Babcia zostawiła mi mieszkanie – od tej chwili rodzina patrzy na mnie jak na złodziejkę. Czy naprawdę zasłużyłam na to wszystko?

– To niesprawiedliwe, Anka! – głos cioci Grażyny przebił się przez gwar rodzinnych rozmów jak nóż przez masło. – Babcia zawsze mówiła, że wszystko będzie po równo! Jak mogłaś jej to wmówić?

Siedziałam przy stole w kuchni babci, tej samej kuchni, w której jeszcze niedawno piekłyśmy razem szarlotkę i śmiałyśmy się z jej starych dowcipów. Teraz czułam się jak intruz. Wokół mnie – mama, ciocia Grażyna, wujek Marek i kuzynka Ola. Wszyscy patrzyli na mnie z wyrzutem, jakbym była winna śmierci babci i całego tego zamieszania.

– Niczego jej nie wmówiłam – wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Babcia sama podjęła decyzję…

– Akurat! – przerwała mi Ola, krzywiąc się pogardliwie. – Byłaś jej ulubienicą, zawsze miałaś fory! Teraz masz mieszkanie i jeszcze udajesz niewiniątko?

Zacisnęłam pięści pod stołem. Chciałam krzyczeć, wyjaśnić, że to nie tak, że przez ostatnie lata to ja opiekowałam się babcią, robiłam zakupy, sprzątałam, znosiłam jej humory i słuchałam tych samych historii po sto razy. Ale wiedziałam, że to nic nie da. Dla nich byłam teraz tylko tą, która „zagarnęła” mieszkanie.

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu. Pogrzeb babci był cichy i skromny – tak jak chciała. Po wszystkim notariusz odczytał testament. Babcia zapisała swoje dwupokojowe mieszkanie na warszawskim Mokotowie… mnie. „Za opiekę i miłość” – napisała własną ręką.

Poczułam wtedy ulgę i wdzięczność. Przez chwilę myślałam nawet, że rodzina zrozumie. Przecież wszyscy wiedzieli, że to ja byłam przy niej do końca. Ale już następnego dnia zaczęły się telefony.

– Anka, musimy porozmawiać – głos mamy był zimny i obcy. – Nie sądzisz, że powinnaś podzielić się mieszkaniem z resztą?

– Mamo…

– Nie przerywaj mi! Wszyscy jesteśmy rodziną. Babcia pewnie nie wiedziała, co robi.

A potem przyszły wiadomości od cioci Grażyny: „Nie wstyd ci?”, „Myślisz tylko o sobie!”, „Babcia była już stara i chora!” Nawet wujek Marek, który przez lata nie odwiedzał babci ani razu, nagle poczuł się pokrzywdzony.

Każde spotkanie rodzinne zamieniało się w przesłuchanie. Nawet na imieninach kuzyna Piotrka nie mogłam spokojnie zjeść kawałka tortu.

– No i co teraz zrobisz z tym mieszkaniem? – zapytał wprost Marek, popijając piwo.

– Jeszcze nie wiem…

– Sprzedasz i wyjedziesz na Bali? – Ola przewróciła oczami.

– Może po prostu tam zamieszkam…

– A my co? – Grażyna nie odpuszczała. – My też mamy prawo do tego mieszkania!

Czułam się coraz gorzej. Zaczęłam unikać rodziny, przestałam odbierać telefony. Nawet mama patrzyła na mnie inaczej – jakby widziała we mnie kogoś obcego.

Najgorsze były wieczory. Siedziałam sama w pustym mieszkaniu babci i słyszałam jej głos:

– Aniu, pamiętaj, żeby podlewać kwiaty…

Patrzyłam na stare zdjęcia na komodzie: babcia z młodości, uśmiechnięta z dziadkiem na Mazurach; babcia z mamą i ciocią na wakacjach w Międzyzdrojach; babcia ze mną na kolanach, gdy miałam pięć lat.

Czy naprawdę zasłużyłam na to wszystko? Czy opieka nad nią przez te wszystkie lata była wystarczającym powodem, by dostać mieszkanie? Czy powinnam była odmówić?

Pewnego dnia przyszła do mnie mama.

– Aniu…

– Mamo, proszę…

– Posłuchaj mnie. Wiem, że było ci ciężko z babcią. Ale rozumiesz chyba, jak to wygląda? Grażyna jest wściekła. Marek grozi sądem…

Zacisnęłam usta.

– Chcesz, żebym oddała im mieszkanie?

Mama spuściła wzrok.

– Nie wiem… Może chociaż podziel się pieniędzmi ze sprzedaży?

Poczułam się zdradzona. Przez własną matkę.

W pracy też nie było łatwo. Koleżanki szeptały za moimi plecami:

– Słyszałaś? Anka dostała mieszkanie po babci…

– Ale fuksara!

Nikt nie widział tych wszystkich nocy spędzonych przy łóżku babci, tych łez i zmęczenia.

Zaczęłam mieć koszmary. Śniło mi się, że babcia stoi nade mną i mówi: „Nie chciałam ci tego zrobić…” Budziłam się zlana potem.

W końcu postanowiłam porozmawiać z rodziną raz jeszcze.

– Spotkajmy się wszyscy u mnie – napisałam do nich.

Przyszli niechętnie. Atmosfera była gęsta jak śmietana.

– Chcę wam coś powiedzieć – zaczęłam drżącym głosem. – Nie prosiłam o to mieszkanie. Ale nie oddam go. Babcia tak chciała. Jeśli chcecie walczyć w sądzie – proszę bardzo. Ale ja wiem jedno: przez te wszystkie lata byłam przy niej wtedy, gdy nikt inny nie miał czasu ani ochoty.

Zapadła cisza. W końcu odezwał się Marek:

– Może rzeczywiście przesadziliśmy…

Grażyna tylko prychnęła i wyszła bez słowa.

Nie wiem, co będzie dalej. Może rodzina już nigdy mi tego nie wybaczy. Może zostanę sama z tym mieszkaniem i wspomnieniami po babci.

Ale czy naprawdę jestem winna temu, że ktoś mnie docenił? Czy można być szczęśliwym, gdy najbliżsi patrzą na ciebie jak na złodziejkę? Co wy byście zrobili na moim miejscu?