił pracę. Czy moglibyśmy liczyć na jakąś pomoc? Choćby pożyczkę?

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Ariadno… Ja już tyle pomogłam Kasi… Teraz nie mam za bardzo z czego… Ale mogę wam dać trochę ziemniaków i jajek.

Odstawiłam telefon i poczułam się tak upokorzona jak nigdy wcześniej.

Wieczorem Michał wrócił do domu i zobaczył mnie płaczącą w kuchni.

– Co się stało?

Opowiedziałam mu wszystko. Po raz pierwszy zobaczyłam w jego oczach gniew.

– To niesprawiedliwe – powiedział cicho. – Zawsze myślałem, że mama traktuje nas równo…

Od tamtej pory nasze wizyty u teściów stały się coraz rzadsze. Michał zaczął unikać rozmów z matką. Ja zamknęłam się w sobie jeszcze bardziej. W końcu przestaliśmy jeździć na wieś co weekend.

Kasia zadzwoniła raz:

– Czemu was nie ma? Mama się martwi.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czy powinnam powiedzieć jej prawdę? Czy to coś zmieni?

Czasem patrzę na Michała i zastanawiam się, czy ta nierówność nie rozbiła czegoś między nami na zawsze. Czy można kochać rodzinę, która cię rani? Czy warto walczyć o sprawiedliwość tam, gdzie jej nigdy nie było?

Może powinnam po prostu zaakceptować swoją rolę „tej drugiej”, tej od ogórków i buraków? A może powinnam głośno powiedzieć „dość”? Czy ktoś z was też czuje się czasem niewidzialny w swojej rodzinie?