Czy naprawdę jestem złą teściową? Historia o tym, jak opieka nad wnukiem zamieniła się w rodzinny konflikt

— Mamo, naprawdę nie możesz dawać mu tyle cukru! — głos Magdy, mojej synowej, przeszył ciszę kuchni niczym nóż. Stała przy blacie, z rękami skrzyżowanymi na piersi, a jej oczy płonęły rozczarowaniem. Ja, trzymając w dłoni kubek kakao dla mojego ukochanego wnuka Antosia, poczułam, jak serce ściska mi się w piersi.

Przez dwa tygodnie opiekowałam się Antosiem, kiedy Magda i mój syn Michał wyjechali na długo wyczekiwane wakacje. Każdego dnia starałam się być najlepszą babcią: gotowałam ulubione naleśniki, czytałam bajki na dobranoc, zabierałam go na plac zabaw i pozwalałam na małe przyjemności — czasem lody po obiedzie, czasem kakao przed snem. Wydawało mi się, że robię wszystko dobrze. Przecież tak wychowałam Michała i jakoś wyrósł na porządnego człowieka.

Kiedy wrócili, byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Antoś tulił się do mnie i szeptał: „Babciu, kocham cię najbardziej na świecie”. Myślałam, że Magda doceni mój trud. Zamiast tego usłyszałam tylko pretensje: „Dlaczego pozwoliłaś mu spać z tobą w łóżku? Czemu oglądał bajki przed śniadaniem? I te słodycze…”.

— Magdo, przecież to tylko dwa tygodnie — próbowałam tłumaczyć. — Chciałam, żeby Antoś czuł się szczęśliwy.

— Ale to nie jest kwestia szczęścia! — przerwała mi ostro. — On ma swoje zasady. Potem ja muszę wszystko odkręcać!

Poczułam się jak dziecko przyłapane na czymś złym. Michał stał obok i milczał. Jego wzrok uciekał gdzieś w bok. Czy naprawdę nie potrafił stanąć po mojej stronie?

Wieczorem siedziałam sama w salonie. Wpatrywałam się w zdjęcie Michała z dzieciństwa. Przypomniałam sobie, jak sama byłam młodą matką — zmęczoną, niepewną siebie, czasem popełniającą błędy. Moja mama też miała swoje metody i nie zawsze się z nimi zgadzałam, ale nigdy nie powiedziałam jej tego wprost. Zawsze starałam się być wdzięczna za pomoc.

Następnego dnia Magda przyszła po Antosia wcześniej niż zwykle. Chłopiec rzucił mi się na szyję.

— Babciu, kiedy znów do ciebie przyjadę?

— Nie wiem, kochanie — odpowiedziałam cicho.

Magda spojrzała na mnie chłodno.

— Proszę cię, żebyś następnym razem trzymała się naszych zasad — powiedziała stanowczo.

— Rozumiem — odparłam, choć wcale nie rozumiałam. Czy naprawdę jestem taką złą babcią? Czy moje metody są aż tak przestarzałe?

Wieczorem zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka Basia.

— Co się stało? — zapytała od razu, słysząc mój głos.

Opowiedziałam jej wszystko. Basia westchnęła.

— Wiesz, młode matki teraz wszystko wiedzą najlepiej. Ale pamiętaj, że to ty dałaś Michałowi dom i wychowanie. Nie daj sobie wmówić, że jesteś złą babcią.

Łatwo powiedzieć…

Kilka dni później Michał zadzwonił wieczorem.

— Mamo… Magda trochę przesadziła. Wiem, że chciała dobrze. Po prostu ona bardzo się stara być idealną mamą.

— A ja? Ja też chciałam dobrze — odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem.

— Wiem… Przepraszam cię za nią.

Ale przeprosiny nie zmieniły faktu, że coś między nami pękło. Od tej pory Magda rzadziej dzwoniła z prośbą o pomoc. Antoś coraz rzadziej nocował u mnie. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.

W święta usiadłam przy stole obok Magdy. Próbowałam zagaić rozmowę:

— Upiekłam twoje ulubione ciasto marchewkowe.

— Dzięki — odpowiedziała chłodno i zajęła się telefonem.

Michał próbował ratować sytuację:

— Mamo, opowiedz Antosiowi o tym, jak kiedyś zgubiłem się w lesie.

Uśmiechnęłam się blado i zaczęłam opowiadać historię sprzed lat. Antoś słuchał z otwartymi ustami. Przez chwilę poczułam dawną bliskość… ale tylko przez chwilę.

Po kolacji Magda podeszła do mnie w kuchni.

— Wiem, że chcesz dobrze — powiedziała cicho. — Ale proszę cię… szanuj nasze zasady wychowania.

Patrzyłam na nią długo. Chciałam powiedzieć: „A kto szanuje moje uczucia?” Ale milczałam.

Czasem myślę: czy naprawdę jestem taka zła? Czy może świat tak bardzo się zmienił, że nie ma już miejsca dla takich babć jak ja?

Czy powinnam walczyć o swoje miejsce w rodzinie czy po prostu odpuścić? A może to ja powinnam się zmienić? Co wy byście zrobili na moim miejscu?