Czy mam prawo prosić babcię o mieszkanie? Historia Eli, która odważyła się zadać najtrudniejsze pytanie
— Ela, znowu przyszłaś? — Babcia spojrzała na mnie spod zmarszczonych brwi, kiedy wchodziłam do jej mieszkania z torbą zakupów. — Przecież mówiłam, że niczego mi nie trzeba.
— Babciu, wiem, ale wiesz, jak jest. Znowu ci się skończyło mleko i chleb. — Uśmiechnęłam się, próbując ukryć zmęczenie. Od dwunastu lat codziennie tu przychodzę. Odkąd dziadek zmarł, zostałyśmy tylko we dwie. Mama wyjechała do Niemiec, ciocia Jola mieszka w Gdańsku i dzwoni raz na miesiąc. Tylko ja zostałam w Warszawie, tylko ja pamiętam o wszystkim: lekach, rachunkach, zakupach, nawet o tym, żeby babcia nie zapomniała podlać kwiatków.
Czasem mam wrażenie, że moje życie zatrzymało się na progu tego mieszkania. Mam 34 lata i nigdy nie wyjechałam na wakacje dalej niż do Międzyzdrojów. Nie mam dzieci, nie mam męża — bo kto by chciał dziewczynę, która codziennie znika na kilka godzin i wraca wykończona? Pracuję zdalnie jako księgowa, ale nawet to jest trudne, kiedy muszę co chwilę odbierać telefony od babci: „Ela, a gdzie jest mój portfel?”, „Ela, a czy zamknęłam drzwi?”
Ostatnio coraz częściej myślę o przyszłości. O tym mieszkaniu — dwupokojowym na Ochocie, które babcia dostała jeszcze w latach 70. To jedyne miejsce na świecie, które mogłabym nazwać domem. Ale przecież nie jest moje. I nie wiem, czy kiedykolwiek będzie.
Wczoraj wieczorem zadzwoniła ciocia Jola.
— Ela, słuchaj… Mama już stara, trzeba by pomyśleć o testamencie. Wiesz przecież, że mieszkanie powinno być podzielone między nas dwie. — Jej głos był chłodny i rzeczowy.
— Ale ciociu… Ja tu jestem codziennie. Ty nawet nie wiesz, jak babcia się czuje! — Poczułam gulę w gardle.
— To nie ma znaczenia. Prawo to prawo. — Rozłączyła się bez słowa pożegnania.
Całą noc nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, myśląc: czy mam prawo poprosić babcię o to mieszkanie? Czy to nie jest żerowanie na jej starości? A może powinnam walczyć o swoje?
Dziś rano znów przyszłam do babci. Siedziała w fotelu przy oknie, patrzyła na szare niebo nad Warszawą.
— Ela… — zaczęła nagle. — Ty się tak mną opiekujesz. Czasem myślę, że za dużo poświęcasz dla mnie.
— Babciu… ja po prostu cię kocham — wyszeptałam.
— Ale masz swoje życie. Nie boisz się, że je przegapisz?
Zamilkłam. Chciałam powiedzieć: „Boje się każdego dnia”. Ale tylko pokręciłam głową.
Przez cały dzień chodziłam jak struta. W końcu zebrałam się na odwagę.
— Babciu… mogę cię o coś zapytać?
Spojrzała na mnie uważnie.
— No pytaj.
— Czy… czy myślałaś kiedyś o tym, co będzie z mieszkaniem? Po… po wszystkim?
Babcia długo milczała. W końcu westchnęła ciężko.
— Myślałam. Ale nie wiem, co zrobić. Ty jesteś tu codziennie, Jola dzwoni raz na ruski rok… Ale to moje córki. Ty jesteś wnuczką.
— Ale ja… ja bym chciała tu zostać. To jest mój dom — powiedziałam cicho.
Babcia spojrzała mi prosto w oczy.
— Ela… Ja ci ufam najbardziej na świecie. Ale boję się, że jak przepiszę mieszkanie na ciebie, to Jola mnie znienawidzi. A twoja mama… sama nie wiem.
Łzy napłynęły mi do oczu.
— Babciu… ja nie chcę cię stawiać w trudnej sytuacji. Po prostu… chciałam wiedzieć, czy mam szansę tu zostać. Boję się zostać bez niczego.
Babcia ścisnęła moją dłoń.
— Porozmawiam z Jolą i twoją mamą. Ale pamiętaj: kocham cię najbardziej na świecie.
Tego wieczoru zadzwoniła mama z Niemiec.
— Ela… Słyszałam od Joli, że chcesz przejąć mieszkanie po babci? — Jej głos był pełen pretensji.
— Mamo… ja tylko pytam. Przecież od lat wszystko robię dla babci!
— To nie znaczy, że masz prawo do mieszkania! My z Jolą jesteśmy jej córkami!
Rozłączyła się bez słowa pożegnania.
Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Ciocia Jola przestała odbierać telefony. Mama pisała krótkie SMS-y: „Nie mieszaj babci w takie sprawy”.
Babcia była coraz bardziej zamyślona i smutna.
W końcu przyszłam któregoś dnia i zobaczyłam ją płaczącą przy stole.
— Babciu! Co się stało?
— Ela… ja już nie wiem, co robić. Chcę ci pomóc, ale boję się kłótni w rodzinie. Nie chcę umierać ze świadomością, że wszyscy się pokłócili przez mieszkanie!
Usiadłam obok niej i objęłam ją mocno.
— Babciu… przepraszam. Może nie powinnam była zaczynać tego tematu…
— Nie! Masz prawo pytać! Ale to takie trudne…
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Każda wizyta była pełna napięcia i niedopowiedzeń. Mama przestała dzwonić do babci. Ciocia Jola napisała list do babci: „Nie spodziewałam się tego po Eli”.
Czułam się winna i rozdarta. Z jednej strony chciałam mieć pewność jutra — po tylu latach opieki nad babcią bałam się zostać bez dachu nad głową. Z drugiej strony widziałam, jak bardzo cierpi cała rodzina przez ten temat.
Dziś siedzę przy oknie w babcinym mieszkaniu i patrzę na zachodzące słońce nad Ochotą. Babcia śpi spokojnie w swoim pokoju. A ja myślę: czy miałam prawo poruszać ten temat? Czy można prosić o wdzięczność za opiekę? Czy rodzina zawsze musi rozpaść się przez pieniądze i mieszkania?
Może ktoś z was był w podobnej sytuacji? Jak rozmawiać o takich sprawach bez ranienia najbliższych? Czy powinnam była milczeć i czekać na los?